Eve Online > Korporacje, Sojusze & Organizacje - dyskusje
Polacy w Eve (Jezzuuu, który to już raz?) (było: Odp: AAA pod ostrzałem).
SokoleOko:
--- Cytat: jerzoo w Listopad 30, 2010, 04:02:55 ---Ja tam sie na polityce w EVE znam jak zyd na katechizmie...
--- Koniec cytatu ---
Trzymając się Twojej metafory, to w Twoich wypocinach jest taki sam stosunek stereotypów do prawdy jak w "Protokołach mędrców Syjonu".
Wszystko zależy od "kultury organizacyjnej", a jej odpowiedni poziom jest tak samo trudny do osiągnięcia w polskich, jak i zagranicznych organizacjach. Mówię to z pozycji emerytowanego CL-a 150 osobowego multigamingu, który od pięciu lat działa z precyzją szwajcarskiego zegarka.
lastverb:
Problem w tym,ze o ile podstawowe zalozenia jako tako sie zgadzaja, to statystyczny polak w eve jest o wiele poziomow wyzej niz statystyczny polak w innych mmo ( wowy, czy inne wowy z nakladkami graficznymi)
sc0rp:
--- Cytat: dziadzik w Listopad 30, 2010, 12:41:37 ---(...) statystyczny polak(...)
--- Koniec cytatu ---
http://www.wirtualnemedia.pl/artykul/warta-statystyczny-polak-nie-istnieje-wideo
i to by bylo an tyle jak chodzi o "statystycznego Polaka" ;)
Ellaine:
--- Cytat: jerzoo w Listopad 30, 2010, 04:02:55 ---pepu pepu ueueueue
--- Koniec cytatu ---
Nie rozumiem o co Ci chodzi, mamy mnóstwo zupełnie udanych polskich korporacji w każdej właściwie "branży".
Mamy całkiem niezły sojusz terytorialny C0ven.
Mamy całkiem niezłą bandę hardcor pew-pewer w postaci BUFU+PBN.
Mamy całkiem niezłą korporację piracką w postaci Voodoo.
W FW nie wiem jak radzą sobie Bloody Amarrs ale jest tam Azbuga więc pewnie też jest fajnie.
Mamy jedną z najlepszych i najstarszych (w sumie jedną z nielicznych które w ogóle się trzymają) akademii dla młodych graczy, Unseen Academy.
Mamy kilka korporacji dla graczy z luźnym podejściem, np moje CBC, i one też sobie radzą.
Aha, i mamy chyba jeszcze jakieś FW (Matarskie?) i jeszcze przynajmniej jeden raczej udany sojusz w postaci Yarr.
Jesteśmy ogólnie wszechzajebiści. Nie wiem gdzie jest jakiś problem organizacyjny czy jakikolwiek inny.
yalien:
Update: zrobilem modyfikacje bo za duzo bledow bylo:
Temat się mimo hasła "jeezu ile razy to było" rozwija 8).
Statystyka to statystyka. Rządzi sie innymi prawami polegającymi na uśrednianiu wszystkiego w ten czy inny sposob.
Wracając do Polaków, mimo wszystko uważam ze odskakujemy od "statystycznego" gracza MMO.
To, co polaków identyfikuje to cechy, które mogą być pozytywne i negatywne jednocześnie:
Np. Indywidualizm i nieustanne kombinatorstwo. Niby złe, ale i dobre jednocześnie. Sprowadza się to do tego ze generalnie nie tracimy głowy w sytuacjach, kiedy 354 wersja planu nie zadziała a 355 nie ma.
Pracuje juz x-nasty rok w dużej korporacji zagraniczne w Engineeringu (Inżynierii po naszemu, ale dziwnie mi to słowo nie pasuje) i powiem wam ze +/- widać jak na dłoni. Zresztą firma co roku organizuje kursy/spotkania pod tym samym tytułem: "cultural difference" ...
Wygląda to tak:
- Duńczyk wszystko zaplanuje, sporządzi notatki, mema, time schedule, itp. Wyśle to do wszystkich i dodatkowo do wszystkich świętych. Projekty na papierze zapięte na 100%. Przyjedzie na montaż a tam cosik nie dojedzie. Uruchamia 1 plan awaryjny opisany wcześniej. Nie dojedzie co innego, ktoś się z czym spóźni ... W koncu pojawia się problem nieoczekiwany, nieopisany i wtedy sie zaczyna: zwołuje spotkanie, odpala papiery, kiwa głową, nie ma rady prosi o przesuniecie uruchomienia do czasu znalezienie rozwiązania (nawet kilka tygow);
- Holender: zorganizuje spotkanie, będzie sie profesjonalnie odzywał i używał mądrych slow, udowodni ze wszystko wie. Na spotkanie ściągnie wszystkich, których zna albo o których sadzi cos wiedza na dany temat. Jeśli w meetingu bierze mniej niż 20 osób meeting jest nieistotny. Napisze notatkę ze spotkania, rozdzieli robotę papierkowa i rzeczywista na innych a sobie zostawi koordynacje projektu.
Po przyjeździe na montaż zwoła kolejny meeting ze wszystkimi: poddostawcy, swoi w każdej ilości. W meeting u na montażu musi brać udział, co najmniej 30 ludzi, aby był ważny.
W momencie jakichkolwiek problemów znajduje się winnego (najlepiej u poddostawcy) byle nie siebie. Ustala się terminy, dyskutuje o karach, itp. Byle robić jak najmniej ale udawać najbardziej zapracowanego.
-Francuz: zrobi spotkanie, nie zrobi notatki (oby nikt nie zrobił). Jeśli cos idzie nie tak powołać się na nieistniejące zobowiązania (brak memo!), zrzucić winę na innych. Najlepiej dużo mówić i to w anglo-francuskim żeby go nikt nie zrozumiał. Napisać do wszystkich, kto jest winny (oczywiście nie on).
-Angol, zrobi jakies notatki, wyśle jakieś info. w razie problemów poczeka co się stanie. Może ktoś inny znajdzie, rozwiazanie z braku jakiejkolwiek decyzji.
- Polak, zrobi 1 meeting na początku. Na gębę wsio ustali i zrobi notatkę zawierającą się w 2 zdaniach. Na montażu zrobi wszystko sam. Odkryje nowe teorie na bieżąco, pospina graty sznurkami i spinaczami. Będzie działało ...
Tak, każdy ma cos za uszami :).
Natomiast, jeśli projekty jest prowadzony tylko przez polaków to szczerze wam powiem, katastrofa:
- brak jakichkolwiek uzgodnień, każdy robi tak jak uważa jest najlepiej. Na miejscu okazuje się ze jeden zrobił cos w technologii XIX wieku a drugi dostawia do tego cudo wykonane w technologii kosmicznej.
Całość sprowadza się do tego ze kombinacja wielu nacji moim zdaniem działa zawsze dużo lepiej. Tak mi mówi doświadczenie:
- dunol wsio zapisze i zanotuje;
- holender rozdzieli robotę;
- Francuz wszystkim powie i wymusi na dostawcach
- polak pospina wszystko niezależnie od tego czy pasuje do siebie czy nie. Znajdzie rozwiązania.
I tak to działa juz 17 lat, ponad 15 fabryk postawionych i działających...
Nawigacja
[#] Następna strona
Idź do wersji pełnej