Eve Online > Events & Competitions
Baz'ooka VI - reaktywacja
Yogos:
Daty są z lutego, do kiedy jest rzeczywisty termin ?
Gregorius:
O to to to ;)
Yogi, wróciłeś ? :>
Yogos:
Heh nigdy do końca nie odszedłem, choć w EVE nie gram aktywnie już od paru dobrych miesięcy.
Ale ciągnie mnie czasem, jak będę miał więcej czasu pewnie reaktywuje konta.
Tomash Kovahlsky:
--- Cytat: Yogos w Kwiecień 27, 2011, 09:35:59 ---Daty są z lutego, do kiedy jest rzeczywisty termin ?
--- Koniec cytatu ---
15-maja (choc pamietajac jak oprzednie konkursy wygladaly, powinienem chyba co najmniej do grudnia to przedluzyc :P)
KristofPL:
Komandor Peterson stal jak zwykle na mostku swojego statku, byl to barczysty mezczyzna o twarzy poznaczonej zmarszczkami, na jednym oku było widac nałożony implant. Był to starszy mezczyna lecz nadal dobrze zbudowany, nosil czarna kamizelke nalozona na koszulke z krotkim rękawkiem, spodnie bojowki oraz buty wojskowe, co było normalne w dzisiejszych czasach. Mostek składał sie z duzej szerokiej szyby do swobodnego patrzenia w proznie, podwyzszenia dla dowodzącego, oraz 6 miejsc dla zalogi po bokach skierowanych do srodka przed podwyzszeniem. Takie rozmieszczenie było uzywane przed wielkim skomputeryzowaniem statkow i ludzi – chodzi tu o rozpowszechnienie się implantow - dzieki czemu teraz niemal każdy statek może byc kierowany przez jednego czlowieka. Komandor Peterson lubi latac z zaloga, jest zawsze do kogo zagadac i nie jest tak glucho i samotnie na statku. Aktualnie na statku znajduja się 3 osoby: Mechanik, Nawigator i Komandor..
- Komandorze Peterson! Komandorze Peterson! - dobiegal glos z korytarza prowadzacego do kajut dla VIP'ow.
Ahh.. jak moglem zapomniec o naszym „gosciu” – pomyslal Peterson – dlaczego ja w ogole go wziąłem? Przypomniałem sobie, poniewaz złożył mily datek na mój elektroniczny portfel, tyle ze nie wspomnial wtedy ze boi się latac przez low-secowe systemy i najlepiej czuje się w swoich rodzimych stronach. Czego on znowu chce?
Odznaczony za wieloletnia sluzbe w sluzbach porzadkowych, komandor pochodzenia Gallentyjskiego. Nie przepadal nad z rzedami i trzesi-dupkami jak lubial nazywac ludzi którzy boja się o swoje zycie, pomimo ze od ladnych paru stuleci da się zamowic swojego klona w niemal każdej zapadlej dziurze. Peterson urodzil sie wlasnie w takiej zapadlej koloni glebokiego imperium Gallentyjskiego, wychowywany przez ojca – matka zmarla przy porodzie - w wieku 16 lat dostawszy swoj pierwszy statek (noobship-velator) opuscil swoja rodzima planete szukajac przygod. Fortuna mu sprzyjala, szybko ukonczyl podstawowe szkolenia i w wieku zaledwie 17 lat zarabial juz pieniadze poprzez, tropienie i zabijanie piratow oraz bezzalogowych statkow kosmicznych, zagrazajacym spokojowi w "high secowych systemach" - owe systemy sa silnie bronione przez CONCORD (miedzygwiezdna policje, ktorej zadaniem jest utrzymywanie pokoju w systemach objetych ich jurysdykcja) - ale nawet ona posiłkuje sie najemnika by lapac pomniejszych zloczyncow.
- Komadorze Peterson! Ilez mam pana wolac?! Jak przebiega nasza podroz? – dopytywal sie Pastor Jenkins. Pastor był chudym szpakowatym człowiekiem, z kozia brudka i w dlugim plaszczu przypominajacym habit, był nie wysokiego wzrostu ale za to bardzo energiczny.
- Pastorze Jenkinson, i po co te krzyki? Juz prawie dolatujemy do celu - ze znudzeniem odpowiadziel mu Komandor Peterson.
- Panie komandorze, moze Pan i Panscy ludzie maja nerwy ze stali i nie boja sie ponownego zmartwych-wstania, ale ja osobiscie nie uwazam tego przezycia za przyjemne, wiec wole miec pewność, ze dolecimy na miejsce w jednym kawalku.
- Pastorze, przeciez juz panu tlumaczylem to tysiace razy, nie ma sie czego bac, przed kazdym nastepnym przelotem przez brame, nasz scout sprawdza, czy nic nam nie grozi, wszakze to nie jest null-sec abysmy sikali w spodnie za kazdym razem jak zobaczymy kogos na localnym kanale.
- Panie Peterson! Jest pan wulgarny, wypraszam sobie sformolowania tego typu przy mojej osobie..
- o! zaczyna sie, a moze tak przypomniec pastorowi ze kazde zestrzelenie statku konczy sie w milym kokoniku, a takowegoz kokoniku – potocznie zwanym jajkiem - nikt panu nie ustrzeli, nawet w low-secowych systemach, poniewaz: primo, trudno go zlapac secundo, kazdy posterunek CONCORDU zapamieta sobie takiego delikwenta bardzo dobrze, i przy najblizej okazji da mu "pstryczka w nos" - powiedzial z duza doza sarkazmu nawigator Kris.
- Ten sarkazm jest nie potrzebny. Chcialem poprostu przypomniec panstwu ze jestem osoba swiecka i nalezy mi sie chociaz odrobina szacunku.
- Na szacunek panie kolego, to trzeba sobie zapracowac - basowym glosem odpowiedzial mechanik John - potocznie zwany majtkiem - byl to rosly, mocno zbudowany mezczyzna zwrostu przekraczającego 2metry, naznaczony wieloma bliznami po oparzeniach i nacieciach, co w jego fachu nie bylo zadkoscia. Kris natomiast, byl to mlody zylasty mlodzieniec, ledwie skonczywszy 20lat zaciagnal sie do pracy przy komandorze Petersonie, i choc mialo to miejsce juz 5lat temu, to Peterson nadal wolal na niego..
- Chlystek! Raport sytuacyjny.
- tak jest Komandorze Peterson! - powiedzial z sarkazmem Kris - wlasnie dolatujemy do bramy, gdy tylko wyjdziemy z warp'a skocze.. chwila! Na skanerze kierunkowym widac mala flote ktora najwidoczniej nas sciga.
- ilu ich jest?
- Widze trzy statki, typu: Myrmidon, Hyperion, "Scimi".
- "Scimi"? - Dopytuje sie nerwowo Pastor.
- To taki logistyk, pewnie by centry przy bramach ich nie zatlukly - odpowiedzial fachowym tonem majtek.
- Dlaczego nie polecialem "shutla"? o boze.. o boze.. oni nas przeciez zlapia i zestrzela..
- Bo zależało panu na czasie? Panie Jenkinson. - odpowiedzial Peterson z naciskiemna na ostatnie slowa – Majtek? Zainstalowałeś juz dopalacz "setke"?
- Tak kapitanie, przy ostatnim dockowaniu udalo mi sie dokupic odpowiednie czesci.
- To wspaniale, zdaza zobaczyc najwyzej nasze silniki, panowie przygotowac sie!
- Przeciez to szalenstwo! Jak pan chce orca zdazyc uciec? - dopytuje sie z irytowanym tonem Jenkinson. – przeciez to ogromny statek nim silniki się nagrzeja to oni już dawno przeskocza przez brame i będą nas namierzac.
- Zobaczy pan - z pewnoscia siebie, i z szelmowskim usmiechem odpowiadzial mu Komandor.
Orca, ogromny statek handlowy ktory jest wstanie pomiescic kilka mniejszych lub jeden duzy zafitowany statek, dodatkowo posiadajacy ogromne polacie magazynowe. Chociaz jest bardzo pojemny, dzieki czemu owiele latwiej i szybciej robi sie nim transporty, jest on powolny. Przez swoje gabaryty statek typu: orca, bardzo wolno przygotowuje sie do skoku (warp'a) dlatego tez, zadko widuje sie go w low-secowych systemach. Jest on "lakomym kaskiem" dla piratow ktorzy licza ze w czasie zestrzelenia czesc magazynowa przetrwa i zgarna niezly lup oraz dla poszukiwaczy wrazen którzy będą chcieli się pochwalic zestrzeleniem tak wielkiego statku. Na dodatek Komandor Peterson przewozi na swoim pokladzie statek technologi 3 generacji i parenasciebilionow ISK'ow (waluta obowiazujaca we wszystkich systemach) we wrakach statkow bezzalogowych. Komandor podszedl do swojego zwyklego miejsca urzedowania, czyli na podwyzszony punkt na mostku, z ktorego mogl ogarnac caly mostek i sprawnie zarzadzac zaloga - o ile by taka posiadal.
- Panowie, nadeszla chwila na sprawdzenie czy ta „dziecinka” nadal potrafi szybko warpowac, dawno tego nie robiliśmy bo nie było potrzeby, ale mysle ze nadszedł odpowiedni moment, chłystek! Jeśli nie spartolisz tego manewru, to od tej chwili przestane na ciebie wolac chłystek, zrozumiano?!
- tak jest! Panie kapitanie!
- Majtek, jestes pewny ze kadłub to wytrzyma?
- spokojna glowa, wytrzyma. Martwiłbym się raczej o zoladek naszego kolegi kleryka – dodal z nieukrywanym uśmiechem Mechanik.
- panowie? Co macie zamiar zrobic? – dopytywal się wystraszony pastor.
- pozniej. EVE?! Wylacz procedure B-84.
- rozkaz przyjety, proszę o potwierdzenie. – odezwal się cyfrowy syntezator mowy pokladowej cyfrowej inteligencji.
- potwierdzam – odpowiedzial stanowczym tonem Kapitan statku.
- czy pan oszalal? Przeciez to procedura bezpieczeństwa – powiedział spanikowanym tonem Jenkinson.
- niech pan wreszcie się zamknie i siada na wolnym fotelu! Radze zapiac pasy – o ile tam sa, pomyślał z przekasem Komandor.
Pastor, potulny jak baranek, znalazł szybko fotel z działającymi pasami i szybko je zapial, widzac jego reakcje majtek, tylko prychna z dezaprobata.
- potrafia się tylko modlic, gdzie im do latania na statkach kosmicznych – powiedział pol szeptem do kapitana aby pastor nie dosłyszał.
- już nie bądź taki surowy, a pozatym, ty powienienes wiedziec najlepiej ze to on, jest wsrod swojej frakcji wyjątkiem, a tak zwani „prawdziwi” Amarzy potrafia wojowac nie gorzej od każdej innej frakcji.
- nie sadze ze Amarski cruiser pokonalby w walce na solo naszego „Hurka”.
- oj, bys się zdziwil, dobrze wiesz ze nie tylko statek się liczy, ale przede wszystkim umiejetnosci pilota i to, co jest „na” statku – dopowiedzial kapitan tonem który konczyl rozmowe na ten temat.
- wychodzimy z warpa kapitanie – powiedział energicznie nawigator.
- rob swoje.
Wielki statek wyhamowal tuz przy bramie do nastepnego systemu, bramy – tak zwane „gate’y” - służyły powszechnie do przemieszczania się z jednego systemu słonecznego do drugiego, wystarczylo podleciec na odpowiednia odległość, wysłać sygnal gotowość do skoku, i brama oraz statek samoczynnie wykonywaly skok. Tyle wiedział Kapitan, a szczegóły technicznie niewiele go obchodzily.
- skok przez gate – zabrzmial syntezator mowy EVE.
Po drugiej stronie pusto, jak zapewnial ich pare chwil temu scout. Teraz jedynie wystarczy warpnac na gate do nastepnego systemu i koniec podrozy, oraz użerania się z tym pastorem – pomyślał kapitan.
- Alaign na gate, wlaczenie dopalacza i warp! – z entuzjazmem zakomunikowal wszystkim nawigator Kris.
- a o czyms nie zapomniałes? – dopytal z lekka zirytowany kapitan.
- ahh.. tak! Wyłączyć dopalacz, jasne, już się robi – mowil wyraznie zbity z tropu Kris.
- a teraz trzymac się panowie, będzie ostry skret statku – ostrzegl kapitan.
I tak się stalo, okret gwałtowanie skręcił starając sie ustawic przodem do lotu, lecz nim to nastąpiło już dawno polecial w swoim kierunku. Cale przygotowania do warpu trwalo zaledwie 10sekund – czas wylaczenia „dopalacza”, potocznie nazywanego MWD – a nie jak wedlug procedur 39sekund. Oczywiście z miny pastora Komandor wywnioskowal, ze nie jest on zadowolony – a jakze inaczej? – pomyślał – mu się po prostu nie da dogodzic, nie dosc ze przylecial do swojego imperium owiele szybciej niż przez hi-secowe systemy, to jeszcze zaraz usłyszę pewnie, jakiez to było lekkomyślne i ryzykowne.
- czy pan wie ze statek mogl się rozlecieć? – spytal jak zawsze z irytowany Pastor wstając ze swojego fotela– przeciez my nawet nie lecimy prosto! Ktoz wymyślił tak szalony manewr?
- a co za roznica? Najwazniejsze ze zyjemy i zaraz znajdziemy się w twoim „ukochanym” Amarr, ksiezulku – powiedział majtek z przesadnym sarkazmem - a ten manewr już dawno wymyslili i stosuja Caldaryjczycy ot co!
- tak, można się było tego spodziewac, ich obchodzi tylko kasa i ich układy handlowe. Amarski pilot w zyciu by się nie podjal tak niebezpiecznego kroku.
- pewnie! Od razu by wynajął.. co ja mowie! Rozkazal, Matarskiemu niewolnikowi zrobic to za niego! – powiedział z gorycza Mechanik John.
- co panu odbilo?! Przeciez Amarzy już od kilkudziesięciu lat nie posiadaja niewolnikow.
- i to niby wasza zasluga? To MY zmusiliśmy Was, abyście uznali nas za osobna frakcje, i zezwolili zyc w spokoju.
W pomieszczeniu zapadla gleboka cisza, powietrze jakby zgęstniało. Jeśli mucha dostala by się na okret i wlasnie latala sobie spokojnie w magazynach, to pewnie jej bzykanie dotarloby do uszow obecnych przy tej rozmowie. Ale tak się nie stalo, było tylko wszech ogarniajaca cisza.
- no to co? Może po flaszeczce wina na rozluźnienie atmosfery? – zagadnął wesolo kapitan próbując ocieplic atmosfere i przerwac ten impast.
- pojde po nie – powiedział zrezygnowany Majtek.
- a ja lepiej pojde spakowac swoje rzeczy, jak rozumiem za 5min będziemy dockowali do stacji? – spytal porozumiewawczo pastor.
- tak, pewnie tak – odpowiedzial bez namyslu kapitan.
Podroz dobiegla konca, gdy cala czworka schodzila z pokladu widzieli jak roboty zajmuja się rozładunkiem ich towaru, statek „lewitowal” nad wielka platforma, a roboty wielkości staroświeckich ciężarówek z widlakami zamiast rak wlatywaly puste i wylatywaly z kontenerami, z ladowni statku. Cale przedstawienie mogli oglądać przez szybe w korytarzu biegnącego do glebi stacji.
- to ja się tu pozegnam, jestem wdzieczny za pomoc w dotarciu tutaj i.. przepraszam za moje zachowanie, po prostu nie przepadam za podrozami kosmicznymi – staral się mowic porozumiewawczym tonem Pastor.
- już w porzadku, ja również przepraszam za moje zachowanie, poniosło mnie, pewnie przez zmeczenie tym calym lataniem. Może skusi się pastor na piwo w kantynie? – powiedział majtek również porozumiewawczym tonem.
- brzmi interesująco, a pan? Panie Komandorze, przyłączy się?
- niestety nie mogę, musze się spotkac z kims, chłopaki przelałem wam już kase za ten kurs, dzieki wielkie za pomoc i do zobaczenia w przyszłość. Bezpiecznych lotow! – odpowiedzial spokojnie kapitan.
- Bezpiecznych lotow! – odpowiedziala cala trojka, i udali się wspolnie do kantyny.
Gdzie on może być? – pomyślał kapitan – a! już wiem, pewnie w tym nowym klubie omega, ja mu dam takie igraszki.
Klub omega slynal ze swoich tancerek gogo i czestych bijatyk, może nie było to bezpieczne ani przyjemne miejsce, ale ludzie i tak do niego garneli chcąc się sprawdzic bądź po prostu pooglądać jak egzotyczne tancerki pokazuja swoje wdzieki. Nim Peterson dotarl do drzwi klubu, już ze znaczenej odleglosci przed klubem, było slychac muzyke i czuc basy bijace po kadlubie stacji i po chwili go zobaczyl. Mlody chłopak 1,7m wzrostu, szczuply o inteligentnym przenikliwym wzroku, awanturowal się z ochroniarzem który nie chciał go wpuscic.
- Nie wejdziesz! Już Ci tłumaczyłem jestes za mlody, a nie chcemy mieć problemow jak Cie tam zatłuką. – odpowiedzial mu znudzonym tonem ochraniarz.
- Daj spokoj, umiem o siebie zadbac, nie bądź ba..
Uderzenie w tyl glowy przerwalo mu w polowie zdania.
- co do.. dziadek?! – twarz młodego chłopaka ropromienila się na widok starego Komandora – co Ty tu robisz?
- co Ja tu robie? Co Ty tu robisz? Nie wiesz ze takie kluby sa dla dorosłych? – odpowiedzial z uśmieszkiem kapitan.
- ale ja jestem dorosły! Ukonczylem 18lat w zeszłym tygodniu.
- jestes pełnoletni - powiedział z naciskiem Peterson - co nie znaczy dorosły, już! Dawaj! Musimy pogadac, a przez ta muzyke nie slysze wlasnych mysli – biorac go pod ramie poszli razem korytarzem w nieznane..
P.S. Pierwsza powiesc w moim zyciu:) moze i kiepska ale lepsza taka konkurencja niz zadna:P
Przepraszam wszystkich "swiadomych" o mieszanie rangi kapitana i komandora ale nie chcialo mi sie juz wymyslac innych zamiennikow.
Nawigacja
[#] Następna strona
Idź do wersji pełnej