Eve Online > Background

Zbiór krótkich opowiadań ze świata Nowego Edenu

<< < (2/3) > >>

lukez1:
Jak ja tego nienawidzę, która to godzina ? Ja pier***e... Zwlekł się z łóżka, poszedł pod prysznic. Trochę go to postawiło na nogi.
- Billy, wyluzuj trochę ! Nie będę Cię krył przed sierżantem w nieskończoność, w końcu wpadniesz. Za to, w skrajnych przypadkach, można wylecieć !
- Oooo, mamo... Tak, to był ostatni raz - Billy jęczał jak rozleniwiona kotka - co za masakra, nigdy więcej ! Daj mi coś na głowę,
proszę !
Martin był najlepszym kumplem Bill'ego, nie raz ratował mu tyłek przed zwierzchnikami. Przyrządził mu szybko jakaś dziwną mieszankę, wstrząsnął i nalał do kubka.
- Co to ? Śmierdzi jak stare skarpety...
- Bo to są stare skarpety, pij !
Wypił duszkiem, z trudem opanował odruch wymiotny. Co za świństwo, znęca się nade mną już od rana, gamoń !
- Mówiłem Ci wiele razy, nie bierz nic od jakichś niesprawdzonych dealerów. Wiesz czym to grozi: drgawki, piana z pyska, śpiączka ! Ale Ty zawsze ku**a wiesz lepiej, co ?
- Daruj mi, tatusiu ! - zadrwił Billy
Martin widać zatroskany, sprawdził czy jego współlokator nie ma gorączki. Znał się na medycynie i chemii, wśród kadetów miał ksywkę: 'doktorek', ale był znany także wśród oficerów ze swych niesamowitych umiejętności. Potrafił wydestylować w kuchennych warunkach doskonały alkohol, znał się na podstawowych lekarstwach pospolitych chorób i do tego był zawsze chętny do pomocy. Taka to już była specyfika koszar: jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Wpajano to młodym kadetom, że gdy wylecą na front będą mogli liczyć tylko na siebie nawzajem. Nie będzie sielanki, tylko krew i chwała w imię Wolności i Federacji. Gdy jeden kadet zostanie złapany na czymś niedozwolonym, cała kompania 'garuje' za karę. W zależności od sierżanta, który opiekuje się kadetami kary bywają różne.
Tym razem, na szczęście udało się uniknąć kary - Billy nie został złapany.

----------------

- ... super, to widzimy się w piątek wieczorem. Nie śnij o mnie za długo kotku, bo spóźnisz się do pracy ! Pa - nie było łatwo, ale
udało się. Niesamowita dziewczyna, chyba się zakochałem...

----------------
Nareszcie, tylko ja i Ty - moje maleństwo. Uwielbiał samotne rajdy, swoim Imicusem - 'Kitty's Paw'. Zaraz zobaczymy, co tam słychać na piątym księżycu. Sprawdził odczyty skanera. Noo... gdzie jesteś, maleństwo ? Zwiększył promień skanowania, rozłożył mocniej kąt promieni skanera. No, pokaż się ! Zmarszczył brwi, skupił się zaczął przypominać sobie spokojnie lekcje skanowania u porucznik Diany O'Donnell. Jego ruchy były prawie automatyczne, te dziesiątki godzin przelatanych na symulatorze zdawały się przynosić teraz zamierzone rezultaty. Dalej nic. Coś tu nie gra, sprawdzę jedną rzecz... Odleciał z księżyca piątego w miejsce, z którego poprzednim razem dojrzał Ten dziwny obiekt. Gdy doleciał, powtórzył sekwencję i parametry użyte do poprzedniego skanowania, tego sprzed kilku dni. Mam Cię ! Dziwne obiekty zostały wykryte przez skaner pokładowy. Dlaczego tam nie było widać, tych obiektów ? Hmmm... Dziwne. Po kilku chwilach, zdecydował się wracać do Akademii. Ale myśl o tajemniczym obiekcie, nie dawała mu spokoju.
Dokowanie zostało zaaprobowane.
Akademia Marynarki Federacji była olbrzymią stacją zamieszkałą przez prawie pełen milion ludzi. Oprócz rekrutów, kadetów, kadry oficerskiej i pomocniczej, Marynarka dzierżawiła dużą część swojej stacji korporacjom będącym w przyjaznych stosunkach i wspierającym wysiłek wojskowy Federacji Gallente. Do tego należy doliczyć służby cywilne, przedstawicieli różnych ambasad i oczywiście rodziny wszystkich wspomnianych wcześniej. Stacja żyła swoim własnym życiem, było to swego rodzaju państwo-miasto, które miało swój dzienny rytm.
- Dwa piwa, tylko nie takie sikacze jak ostatnio ! - skrzywił się Billy, gdy wspomniał ostatni wypad do 'Quinnies' z ekipą. Przyniósł
je do stolika, przu którym siedział z Martinem. Co za dzień, może przynajmniej skończy się jakoś po ludzku.
- Co Cię gryzie, przyznaj się ! - Martin czytał w nim, jak w książce
- Aj, szkoda gadać... Ojciec wczoraj dzwonił, żeni się za kilka miesięcy ! Ledwo co mama odeszła, a on już się pociesza... Kawał sukinsyna, tyle tylko powiem ! Nigdy jakoś za nim szczególnie nie przepadałem, ale teraz to przesadził - pociągnął dużego łyka z kufla.
- Spróbuj go zrozumieć, on też nie miał łatwo w życiu...
Nagle przerwał Martinowi sygnał w komunikatorze, piskliwy i nieprzyjemny. Zerwali się obaj na równe nogi i nie dopijając swoich piw wybiegli z lokalu. Prędkość jaką osiągneli, porównać można do wygłodniałego geparda, który spostrzegł właśnie swoją kolację.
- Za stary jestem na takie harce - ciężko dysząc wyrzucił z siebie Martin, obaj siedzieli teraz w swoim pokoju. Bezskutecznie starali się uspokoić oddech
- Jeżeli Nelson nas widział, to jesteśmy w dupie... - odpowiedział cicho Billy, dukając słowami między wdechem a wydechem
Po kilkunastu minutach, gdy powoli doszli do siebie, Billy zapytał:
- Kto u nas na roku jest najlepszy z Astrogeologii ?
- Chyba Mitch, czemu pytasz ?
- Aaa, mam taką sprawę do niego... Chodzi o dziwny odczyt ze skanera, podczas mojej ostatniej eksploracji - Billy nie chciał nikomu o tym mówić, ale Martin to była jedyna osoba, której tutaj ufał. Jemu mówił praktycznie wszystko - Bardzo mnie to ciekawi, ale nie wiem gdzie szukać informacji na ten temat
- Zapytaj też może porucznik O'Donnell, ona swego czasu sporo latała i badała różne dziwne rzeczy...
- Ok, dzięki Martin ! Tak właśnie zrobię...

(c.d.n)

lukez1:
- W czym mogę pomóc, kadecie ? - porucznik O'Donnell, nie była zbyt przyjemna w rozmowie i obyciu od czasu swojego rozwodu z Gillianem Phorpsem, oficerem Służb Specjalnych. Krążą plotki, że podczas jednej z akcji gdzieś w Genesis (dokładny system jest objęty tajemnicą), oficer Phorps wdał się w romans z szamanką Vherokior. Porucznik nie zna dokładnie ani imienia tajemniczej kobiety, ani dokładnych szczegółów. Po akcji jednak, gdy Gillian powrócił - był totalnie zaaferowany nową znajomością. Od tamtego czasu, porucznik całe swoje życie oddaje Akademii. Jest sumienną i dokładną osobą, prowadzi zajęcia dla kadetów z trzeciego i czwartego roku z eksploracji i skanowania. Ma olbrzymią wiedzę teoretyczną, z zakresu ciał niebieskich i transformacji Przestrzeni. 'Życzliwi' twierdzą, że latała na misje szpiegowskie w rejony objęte ciężkimi walkami z Caldari - i nie jest dokładnie jasna jej rola w tych misjach, tzn. dla kogo były one wykonywane. Tak czy inaczej porucznik cieszy się sporym szacunkiem na Akademii, zasłużenie bądź nie. W czasie wojny domowej, pojęcie zdrajcy lub bohatera, nie jest takie łatwe do rozróżnienia, nawet dla tych wszystkich, którzy znają całą prawdę...
- Pani porucznik, kadet Ujah ! Chciałbym z panią skonsultować bardzo ciekawy przypadek, który mi się przytrafił w czasie eksploracji...
- Spocznij, kadecie Ujah ! Tylko szybko, nie mam zbyt dużo czasu - przerwała mu porucznik O'Donnell
Streścił jej sytuacje, w której się znalazł. Powiedział o swoich spostrzeżeniach, oraz wnioskach.
- Kadecie Ujah, chcesz się zająć tą anomalią ? - zapytała niespodziewanie
- Bardzo bym chciał, te zjawisko nie daje mi spokoju. Niestety, nie mogę znaleźć informacji na ten temat...
- Pomogę Ci, jednak nie za darmo. Zbadasz tę anomalię, porobisz zdjęcia oraz udokumentujesz wszystkie wnioski. Dasz mi to do sprawdzenia, polecimy tam... Opublikujemy to jako nową pozycję w bibliotece Akademii, być może trzeba też będzie uaktualnić jakieś archwialne publikacje Biura Zasobów Wiedzy. Będzie Cię to kosztowało wiele miesięcy ciężkiej pracy, ale poznasz całą złożoność procesów administracji oraz będziesz miał na koncie swoje pierwsze odkrycie. Jeżeli się zgodzisz przyjąć te warunki, będę Twoim opiekunem... Jeżeli rozegrasz wszystko dobrze, być może ukończysz Akademię z wyróżnieniem i na stałe zapiszesz się w historii Marynarki Federacji.
- Nie wiem co powiedzieć... Nie myślałem nigdy o karierze naukowca - Billy był zdumiony, w jednym momencie otworzyły się przed nim niesamowite możliwości kariery, z drugiej jednak strony poczuł olbrzymią odpowiedzialność, która ciążyła mu jak żelazne kajdany
- Rożne są ścieżki kariery, jednak niezależnie od tego co będziesz chciał robić w przyszłości, wiedz jedno kadecie. Na wszystko trzeba zapracować, nic nie przychodzi łatwo i przyjemnie. Prawdziwe życie żołnierza, to nie są tylko parady i czyste mundury... Zdążyłeś się już chyba o tym przekonać !
- Tak jest !
- Zastanówcie się kadecie Ujah, Federacja was potrzebuje ! Odmaszerować...
Odszedł zszokowany, co za dzień. Dopiero co byłem w ciepłych pieleszach, nikt nic ode mnie nie chciał. A tu nagle z dnia na dzień dostaję życiową szansę, której tak na prawdę nie chcę ! Co za dzień...
Służba nigdy nie kojarzyła mu się z fanfarami i paradami, ale dzisiaj akurat przypadał jego dyżur sprzątania. Z deszczu pod rynnę !
- Martin i ja posprzątamy stołówkę, Robert, Mitch i Katleen pójdą do kuchni, Triss i Jake korytarz. Jakieś pytania, coś jest nie jasne ?
Wszystko było jasne, Billy był naturalnym przywódcą. Nigdy o to specjalnie nie zabiegał, ale to przychodziło mu naturalnie... Ludzie go słuchali, widzieli w nim autorytet.
- No to ruszać dupy...

-------------

- Porucznik O'Donnell złożyła mi propozycję, odnośnie tego odkrycia. Miałbym udokumentować moje prace eksploracyjne, na ten temat i opublikować wyniki. Czujesz stary ? Przecież ja się nie nadaję do takich rzeczy... Nie chce mi się bawić w tą całą biurokrację.
- Spróbuj. Nie odrzucaj z wejścia szansy, którą dało Ci życie ! Wiesz ilu ludzi chciałoby się z Tobą zamienić ? Poza tym...
- A Ty chciałbyś się znaleźć na moim miejscu ? Chciałbyś dostać TAKĄ szansę ?
- Mnie to raczej nie pociąga, mnie nie interesuje eksploracja... Fakultet Zaawansowanej fizyki albo chemii, to co innego.
- Mnie to też nie pociąga, nie chce spędzać czasu przed komputerem przez następne kilka miesięcy. Robić symulacji, pisać wnioski, badać itd.
- Nie pier**l ! Kochasz eksplorację, chciałeś to robić odkąd Cię znam... Przyznaj, że jesteś leniwy !
- Chciałęm latać i eksplorować, a nie być naukowcem... Czuć wolność, odkrywać nieznane, przeżywać przygodę swojego życia niezależnie.
- Powiedziałem Ci co myślę...
Sprzątali stołówkę dobrą godzinę. Co on sobie k**wa myśli, nie jest moim ojcem ! Hmmm, może ma rację. Zaraz, chwila... Dzisiaj jest piątek, która godzina ? No to ładnie, pierwsza randka z Natashą a ja, jak zwykle, spóźniony...
- Martin, muszę spadać... Mam dzisiaj randkę z Natashą ! - mop z łoskotem odbił się od płytek, mało nie przewracając wiadra z brudną wodą. Billy wybiegł ze stołówki wyciągając na prędce komunikator. Wysłał napisaną w biegu wiadomość, w momencie gdy otwierał drzwi do swojego pokoju. Wział szybki prysznic, ubrał się i już był w drodze 'na przepuskę'. Umówił się w 'Quinnies', był spóźniony już prawie godzinę. Wszedł do lokalu, rozejrzał się. Mam nadzieję, że gdzieś tu jeszcze jest... Zagryzł dolną wargę i podszedł do barmana. Dzisiaj było wyjątkowo dużo ludzi, mysiał się przeciskać. Jednak nie doszedł do barmana, gdyż po drodze, rozglądając się, dostrzegł Natashę...
Siedziała na kanapach, w towarszystwie kilku nagrzanych facetów. Przyszli szukać przygód, na ich nieszczęście właśnie zamierzałem odebrać im ich dzisiejszą szansę. Przecisnął się między kilkoma stolikami, i znalazł się przy kanapie. Natasha dostrzegła go zanim doszedł do kanapy. Siedziała między dwoma facetami, jeden obejmował ją pijąc drinka, drugi palił papierosa i coś opowiadał. Wyglądała na niezbyt zaangażowaną w rozmowę. Puściła Billy'emu oko i uśmiechnęła się kącikami ust. No tak,już się hieny zainteresowały moją łanią. No dobra Billy, wciągnij powietrze i ognia !
- Aaaa, Natasha... tutaj jesteś ! Wszędzie Cię szukałem - będę grał głupa, może obejdzie się bez mordobicia - dziękuję panowie, że zechcieliście zaopiekować się moją kobietą - podał jej rękę, ona po chwili wahania podała mu dłoń, i już pomagał jej wstać, gdy nagle dłonie jednego z mężczyzn zatrzymały ją.
- Zaraz, zaraz... Niunia bawi się dzisiaj z nami. Nic nam nie wiadomo, o żadnym facecie ! Zjeżdżaj stąd pajacu, bo zaraz się zrobi nie przyjemnie !
Natasha wyczekała moment, żeby zobaczyć co zrobię. Nie mogę teraz dać ciała, nie obejdzie się bez bójki... Rozejrzał się, ale nie widział w tłumie nikogo z Akademii.
- Zabierz te łapska, buraku. Powiedziałem Ci, że pani idzie ze mną - złapał Natashę w talii i szybkim ruchem uwolnił ją z objęć podciętego faceta. Chwilę później wstali obaj, akurat młody kadet zdążył postawić swoją 'randkę' na podłodze, był zwrócony plecami do mężczyzn. Odwrócił się w sam raz, by dostać silny cios tuż pod oko. Stracił równowagę, wpadł z impetem w sąsiadujący stolik tłukąc kufle i przewracając się razem z nim...

(c.d.n)

lukez1:
Nie uciekał przed towarzystwem, ale w głębi serca czuł, że towarzystwo kogokolwiek odziera go z intymności, zwłaszcza gdy rozmyślał...
- No i co powiesz, przystojniaku ?
Wyrwało go z osłupienia czułe pytanie. Natasha opatrywała rozcięty łuk brwiowy, który zalewał krwią całą lewą część jego twarzy. Jake, Robert i Martin, ze zrozumieniem kiwali głowami   .
- Dzięki, uratowaliście mi dzisiaj dupę. Jeden za wszystkich...
- Wszyscy za jednego ! - odpowiedzieli chórkiem.
Martin przyniósł domowy słoik z niezidentyfikowaną maścią, Natasha wcierała ją delikatnie w opuchnięte miejsce.
- Nie prędko ci macho pojawią się znowu w 'naszym barze' !
Drzwi do pokoju się otworzyły. Wślizgnęła się Triss, która niosąc butelkę i 3 szklanki starała się zrobić jak najmniej hałasu. Polali do szklanek i wznieśli toast: "Za kolejną wygraną bitwę !"

-------------

Na świecie jest wiele szlachetnych rzeczy, o które można walczyć: Wolność, Miłość, Życie. Jednak głównym motorem wszystkiego jest Władza, Pieniądze, Prestiż... Co ja tu robię ? O co ja będę walczył ? O siebie, o rodzinę, o przyszłość ? Szedł właśnie na zajęcia z teorii taktyki, lubił ten przedmiot. Prowadził go emerytowany dowódca jednej z flot walczących 'o Pokój w Solitude' - major Frideric Kell. Był to przykład tragicznej pomyłki, która kosztowała Sztab Marynarki Federacji wielu doświadczonych pilotów. Często w czasie wykładów, zdarzało mu się robić długie dygresje na temat kampanii, w której brał udział. Kadeci go kochali, nazywali go "Wujkiem". Potrafił On porwać wyobraźnię oraz emocje słuchających. Jego wspomnienia zawsze były pełne pasji tak, jakby na prawdę wierzył w to, o co walczył ! Billy szukał w Nim inspiracji...

-------------

Opuchlizna nie była tak widoczna, jak się spodziewał, że będzie. Maść w dziwnym słoiku działała cuda.
- Ładnie się goi. Powiedz, jak będzie bolało... - zbadał go możliwie delikatnie, sprawdził czy nie robią się obrzęki
- Będę żył, dzięki stary ! Jeszcze raz, gdyby nie wy tam w barze...
- Daj spokój, ktoś musiał nauczyć tych łachmaniarzy dobrych manier - uśmiechnął się szczerze Martin - a co teraz z Tobą i Natashą ?
- Nie wiem, trochę zgłupiałem na jej punkcie... - zamilkł nieoczekiwanie
- Dokończysz ?
- Może kiedy indziej. Nie mogę przestać myśleć o propozycji, którą mi złożyła porucznik O'Donnell. To się jakoś nie trzyma kupy...
- Do kiedy zamierzasz dać jej odpowiedź ?
- W najbliższym czasie... Ale nie wiem... Martin, czego Ty pragniesz od życia ?
- Hehe, niczego ! Zajebiście mi się podoba moje życie, robię to co kocham...
- Poczekaj, wróć... Po kolei, pytam poważnie ! - spojrzał na Martina jednoznacznym wzrokiem, oczekując bardziej 'filozoficznej' odpowiedzi
- Wiesz Billy, życie jest kombinacją wielu rzeczy, które współpracują ze sobą, bądź też zaciekle rywalizują. Musisz odkryć swoją drogę w życiu, nikt tego za Ciebie nie zrobi. Ja Ci mogę powiedzieć tyle, że ja wiem po co wstaję rano... Chcę wierzyć, że gdziekolwiek będę mieszkał, cokolwiek będę robił - będę robił to z pasją. Wiesz czego pragnę ? Pragnę czynić świat lepszym, chcę żeby ludzie mnie kochali za to kim jestem, chcę zachwycać się poranną kawą z moją przyszłą żoną, chcę doczekać dnia, w którym mój syn powie: Tato, kocham Cię !
Billy, to od Ciebie zależy kim będziesz... Spójrz wewnątrz siebie i odpowiedz sobie na to podstawowe pytanie, tzn. Kim ja jestem ? Wtedy, będziesz wiedział co robić dalej. Nie będę Ci nic doradzał stary. Jesteś moim najlepszym przyjacielem, ale to Ty musisz obrać drogę !
- Rozumiem, dzięki stary za parę słów od serca !
- Pogadamy wieczorem, będziesz dzisiaj w 'Quinnies' ?
- Nie wiem, jakoś się zgadamy. Trzymaj się !

Ufffff, no to mi powiedział. Nawet z moim ojczulkiem, nigdy nie rozmawiałem na takie tematy... Stary dobry Marti, co za dzień. Dobra, lecę na ćwiczenia. Dzisiaj znowu mam lot zwiadowczy na symulatorze...

-------------

- Co się stało kadecie, czy wszystko w porządku ?
- Tak jest !
- Dobrze, w czym mogę pomóc ?
- Pani porucznik, myślałem nad propozycją złożoną w sprawie udokumentowania dziwnej anomalii... moje nazwisko Ujah, Bill Ujah.
- Ahh, tak. Podejdźcie tu, siądźcie... Czy już się zdecydowaliście kadecie Ujah co dalej ?
- Tak, jest !
- No więc ? - nastała chwila ciszy
- Zdecydowałem się skorzystać z szansy, którą Akademia przede mną...
- Świetnie ! Rozpoczynamy więc od razu. Słuchajcie uważnie kadecie: potrzebuję pełnej dokumentacji z ostatniego lotu w tamtym rejonie: koordynaty, odczyty ze skanerów, czarnej skrzynki...
Po pewnym czasie się wyłączył na przyjmowanie informacji. Chwała, fanfary i konfetti zostały zastąpione pustą listą czynności, które teraz musiał wykonać. Ahhh, zobaczymy co teraz z tego wyjdzie. Zawsze warto próbować !
- To wszystko, jakieś pytania ?
- Nie, wszystko jasne.
- W takim razie, oczekuję raportu pod koniec tygodnia. Kadecie Ujah, możecie odmaszerować ! - wyszedł z gabinetu oficer O'Donnell lekko przytłumiony i zszokowany
Idę się upić, mam w końcu co świętować ! Wysłał wiadomość do Martina, Triss i Jake'a... Nie chcę być dzisiaj sam, potrzebuję poczuć bliskich !



Nie uciekał przed towarzystwem, ale w głębi serca czuł, że towarzystwo kogokolwiek odziera go z intymności, zwłaszcza gdy rozmyślał...
Nie dzisiaj jednak.

(c.d.n)

Ellaine:
Chcesz straszliwej krytyki człowieka przetrenowanego latami na fahrenheit.net.pl/forum gdzie redaktorzy zjadają młodych wannabe żywcem a z ich skóry szyją sobie narzuty na fotele? :)

ch4os:
Albi bądź wyrozumiały;), mi np. podobają się te fragmenty, lekkie i przyjemne - w sam raz do poczytania przy akompaniamencie paskudnego poniedziałkowego deszczu. Co najważniejsze są osadzone w świecie eve, a tak rzadko mam okazje poczytać o czymś co się dzieje w nowym edenie i nie jest to kolejny nudny raport z bitwy.

@lukez1
Niezależnie od tego czy Albi cię zbeszta czy wyniesie pod niebiosa - masz pisać dalej!

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

[*] Poprzednia strona

Idź do wersji pełnej