Eve Online > Background

Zbiór krótkich opowiadań ze świata Nowego Edenu

<< < (3/3)

Ellaine:
Zadeklarowalem sie ale teraz mam zleconko i marudzenie o tekstach musi poczekac :(

lukez1:
Mijały tygodnie ciężkiej pracy. Latanie, badania, raportowanie, wytyczne, picie, seks, kac. Billy pierwszy raz w życiu poczuł, że w jego życiu może chodzić o coś więcej, niż mgliste marzenia o spełnieniu swoich bliskich pragnień. Dni zlewały mu się w miesiące, a te miesiące zaprowadziły go nieuchronnie do końca roku akademickiego. Momentu prawdy, który jest podsumowaniem ciężkiej pracy kadetów. Ten rok był jednak inny od wszystkich poprzednich, które Billy przeżył w czasie swojego pobytu w Akademii... Nie chodzi o to, że w jego życiu pojawiła się Natasha O'Neil, która wypełniła ukrytą pustkę pragnień, o której Billy nie miał pojęcia wcześniej. Nie, nie chodzi również o to, że Billy wziął się w końcu do pracy, zaliczył zaległe przedmioty i rozpoczął zaawansowane badania, które w przyszłości miały go doprowadzić do nie bagatelnego odkrycia. Jego przyjaciele, Martin, Triss, Jake, Robert, Mitch, Maria oraz wszyscy, których darzył szacunkiem. To wszystko było ważne w jego życiu, zawsze to podkreślał. Jednak chodziło o coś innego, coś bardzo subtelnego...
- ... witam także kadetów, którzy jeszcze nie kończą w tym roku Naszej Akademii, ale których pasja i ciężka praca na pewno zaprowadzi do tego samego punktu w ich życiu. Żywię olbrzymią nadzieję, że tak jak ich starsi koledzy i koleżanki, będą kończyć Akademię z podniesioną głową !
Billy nie zbyt lubił oficjalne inauguracje i różne takie. Czuł się tam głupio, ale jednocześnie wiedział, że jest to nie uniknione. Stał jako jeden, z kadetów przedostatniego roku, w długim szeregu stojących na baczność. Nienaganne mundury 'niebiesko-srebrnych' dodawały splendoru całej uroczystości.
- Za chwilę będziemy świadkami przysięgi, jaką nasi kadeci złożą przed Władzami Akademii i przedstawicielami Władz Państwowych, to zawsze jest wielka chwila... Tu i teraz, patrzymy na przyszłą dumę Marynarki Federacji ! Ci chłopcy, w przyszłości będą bronić pięknego snu, który kiedyś został urzeczywistniony przez naszych przodków - Wolność, Sprawiedliwość, Demokracja ! Gratuluję Wam z całego serca i życzę długiej służby i Chwały na polu walki ! Dziękuję.
Rozgrzmiały oklaski, tysiące kadetów, rodziny, władze akademii, goście i dziennikarze. Billy poczuł się momentalnie straszliwie przytłoczony tym splendorem, teatrem. Przypomniał sobie jeden z wykładów majora Kell'a:
"Będziecie się znajdować w różnych sytuacjach. Pamiętajcie, że gdy będziecie ginąć gdzieś tam w kosmosie, to Waszym jedynym sprzymierzeńcem jest nie tylko kolega ze szwadronu, skrzydła czy floty. Gdy Wasi przyjaciele będą ginąć, gdy będzie się Wam wydawało, że walka nie ma sensu i wszystko już stracone. Przypomnijcie sobie, po co to robicie ? Ten świat jest czymś więcej, tutaj walka nie jest prowadzona tylko przy pomocy statków, flot i miliardów ISK. Walka toczy się przede wszystkim wewnątrz Ciebie i mnie ! Kim jesteś ? Otwórz oczy i spójrz przed siebie, jeżeli widzisz tylko wroga przed Tobą, to zgiń w chwale jak prawdziwy patriota ! Jeżeli jednak, widzisz za wrogiem lepszą przyszłość dla swojej rodziny, kraju i świata, to go zabij i wróć  na stację z informacją... Zadanie zostało wykonane, Admirale !
Wasi przyjaciele będą ginąć. Wasz dowódca poświęci całą flotę, jeżeli będzie trzeba. Co z tego dla Was ? Myślicie że coś Wam się należy ? Powiem Wam coś: Gówno Wam się należy ! Dziękuję... do zobaczenia, za tydzień." Przypomniał sobie brawa, jakie dostał major Kell za swoją dygresję - porównał je z brawami dla Komandora za przemówienie. Uśmiechnął się w duszy, jego kąciki ust złożyły się znacząco.
- Do hymnu, baczność !
Sztandary zostały przechylone ku przodowi, kompania honorowa szła powoli ku absolwentom. Gdy doszli naprzeciw, hymn federacji został zagrany. Słowa rozbrzmiały, podniosły atmosferę... Flashe, relacje telewizyjne, trąbki. Billy nagle poczuł, że napływają mu do oczu łzy... Stał jednak sztywno, zamrugał oczami, jednak cienka strużka spłynęła mu po policzku.
Po hymnie rozległ się głęboki głos absolwentów:
- Przysięgam, zawsze służyć dobru Federacji. Walczyć o wolność wszędzie tam, gdzie jest ona zagrożona. Być sprawiedliwy i szlachetny w życiu osobistym i podczas służby w barwach Federacji. Być odpowiedzialny za...
Znał te słowa na pamięć, często zastanawiał się nad ich głębszym sensem. Często zastanawiał się, czy rzeczywiście one coś znaczą dla tych wszystkich ludzi, dla niego ? Dzisiaj, gdy kończył się kolejny rok jego pobytu w Akademii znał już odpowiedź na to pytanie...

-------------

- Za kolejny rok, panie i panowie ! - Robert wzniósł toast
- Za kolejny... - rozległ się chórek przyjaciół
Siedzieli w 'Quinnies', wszystko było takie samo jak zawsze... Ale jednak, wszystko było inne niż zwykle ! Coś się zmieniło, piwo smakowało inaczej, rozmowy były cichsze, a zapiekanki bardziej sycące. Dym, który zawsze był nieznośny, teraz Billy wciągał nozdrzami i całym sobą. Ktoś chciał go poczęstować jakimś 'lekarstwem na smutek', ale odmówił. Od dzisiaj nic nie wyglądało już tak samo...


Koniec.  :o

lukez1:
Tytuł: Nieznajomi

Minęły już dwa dni, odkąd wielka bitwa rozegrała się w The Bleak Lands. Wojna dawała się wszystkim we znaki, długie działania jednak zawsze uderzają najbardziej w niewinnych. Nie zawinione krzywdy ludności cywilnej były codziennością w tym rejonie od wielu miesięcy. Tutaj w zależności od tygodnia, systemy przechodzą z rąk do rąk. Jest za wcześnie, żeby przejmować planety. Sytuacja w przestrzeni w każdym momencie może ulec zmianie. Szkoda czasu na szturmowanie planet...
A jednak często, jako pokaz siły i zbliżającej się niechybnej okupacji, floty zwalczających się frakcji dokonują okrutnych bombardowań. Nie chodzi o strategiczne cele i taktyczną przewagę, budowaną w oparciu o konsekwencję i błyskotliwość dowódców. Chodziło o terror i zwątpienie, które były podstawową bronią każdej floty. Rozpacz, powoli szerząca się w trakcie kampanii pośród ludności cywilnej była zawsze dodatkowym sprzymierzeńcem i pożądanym efektem. Nie było miejsca na miłosierdzie: płaczące dzieci, jęczący ranni, zawodzące wdowy. Zgliszcza budynków, wraki statków, brud, kurz. Nie ma w tym splendoru, nie ma chwały i fanfar. Jest rzeczywistość wojenna.
Miasto New Haven, było zamieszkane przez blisko półtora miliona dusz: głównie cywili, ale także funkcjonariuszy administracyjnych, członków milicji kolonialnej. Wczoraj po przelocie floty Wroga, kilka dzielnic znacznie ucierpiało. Zniszczonych zostało wiele budynków mieszkalnych, urzędów, szkół i nawet szpitali. Była to katastrofa dla miasta. Ludzie krzątali się bez celu, próbowali się jakoś zorganizować, odgarniać gruzy i ratować rannych. Większość nawet nie zauważyła w nawale pracy i zwątpienia jadących ciężarówek. Długi konwój dojechał na główny plac miasta - wielki rynek, na którym często odbywały się imprezy plenerowe, happeningi teraz został zmieniony w olbrzymi parking. Ludzie wysiadali pośpiesznie, rozpakowywali potrzebny sprzęt i ciężkie skrzynki. Widok ten przyciągał gapiów, którzy najpierw obserwowali sytuację z boku, by po krótkim czasie przyłączyć się do pomocy przybyłym nieznajomym. Ustawiano dziesiątki namiotów, podłączano elektronikę i wypakowywano wszelkiego rodzaju sprzęt oraz zaopatrzenie. Na środku ustawiono bardzo wysoki maszt z logiem organizacji - złoty pierścień podzielony na trzy równe części.
Po nie całej godzinie uruchomiono pierwsze szpitale polowe, stołówki, oraz punkty organizacyjne. Wydawano ciepłe posiłki, lekarstwa, wykonywano zabiegi lekarskie, rozdawano koce oraz słodycze i zabawki dla najmłodszych. Powoli gromadzące się tłumy, tłoczyły się na placu oraz wokół niego. Nieznajomi nie przyjechali tylko z ciężarówkami załadowanymi sprzętem, ale co chyba ważniejsze - z życzliwością, zrozumieniem i nadzieją, której najbardziej brakowało wielu tym ludziom. To nie był pierwszy nalot, który nawiedził te miasto od początku wojny. Ludzie nie tracili hartu ducha, wstawali z kolan za każdym razem... Jednak świadomość, że nie zostali zapomniani, że ktoś się o nich upomniał dodawała otuchy.
Nieznajomi nie głosili haseł politycznych: nie mówili co jest dobre, a co jest złe. Nie oceniali, nie złorzeczyli. Byli blisko, pocieszali i w pokornej ciszy zajmowali się rannymi. Pracowali nieprzerwanie do zmierzchu. Ludzi gromadziło się coraz więcej...
Ciężarówki, jedna po drugiej odjeżdżały. Jak się mówiło między ludźmi, powoli brakowało zasobów na działanie szpitali... Ciężarówki musiały pojechać po zaopatrzenie do bazy przeładunkowej, która łączyła z frachtowcem orbitującym w przestrzeni. Organizacja miała status neutralny, pomagała bezwarunkowo wszystkim, którzy mogliby ich potrzebować. Mieli zapewniony immunitet wobec wszystkich frakcji w Nowym Edenie.

Ciężarówki, frachtowce, statki, sprzęt elektroniczny. Miliardy ISK wydawane na paliwo, żywność i amunicję. Upiorna codzienność wojny dawała o sobie znać w każdym każdym rejonie Przestrzeni. Smutek i rozpacz rodzi jednak poczucie współczucia i solidarności.
Jakie to ludzkie...

lukez1:
Tytuł: Drugi plan

Szli powoli długim korytarzem. Światła migotały, były przygaszone. Przyprowadzeni do olbrzymiej sali, zostali przywitani przez troje ludzi. Gospodarze ubrani byli w galowe mundury Marynarki Floty Caldari. Gdy drzwi się otworzyły, zwrócili się w kierunku gości i z szacunkiem skłonili głowy. Młodszy oficer, który prowadził przybyszy do tego pomieszczenia uprzejmie zaprosił Ambasadora oraz jego świtę do środka. Hrabina Danov skinęła ręką i weszła otoczona swoimi współpracownikami. Szła powoli, majestatycznie. Była typową przedstawicielką Starych Rodów: z głową wysoko podniesioną, o ostrych rysach i grymaśnej mimice. Jednak, w odróżnieniu od powszechnie panującego stereotypu, potrafiła prowadzić negocjacje z przedstawicielami każdej Frakcji w Nowym Edenie. Nie miało dla niej żadnego znaczenia, czy dyskutuje z Admirałem sojuszniczej floty wojennej czy tez wpływowym businessmanem Intaki, dorabiającym się miliardów ISK na handlu bronią z terrorystami walczącymi przeciwko Imperium, które kochała.
- Pani Hrabino, miło mi gościć Panią na pokładzie mojego statku. Dziękuję za przyjecie mojego zaproszenia ! - mężczyzna, który przemówił wyglądał na prawdziwego 'gospodarza' tego spotkania. Mówił spokojnie i donośnie. To on tutaj podejmował decyzje...
Ambasador skinęła głową na znak, że jest rada z kurtuazji Admirała. Rozejrzała się po pomieszczeniu i szybko wyszeptała na ucho jakieś polecenie do swojego pazia. Ten skłonił głowę nisko.
- Admirale, Imperatorowa jest wielce rada z Waszego przybycia. Spodziewamy się, że obecność Marynarki Caldari wpłynie pozytywnie na dalszy przebieg działań wojennych w tym Rejonie.
- Proszę, usiądźmy przy stole - zaprosił Admirał swoich gości.
Kurtuazyjnym uśmiechem i wystudiowanym gestem wskazał miejsca przy długim stole konferencyjnym. Świta ambasadorska szybko odstawiła krzesło, przygotowała miejsce dla hrabiny. Admirał spojrzał na swoich współpracowników, spojrzał na służących amarrskich i hrabinę Danov. Mimowolnie wzruszył ramionami i cicho westchnął z politowaniem na zabobon i zacofanie obyczajowe swoich sojuszników. Krzesła były ustawione w dwa rzędy: w pierwszym siedziała hrabina oraz jej doradca, w drugim reszta świty pocztu ambasadorskiego.
Doradca był dość ciekawą postacią, totalnie nie pasował do wytwornej Ambasador. Wychudzony, łysiejący mnich, który zdawał się ledwo trzymać na nogach. Spod zmrużonych powiek obserwował Caldaryjczyków przenikliwym wzrokiem. Jego dłonie i stopy były bardzo chude... Wydawały się one niknąć w faldach obszernego habitu. Kaptur był zsunięty i opadał na drobne i smukłe plecy. Kępki siwych włosów oraz proste drewniane sandały związane skórzanym rzemieniem uzupełniały ascetyczną postać starca. Był on pochylony lekko w kierunku hrabiny, która była raczej potężniejszej budowy niż zwykły być kobiety amarrskie. Podniesiona wysoko głowa i wyprostowane plecy sprawiały dostojne wrażenie i wzbudzały szacunek. Ubrana w staromodną suknię czerwono-granatową, z szarfami i wstążkami oraz wpiętym we włosy diademem wyglądała jak totalnie z innej epoki. Po drugiej stronie stołu usiedli przedstawiciele sztabu floty Marynarki Caldari. Trzech wysokich mężczyzn umundurowanych galowo. Z wpiętymi medalami i odznaczeniami. Dwóch, towarzyszących Admirałowi, generałów patrzyło z niedowierzaniem na hrabinę.
- Hrabino Danov, chciałbym rozpocząć nasze spotkanie - rozpoczął Admirał Leopold Hoff, gdy zobaczył, że wszyscy już siedzą i zapadła cisza.
Ambasador skinęła głowa na znak, że zgadza się na rozpoczęcie konferencji.
- Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że nasza obecność tutaj ma charakter oficjalny - niejawny, tzn że ustalenia zawiązane będą wiążące dla obydwu Stron. Całość spotkania będzie nagrywana. Nawiązaliśmy także bezpośrednie połączenie z amarrskim wywiadem, dzięki czemu nie są potrzebne żadne nadzwyczajne środki ostrożności. Proszę, możecie się czuć komfortowo i bezpiecznie.
Hrabina uśmiechnęła się kącikami ust. Rozejrzała się po sali konferencyjnej, ale nie wypowiedziała ani słowa. Admirał kontynuował krotko i rzeczowo. Tego nauczono go w Akademii: działać szybko i skutecznie, kiedy trzeba nie wahać się być bezwzględnym !
- Na liście tematów do dyskusji najwyższe miejsce zajmuje najbardziej gorąca kwestia: W jaki sposób nasza obecność w tym Rejonie będzie wytłumaczona ? Rozumiem, ze Imperium nie zwykło prosić o pomoc...
Hrabina przełknęła zniewagę, którą uczynił Admirał Hoff. Po chwili ciszy, zripostowała:
- Pomoc... Opłaceni najemnicy, to jest właściwsze określenie na zaistniałą sytuację, Admirale... - uśmiechnęła się i po kilku sekundach kontynuowała - Jeżeli chodzi o pytanie o sposób wytłumaczenia obecności obcej floty. Ta wiedza nie jest w żadnym wypadku niezbędna do wykonania Waszej misji, są to wewnętrzne sprawy Imperium i takimi w najbliższym czasie one pozostaną !
- Jednak...
- Proszę nie zapominać, Admirale, gdzie się znajdujemy i w jakim celu się tutaj spotykamy. Przestrzegajmy etykiety oraz dobrego smaku. Jesteście tutaj gośćmi, więc nie nadużywajcie gościnności, Jaśnie nam panującej Cesarzowej - Jamyl Sarum I.
Ascetyczny doradca w znoszonym habicie przechylił się w kierunku hrabiny i wyszeptał jej na ucho kilka krotkich zdań.

(c.d.n.)

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[*] Poprzednia strona

Idź do wersji pełnej