Jak to dobrze, że mamy na forum świetnie poinformowanych ludzi z Tri. Niektórzy nawet wiedzą, kto to jest Liam Fremen. Tylko dzięki nim wiem, co się dzieje w moim sojuszu.
Skład SW uległ zmianie, ale to my z niego wystąpiliśmy. Nasze cele nie są już tożsame z celami SE, którzy na własne życzenie wystąpili z koalicji południowej. Wiele zawdzięczamy SE i za to mają nasz szacunek, ale teraz mamy inna politykę niż SW.
Koalicja południowa spełniła swoje zadanie - no more goons.
Czym sobie BoB zasłużył na dalsze standy ?
Jak ktoś liczył na to, że spasiemy się i staniemy się miękcy siedząc w ciepłym kurwidołku otoczeni niebieskimi standami to się grubo pomylił.
W obecnej sytuacji są dwa wyjścia. Jedno to takie które Bruce zakładał - mega rainbowland i najbliższy host daleko na północy.
Drugie to reset i agresja na różnych poziomach. Przy czym wiadomo, że agresja raczej narasta niż się utrzymuje na pewnym poziomie. Prędzej czy później stawki idą w górę i dochodzi do sov wara.
Teraz wszystko zależy od tego jaki masz profil sojuszu. Dla małych grup pvp taki rainbowland oznacza powolną śmierć z nudów i odpływ członków. Możesz kombinować z roadtripami i czasowym przeniesieniem się gdzieś bliżej hostów i to na pewno pomaga.
Z tym że część ludzi w sojuszu widzi, że to nie jest to. Jedni chcą lecieć tu, inni tam, jeszcze inni zaczynają pomykać solo i grupa zaczyna się rozłazić.
Fajnie jest mieć sov bo jb, bo moony, bo prestiż ale dla małych grup pvp ważniejsza jest walka niż mapka. Tak jest przynajmniej w SE, reset musiał pójść, sov będzie stracony ale pojawi się walka.
Złe czasy dla nas to dobre czasy