Co prawda mnie ta dyskusja nie dotyczy, ale i tak sie zrobil offtop, wiec cos wtrace.
Zastanowcie sie przez chwile, jakby wygladalo uniwersum EVE bez Goonsow. W kazda gre powinno sie grac dla zabawy. Co jest zabawne w grze mmorpg o statkach kosmicznych? Glownie walka, prawda? A kiedy walka daje najwiecej radochy? Wtedy, kiedy wkradaja sie w nia prawdziwe emocje. Niechec do wroga rodzi ambicje pokonania go, a coraz wieksze zaangazowanie w gre daje coraz wieksza satysfakcje. Kazdy kolejny ciezko wypracowany sukces cieszy bardziej. Myslimy wtedy w kategoriach my(dobre sily swiatlosci) i oni (zle paskudne sily ciemnosci). Zapominamy o rzeczywistosci, ktorej codzienne dylematy sa raczej szare, niz czarno-biale, i dzieki temu odpoczywamy od dnia codziennego, pelnego zwyklych ludzkich problemow. Uniwersum EVE ma swoich Goonsow, ktorzy nie bedac oplacanymi przez CCP, dostarczaja codziennej rozrywki i emocji tysiacom graczy, i z wielka latwoscia przychodzi im antagonizowanie do siebie wszystkich, z ktorymi sie zetkna. Co wiecej, robia to niechcacy, bo tacy po prostu sa z natury (czemu - odpowiedzi nalezy szukac na sa.com). W dodatku, co juz jest naprawde bardzo cenne, reprezentuja bardzo mizerny skill w grze, co pozwala zabijac ich setkami, i goonsmackuja na lokalu, co satysfakcje z ubicia Goona dodatkowo zwieksza. W innych grach, w ktore graja tylko gracze*, i ktore nie maja swoich Goonsow, jest po prostu nudniej.
*Czemu nie uwazam Goonsow za Graczy? Moja definicja gracza to ktos, kto gra dla zabawy. Moja definicja Goonsa, to ktos kto gra, zeby zabawe popsuc innym. I, paradoksalnie, dzieki takiemu podejsciu dostarcza jej wiecej.
Posluze sie taka analogia: dwoch malych chlopcow bawi sie olowianymi zolnierzykami. Ustalaja jakies zasady, dziela sie figurkami, ustawiaja je i zaczynaja "grac", bawic sie w wojne na niby. Przychodzi trzeci chlopiec, staje z boku, przyglada sie, po czym jednego popycha, drugiemu podstawia noge, depcze zolnierzyki i mowi "no co, przeciez chcieliscie bawic sie w wojne!". Kazdy zna takich chlopcow, ktorzy zawsze stali z boku, a uczestniczyc w zabawie potrafili jedynie usilujac popsuc ja innym. Z czego to wynika, nie wiem - nie jestem psychologiem, ale to syndrom dosyc powszechny, syndrom odrzuconego chlopca ktory nie potrafi przylaczyc sie do zabawy, tylko obserwuje z krzakow, jak bawia sie inni, zeby w decydujacym momencie podbiec i popsuc im zamki z piasku - bo inaczej po prostu nie umie. W EVE nie trzeba wolac Mamy, mamy zasady i CCP, wiec chlopczyk moze tylko ukradkiem kopac w kostke, jak nikt nie widzi zrobic kupe do piaskownicy, zasady reguluja to wszystko na tyle, ze trzeba jednak wsiasc w statek kosmiczny, i nauczyc sie troche grac, zeby zabawe innym usilowac popsuc. I dzieki temu jest tyle funu z Goonsow
Powinniscie sie cieszyc, ze macie takich fajnych przerysowanych wrogow z kreskowki.