Dokładnie tak, jak piszą przedmówcy.
Kiedyś szło nawet przetrwać z bycia haulerem w 0.0. Jak dobrze się zgrało ekipę, zaplanowało trasę i zaufało scoutom, można było w taką oazę wpakować wartościowy sprzęt, który "ożywiał" na chwilę daną stację.
Przelot był wtedy pełen wrażeń - owszem, trochę trwał, bo najpierw trzeba było zrobić bookmarki na 0km na gate, potem znów lecieć stadem indyków. Podczas ostrzału, jeden zbierał cięgi, reszta uciekała i starała się kontynuować przelot.
Pełna logistyka z planowaniem.
Teraz to wygląda tak : loguje się taki pilot X na alta, gdzie już czeka JF/Carrier, loguje 2 pozostałe alty, na których ma cyno. Montuje sobie trasę, skacze po cyno i jedyne niebezpieczeństwo, jakie może być, to źle postawione cyno albo kampa na wlocie do empire. I tyle. Praktycznie taki transpo robi 1-3 osoby.
Nikt nie powie osobom, takim jak ja, które kiedyś zarabiały na haulerce, że capsy były wtedy super. Po prostu odebrały nam kasę, bo można było coś przewieźć szybciej, pewniej i taniej.
Ot co.
przypomniało mi sie jak frachta z omist wieźliśmy do konora 40 j a gdzieniegdzie brak było BM na 0km
chyba ze 3 dni to trwało :coolsmiley:
Whoaaa to była miazga
Jednego dnia ja, drugiego Raan (czy jakoś tak
).. I ofc. uber-kampa, jak na tamte czasy ^_^.
Edit: i przestańcie pieprzyć o "polskiej mentalności" bo takie gadanie to cholerna generalizacja. (jakiś kompleks macie, czy jak ?)