20 maja PBN opuścił CartelDOT, wbijając gwóźdź do trumny tego projektu. Nie oceniam, sam wypisałem trochę
wcześniej (ale już po zakończeniu wspólnej działalności), natomiast czas może na
obiektywne podsuwanie.
Celem tego postu nie jest flame ani jakakolwiek próba rozliczenia - po prostu chcę przedstawić jak to wyglądało od środkaZaczęło się 1 czerwca 2010 roku, gdy PBN wyszedł z c0ven i osiedlił się w D87- (
http://evemaps.dotlan.net/map/Curse/D87E-A). Nie było łatwo - mieliśmy w porywach 20 osób online w prime-time, konstelacja Paradise była zamieszkała, a do najbliższej klonowni mieliśmy 5j. Niemniej korporacja działała prężnie - mieliśmy regularne transporty z Jita JF-em, ktoś zadbał o ospotowanie całego regionu, więc na dzień dobry byliśmy przygotowani. Szybko zepchnęliśmy mieszkańców do 2-3 systemów w konstelacji (byli USTZ, co trochę ułatwiło sprawę).
Po co tam byliśmy? Ambicją Mikkera (ówczesny CEO PBN) było zbudowanie "polskiego Darkside" (o czym później). Problem w tym, że początkowo mieliśmy we flotach 10-15 osób i z taką liczebnością ciężko było złożyć jakiś sensowny gang. Zastępczo latały nano-roamy (część z nich pod moich dowództwem), siejąc postrach wśród okolicznej kerbirni. Zasięgiem obejmowaliśmy tereny od Catch na zachodzie po Insmother i Detorid na wschodzie. Każdego dnia o 20.30 był form-up i leciała ekipa.
Regularność i efekty (tłuste kille na KB) spowodowały, że coraz więcej osób wracało do aktywnego grania. W końcu byliśmy w stanie wystawić te 20+ osób, co dawało szansę na regularne latanie autorskim "Drake gangiem" - połowę jego liczebności stanowiły Dreje z 2xRSD, reszta - dedykowany support T2 oraz 3-4 logistyki. Każdy ship miał dokładnie ustawiony fit, nie tolerowano żadnych odstępstw. Takim gangiem pod wodzą Mikkera i Knypka rzucaliśmy się na silniejszych przeciwników, rzadko przegrywając. Byliśmy w stanie nawet wypatroszyć nawet Dreada pod osłoną posa ->
http://kb.pinkbunnies.pl/?a=kill_related&kll_id=78252 .
Zaczęliśmy współpracować z Unseen Academy, by pozyskać trochę młodych królicząt - teoretycznie nawet dwumiesięczny char był w stanie wsiąść w Drake'a, pozwalając starszym graczom przesiąść się do T2/T3. Z tych młodziaków wyrosło kilku naprawdę dobrych pilotów, jednak we wrześniu było już jasne, że stoimy w miejscu i po prostu jest nas za mało, żeby się rozwijać.
I tak zaczęła się współpraca z BUFU, które w tym czasie próbowało szczęścia w IT, ale nie było zbyt zadowolone z efektów. Szczegółów nie znam i chyba nie są aż tak ważne, grunt że dwa korpy, które nie raz obrzucały się tu błotem, zaczęły latać razem. PBN poleciał na tygodniowy trip na Północ, bazując w Torrinos. Pierwszy wspólny op miał miejsce 10 października. Obie strony wykazały naprawdę dużo dobrej woli i był to doskonały tydzień.
Z końcem października BUFU podziękowało IT i sprowadziło się do Curse. Wprawdzie sam CartelDOT powstał dużo później, ale to jest faktyczna data startu aliansu. Liczby we flotach momentalnie skoczyły z 20 do 35+ osób, możliwość korzystania z tytanów też ułatwiła nam życie. Skończyły się problemy, że nie lecimy, bo brakuje nam czegoś. Jednocześnie w BUFU także skoczyła aktywność, wiele osób wróciło do grania. PBN miał doświadczenie w skirmish warfare, BUFU dawało liczby i potrafiło się szybko nauczyć i dostosować. Niezbyt częste faile były tępione w zarodku i teraz stanowiliśmy już liczącą się siłę w Curse.
W listopadzie byliśmy już w stanie wystawić nie tylko "drake gang" ale także autorsko zmodyfikowane Ahace oraz alpha BS-y. Codzienne roamy, wykorzystywanie WH by polować w odległych regionach. Jednocześnie wokół nas toczyła się przecież wielka wojna DFR-u z CAAASEROL-em. Nie raz wbijaliśmy się "na trzeciego" - gangiem, "niewidzialną kampą" (torpbombery/Falcony/Rapiery/Loki) czy bomberami kapitalnie dowodzonymi przez Knypka. Z drugiej strony, teren po prostu wymarł - Południe zaczęło przypominać spaloną ziemię.
Pierwsi odpuścili Darkside, okupujący dotąd G-0 (
http://evemaps.dotlan.net/system/G-0Q86) - system z 6 agentami L4 Q20, chyba najbogatszy system w całym Eve. Szybka decyzja - wchodzimy tam "balls deep". W ciągu 24h wszystko zostało przerzucone, ale na identyczny pomysł wpadli Francuzi z Cursed (część Mercenary Coalition). Kampania trwała zaledwie kilka dni i Cursed szybciutko wyprowadziło assetsy z G-0.
Miało to plusy i minusy. Z jednej strony szeregowy członek aliansu mógł się wreszcie nachapać. Z drugiej - nie mieliśmy gdzie roamować. Zaczęły się pomysły wyprowadzki na Północ (do Venal), jednak zanim coś ustaliliśmy, 13 lutego zwaliło nam się na głowę The Initiative. i Initiative Mercenaries - razem 3000 charów (na papierze). Pierwszy tydzień zdecydowanie wygraliśmy - INIT przegrywali bitkę za bitką (w tym czasie Cartel. był już w stanie wystawić autorskie Hellcaty), tracąc staging posy. Liczebność floty Cartelu dobijała do 80, pod dowództwem Mikkera i Roninka. Niestety, INIT-ów przybywało z dnia na dzień. Wkrótce nasza aktywność została ograniczona do docking games. Wygrywaliśmy bitki, ale ekonomicznie przegrywalismy wojnę, bo INIT było w stanie robić misje L4 ograniczając nas przychód.
Na początku marca było jasne, że przeprowadzka na Północ jest jedynym wyjściem. Wybraliśmy się na testowy roadtrip, który wyszedł całkiem nieźle. Po powrocie tydzień spędziliśmy na pakowaniu gratów i 4 kwietnia BUFU było już w Venal - PBN zdecydował się zostać w Curse, co w efekcie spowodowało koniec działania Cartelu.
Okres od listopada do marca to tak naprawdę realizacja planu Mikkera - "polski Darkside" stał sie faktem. Mieliśmy ponad setkę aktywnych pilotów, którzy byli w stanie "na gwizdnięcie" wsiąść w jeden z czterech setupów floty (zainteresowanych odsyłam do killboardów - lossy), nie licząc BOpsów czy nano-roamów. Przyznam, że dopiero przystąpienie do D00M. uświadomiło mi na jakim poziomie latał Cartel. - byliśmy bardziej elastyczni i mieliśmy lepsze fity (zwłaszcza Ahace). To przekładało się na sporą liczbę killi - najlepsi z nas mieli po 300+ miesięcznie. Sporą rolę w naszych sukcesach odgrywali rewelacyjni piloci logistyków.
Oczywiście, nie brakowało dram i głupich wewnętrznych rozgrywek. Wygraliśmy razem dużo bitew, ale przegraliśmy strategicznie, bo nie udało nam się zbudować trwałej organizacji. Ogromna szkoda - pogrzebaliśmy szansę na stworzenie naprawdę pierwszoligowego aliansu i jest to także moja największa porażka w Eve.
Wszystkim z którymi miałem okazję latać w Cartel. - serdecznie dziękuje. Za mój najlepszy okres w tej grze (ok. 3100 killi ), za wszystko czego mogłem się od Was nauczyć i za zaufanie do latania ze mną jako FC.