No i mamy zaskakujący przełom w wojnie, a wszystko w wyniku ostrzału strategicznej pozycji w Insbruku.
Przeważyła liczba armat choć po obu stronach było ich tyle samo, to zadecydowała nasza koncentracja ognia i rozproszenie armat obrońców. Straty były małe, załamały się fortyfikacje i przede wszystkim morale
W efekcie rokowań mamy pokój na linii Szwecja/Anglia i Turcja/Maroko. Na polu walki pozostały osamotnione Włochy. Trwa też wojna Maroko przeciwko Hiszpanii.
Wnioski z dzisiejszego dnia:
- Insbruk bardzo ważna prowincja była trochę za słabo broniona, gdyby posłać tam więcej armat nie dalibyśmy rady złamać
-
Zawsze trzeba mieć plan B, w tym przypadku drugą linię obrony gdy załamie się pierwsza.
- Wycofanie się Maroka z Europy sensowne ale wyjście z koalicji niepotrzebne. Maroko mogłoby po prostu przejść na front walki z Hiszpanią zostawiając obronę Turcji i Włoch na poniżej wypisanych liniach.
Jako, że Insbruk padł prawie bez strat można było w tej sytuacji wycofać się na linię
Budapesz-Szeged-Triest-Wenecja tylko trzeba było wcześniej przygotować tam forty L2 co najmniej. To jest dużo trudniejsza linia do złamania i był czas na przygotowanie fortów.
Nigdy nie należy zakładać, że utrzyma się status quo. My już zaczęliśmy budowę zapasowych punktów obrony i kolejowych odwodów do obrony wyżej na wypadek przełamania nas.
Gdyby okazało się, że trzeba się wycofać na linię zapasową w tym momencie trzeba by szykować następny backup - Sarajewo zamiast Treistu, bardzo trudna prowincja do natarcia z północy natomiast pozostałe prowincje nie odpuszczać tylko walczyć do wykrwawienia. Im większe straty po obu stronach tym trudniej później uderzać na kolejne forty.
Turcja, jeśli doszłoby to przełamania węgierskiej linii (co byłoby nie lada wyczynem) ma jeszcze jeden backup Uskub-Sofia ale to już ostateczna granica przed upadkiem kraju. Znacznie gorzej mają Włochy. W zasadzie Genua-Bolonia to jedyna linia obrony i backupu i jej przełamanie oznacza koniec kraju.