Nie było to za trudne, tylko bałaganiarskie z ich strony. Jeśli oczekują, że będę siedział całą noc (bo US TZ) siedział przy kompie wciskając F5 na ich forum to jest to po prostu nieprofesjonalne.
No ale czego Ty oczekujesz ? Zawodowej armii, która ma webmastera zajmującego się zawodowo forum, itp./itd. ?
Daj spokój - to tylko gra. GRA i nic więcej.
Jak dla mnie szkolenia PvP są w ogóle z dupy. Dlatego właśnie po tym jak zostałem poproszony o prowadzenie ich w UA, napisałem program od początku. Postać, która słabo ogarnia latanie w ogóle, nic z "ćwiczebnego roama" nie wyniesie. Pamiętam swój, pamiętam że w sumie może nawet dobrze się bawiłem, ale czy mi to coś dało? Nic.
No są z dupy. Wszystko jest z dupy. Gra ma służyć rozrywce, a jeśli przez taki kurs o taką rozrywkę będzie łatwiej i w dodatku na takim kursie będzie zabawnie to chyba mamy win-win sytuację nie ?
Wobec tego uczę zasad mechaniki. Pokazuje opowiadam CZYM PvP jest, z czym to się je, co warto skillować, a jedyną praktyczną umiejętnością jaką kadeci wynoszą, jest sztuka zwiewania jajem po stracie statku (pojętne bestie - na 35+ rozwalonych im statków złapałem jedno jajo ostatnio).
Może sam zacząłeś lepiej ich uczyć, albo podawać wiedzę w bardziej strawny sposób ? Ocenę nauczycielowi wystawiają uczniowie, nie inni nauczyciele.
Ciekawe skąd takie doświadczenia?
Bo jestem zgrzybiałym starcem, który nic nie umie i nic nie wie - nie wiedziałeś ?
Po prostu tak odbieram EVE po doświadczeniach innych gier i nieśmiertelnie podaję przykład tego jak dogfight był - być może wciąż jest, rozwiązany w Darkspace. Tam mogłeś i dałeś radę w szybkim shipie wymanewrować rakiety, uniknąć dzięki manewrom dział przeciwnika. Ja rozumiem doskonale, że tu mówimy o różnicy w założeniach - tam statki z założenia latały z prędkościami bliskimi relatywistycznym, tu latają stosunkowo wolno, a rakiety i dronki to top tego co wymyślono w uzbrojeniu. Z resztą różnic jest wiele i nie chodzi o to by porównywać obie gry, bo się nie da. Koncepcyjnie są zupełnie różne.
Mi po prostu koncepcja walki w EVE nie podchodzi. Próbowałem walczyć frytkami, kruzami, BSami i capsami. Wszystko w zasadzie sprowadza się do odpowiednio szybkiego klikania klawiszy i przygotowania fitu pod KONKRETNĄ sytuację. Problem w tym, że coraz trudniej doprowadzić do konkretnej sytuacji. Trudniej nie dlatego, że przeciwnicy są bardziej obcykani i przygotowani do walki, bo po prostu nie są. Używają po prostu jedynej słusznej w EVE taktyki - przyprowadź kolegów.
PvP ma bardzo wiele odcieni - możesz być "Czerwonym baronem" we frytkach (no dobrze, głównie w Dramielu, ale są i inne frytki które dają radę, tylko inaczej) - szybkie akcje, dogfighty, brutalne konsekwencje błędów i dużo radości jak puffnie coś większego. Możesz być pilotem odrzutowego myśliwca latając Vagabondem/Cynabalem - manewrować z dużą prędkością, hit'n'run, śmiać się z przeciwników, że jesteś nieuchwytny i udało Ci się wyciągnąć jednego z bloba i ubić.
Możesz być żołnierzem piechoty w Drake Army - tak jak żołnierz porusza się od jednego osłony do drugiej, tak pilot Drake'a cały czas balansuje między "być wystarczająco daleko, żeby nie obrywać" a "być w zasięgu rakiet". Nie jest to proste w takim klocku, który na MWD skręca jak pijana krowa. W takim gangu możesz być też bardzo cenionym specem, bez którego reszta kolegów nie złapie ani jednego killa - to właśnie od pary heavy tacklerów zależy, czy kolejne cele uda się złapać i utrzymać na punktach i webach. Możesz też być logistykiem, któremu pod czaszką wręcz się gotuje, gdy trzeba naprawiać kolegów, a broadcasty zasuwają jak szalone.
A może wolisz klimat walk rycerskich? Wsiadaj w ahaca - męska walka na topory, gdzie widzisz białka oczu przeciwnika, gdy walisz go łeb.
Dość poezji. PvP jest najlepsze, gdy walczysz przeciwko rozsądnej przewadze liczebnej. Więcej przeciwników to więcej celi do zabicia. Czują się pewnie w kupie, fajnie jest zniszczyć ich pewność siebie.
A co do "raciarki z definicji nie przygotowanej do PvP"... no wybacz, trzeba być przygotowanym, a nie stać jak ta owca na łące czekając na wilki, których oczy już świecą się na krawędzi lasu.
Takie posty lubię. Sam walczyłem Taranisem vs Crow i wygrałem. Teraz nie dałbym rady pomimo, że mam lepsze skille. Teraz do walki z innym cepem wybrałbym Crow, bo kombinacja zasięgu namierzania i skutecznego ognia przytłacza vs inne cepy. To taki przykład tego co się stało z EVE.
Bufu też miało doswiadczenia z Agony i byly one zblizone do tego co pisze Sokol. Generalnie jesli takie losie ucza pvp to slabo to widze.
No widzisz, to ciekawe po jakiego grzyba tylu chętnych jest na ich szkolenia ? Nvm, bo to żaden argument, a reklama dźwignią.
Ja też mam swoje doświadczenia z walk z BUFU i co mam oceniać obecne BUFU na podstawie tego co doświadczyłem 2-3 lata temu ?
Daj spokój. Nie mówię i nigdy nie twierdziłem, że Agony to super eksperci od PVP, a jedynie, że mają ciekawie opracowane szkolenia.
To duża różnica.
Idea UA jest chyba o tyle lepsza, ze tam szkolenia pvp prowadza ludzie, ktorzy maja cos w tej materii do powiedzenia. Z tego co zauwazylem sa to ludzie bardzo oblatani, posiadajacy spore doswiadczenie i zyjacy w null. To znacznie lepsze rozwiazanie niz uczenie kadetow przez niedoswiadczonych teoretykow lub zabojcow indykow z low.
Zdecydowanie lepsza. Problem w tym, że tam też z założenia szkolenia mają prowadzić tacy instruktorzy, ale jak wszędzie pewnie i im się trafiają czarne owce.
Co do bloobowania i takich tam... bloob to stosunek wrogow do twojej floty, czyli jesli jestes sam a kolesi jest 10 to jest w sumie zblobowany. Inna rzecza jest fakt, ze ciezko teraz o solo pvp bo po prostu ludzi jest wiecej i robia sobie maksymalne dupochrony (wspomniani jammerzy, czy logistyki). Z drugiej strony czemu nie uzywac shipow, ktore sie wyskilowalo.
Dla mnie jammy sa na rowni nieuczciwe co neuty, weby, speed matarskich shipow... bez sensu po prostu tak gadac.
Kazdy chce wygrac wiec doswiadczony pvper ominie tych co spuszcza mu wpierdziel i bitki nie bedzie. Mniej doswiadczeni gracze stawiaja na liczby bo to jest dla nich do osiagniecia zawsze 10 nubow trzymajacych sie w kupie z dobrym sprzetem pojedzie jednego vagaska ktory na nich wyskoczy (wyjatkiem sa perma nuby).
10:1 to po prostu zwykła przewaga wroga. Jak masz przygotowany fit to zazwyczaj od pierwszej salwy nie padniesz, ale jak sam napisałeś - dałeś się złapać, to nie wina przeciwnika, że wystawia 10 na 1. Dla mnie to też nie jest PVP, bo co to za walka co trwa 10s (góra 2-3 salwy) ? Oczywiście dla kogoś z grupy 10 to super wygrana i powód do chwały, ale dla mnie to żenada przyznawać się do takich zwycięstw, bo co to za wyzwanie ? Pokonać 10 będąc samemu i polec to jest wyzwanie i powód do dumy.
Jest wiele rodzajow nubostwa i kazdy ma jakies inne spojrzenie na to. Mnie na przyklad rozpindala od jakiegos czasu to co robia nasi znajomi, ktorych odwiedzamy co jakis czas - siedza na dupie w home systemie i czekaja na hosty, jak ci przyleca to od razu sie pod nich refituja i wylatuja ochoczo do walki (w sumie dobre i to). To nawet kampa nie jest bo na kampe trzeba poleciec kawalek a to moze byc niebezpieczne.
Boją się i tyle.
Bicie raterow - osobiscie nie uwazam tego za pvp tylko eksterminacje rolnikow. Jedyna nadzieja, ze napadniety ratter wyspawni kolegow w shipach pvp. Inacze to takie ciasteczko na apetyt, z ktorego moze wypasc drogi fant.
Dla mnie to po prostu zwykły wandalizm. Rozwalam bo mogę, a nie dlatego, że stanowi to dla mnie wyzwanie.