Nie wiem skąd u was te dziwne traumy i lęki przed F2P/P2P. Większość tego co wymyślacie zdarzyć się mogło tylko na pirackim shardzie jakiegoś L2 czy WoW, albo co najwyżej na webowych popierdółach poziomu OGame gdzie was wydymali na płatnych itemach. W pierwszoligowych grach czegoś takiego po prostu nie ma!
F2P w grach mmo rozwija się od kilkunastu lat na rynku wschodnim i aktualnie świetnie sobie radzi na rynku amerykańskim. Na tyle, że już nie tylko koreańskie grindery, ale także gry typowo amerykańskie jak Dungeons&Dragons i Lord of The Rings biją się o klientów darmowym dostępem do wirtualnego świata gry.
Tak - tylko darmowym dostępem, bo jakoś w końcu trzeba zapłacić za grę MMO. Np zdjąć blokadę aukcji, zdjąć limit wirtualnej gotówki, zwiększyć magazyn. To zwyczajnie jest po to aby wciągnąć klienta w kupowanie. Potem już za solidną kasę są sprzedawane kolejne duże rozszerzenia do gry. Koszty są porównywalne do dostępnego zresztą alternatywnie abonamentu, ale klient jest wolny od przymusu i poczucia straty gdy nie chce lub nie może grać. Taki klient jak już pogra w coś innego, to wraca znowu do swojej gry F2P, bo po prostu może się zalogować za darmo nie martwiąc entym abonamentem, który musi, bo MUSI wykorzystać.
W czasach gdy ilość gier wielokrotnie przekroczyła potrzeby graczy jest to rozwiązanie doskonałe, które pozwala na rotacje klientów bez zabijania gry MMO ich nieodwracalnym odpływem.
Firma od Star Treka, tez ćwiczy na pomniejszym mmo przed przeszacowaniem głównego produktu. O dziwo w żadnym markowym produkcie nie ma nawet śladowych znamion spełnienia waszych nocnych lęków przed niesprawiedliwością złego świata w którym za wstrętną kasę n00by będą od was bardziej PRO!
W item shopach nie ma dosłownie nic co by naruszało gameplay. Wszyskie te pierdoły można zresztą kupić na aukcjach w grze i niczym to się nie różni od handlu PLEXami w EVE.
Dla przykładu: broń i zbroje które można kupić w item shopie D&DOu nie dość że wypadają na każdym zakręcie z pierwszego potrąconego moba, to są gorsze od każdej broni questowej (nie sprzedawalnej na giełdzie) i najdroższe mają wartość około 100 pp. Podczas kiedy zabawki z normalnego dropu mają giełdową cenę rzędu 30k - 200k pp. To jest tysiąckrotne przebicie odzwierciedlające symboliczną wartość zakupów w shopie. Te itemy są tam jedynie dla zapełnienia złudzeniami item shopa. Kasę firma robi na czym innym.
Płakanie nad handlem bezwartościowymi itemkami pod kolor skarpetek, to jak płakanie nad sprzedażą n00bowi fitu meta 1 w EVE. Tyle że w EVE możesz mu powiedzieć leć do Jita i kup, ale nas jest 50 tysięcy online niemal każdego dnia i handlujemy wszystkim, a w klasycznych MMO po kilkadziesiąt / kilkaset osób i dzieciaki w gaciach latają nie mogąc skompletować byle jakiego seta w jednym kolorze zanim już z tego armora wyrosną.
Gdzieś już pisałem, że EVE ma dostępny prosty schemat na dojenie kasy w trybie F2P/P2P bez abonamentu. Blokada SP co jakiś limit dla tych co nie płacą abonamentu + limit kasy, lub brak dostępu do PLEXów o ile go nie wykupią (jest premium? jest). Nie zapłacisz nie pojedziesz. Wystarczy z triala zdjąć limit czasu pozostawiając resztę blokad i już macie grę F2P w której jak nowy gracz nie zapłaci, to nie pogra, ale zawsze może się zalogować i poślinić, a w samym świecie EVE nic to nie zmienia. Jedynie CCP ma więcej sporadycznych klientów, a tym samym kasy
Jak dla mnie CCP może sprzedawać te wszystkie kurtki, tatuaże, operacje plastyczne i zielony śluz dla klona. Wisi mi to. Jak się coś spodoba, to kupię najchętniej za gotówkę bez pitolenia się z PLEXami i na pochybel eBaya.