Ja osobiście przeżyłem takie donosicielstwo.
Dewotkom nie podobało się, że budujemy i naprawiamy zdewastowany budynek obok ich bloku i zaczęły bezpodstawną nagonkę na nas (nas czyli moją rodzinę i mnie).
Efektem powyższej nagonki i pisania donosów była śmierć mojej matki na skutek wylewu krwi do mózgu i znacznego pogorszenia i tak już złej kondycji mojej siostry.
Powinny być jakieś łatwo dostępne i dotkliwe sankcje wyciągane od osób piszących donosy (zaznaczam one się nie kryły z tym co zrobiły i do dnia dzisiejszego uważają się za pokrzywdzone bo nikt jednak nie uznał ich racji).
Takie rzeczy są na porządku dziennym. Mnie osobiście na szczęście nigdy to nie spotkało, natomiast członków mojej rodziny i znajomych - owszem. Przy tej okazji dowiedziałem się nawet, że można kogoś pozwać bez materiału dowodowego i nawet zostać skazanym przez sąd pierwszej instancji (na szczęście uniewinniony przez sąd apelacyjny). Nie mniej, chyba każdy wyobraża sobie jakie to uczucie odstać list oznajmiający, że idzie się siedzieć, a na dodatek trzeba wypłacić wielotysięczne odszkodowanie.
Inny, kuriozalny przykład podam (w końcu topic to "Śmieszne rzeczy
): Mój kolega z liceum, mając lat 17 został zaczepiony w biały dzień przez starsze małżeństwo oskarżające go o oszustwo. Miało ono polegać na tym, jakoby miał sprzedać temu państwu lodówkę, otrzymać pieniądze, a wspomnianego sprzętu AGD nie dostarczyć. Pewnego pięknego dnia zapukał do niego policjant w tejże sprawie. Gdy tylko powiedział o co chodzi, matka mojego kolegi wyrzuciła go za drzwi. Na odchodne policjant miał powiedzieć: "Niech pani zapyta syna gdzie ukrył te lodówki, może pani chociaż powie". Był to na szczęście koniec w tej sprawie, jako iż w dniu i godzinie, podczas której miał dokonać tego czynu był... W szkole na lekcjach, co potwierdzili zgodnie uczniowie, nauczyciele... I obecność w dzienniku. Wspomniany kolega kończy obecnie prawo
.
Tak więc niewiele trzeba naszemu wymiarowi sprawiedliwości, by w ruch puścić kamienie młyńskie rzetelnego dochodzenia
.