Ostatnio było dość spokojnie w mojej okolicy aż tu z okazji niespodziewanego zalogowania sie wujka Isengrimusa zaburzony został rytm mojego zadupia. I jak zwykle zaczęło się od głupiej akcji, która nie powninna skończyc się niczym poza tym, że zmarnowałbym trochę czasu ewentualnie usuwając jakiś uposledzony obiekt z przestrzeni. Było tak nudnie, że postanowiłem postrzelać do small raili na POSie osobników, o których wiedziałem, że są zaprzysięgłymi kerbirami. Mała szpilka, 4 small raile więc postrzelam Ziemniakiem a nóż widelec postraszę kerbirów i może zwiną POSa lub wpadną na jakiś kerbirsko-genialny pomysł przegonienia mnie. Na reakcję elementu burżuazyjno-kerbirskiego nie musiałem długo czekać. Juz w połowie armora pierwszego działka na lokalu pojawił się wraży element ale niestety w cloaku. Chwilę pobył w Elarel podglądając gorące kształty mojego Dominixa i wyskoczył z systemu. W trakcie bicia drugiego działka usłyszałem na Kiro dźwięk przeskakującego szipa, a podstępnie ulokowałem ją w cloaku pod bramą, z której należało się spodziewać interwencji wrednych imperialistów. Wskoczył Maelstrom pilotowany przez właściciela POSa. Nie spieszył się z pojawieniem się pod POSem bo ustawiał się na SSa tak, aby warpnać dość daleko od Dominixa i snajpic. Ale wreszcie pojawił sie ponad 70km od Janka i zaczął wysyłać w moim kierunku obiekty latające z dośc dużą prędkością acz nie robiące zbytniego wrażenia na Dominixie. Co i tak było postępem, bo online działka na POSie nie strzelały do mnie wcale. Muszę przyznać, że plan kerbirów byłby całkiem cwany, gdyby nie jeden szczegół - jak się snajpi to trzeba uważąć, żeby obiekt ostrzeliwany nie zbliżył się za bardzo a Janek z majestatyczną prędkością 360m/s podbił do Maela i zescramblował go. W tym momencie postanowiłem popastwić się i poeskalować. Nie musiałem długo czekać i zjawił się alt/main w Heliosie na POSie (nawet się rymuje). Ku mojemu zdziwieniu pilot Heliosa przesiadł się w Thanatosa... Tak tak, już wiecie w jakim kierunku zmierza ta historia ale tu będą jeszcze drugie i trzecie dno. Coby dać kerbirom więcej czasu na radosne wykazywanie się głupotą i brakiem logicznego myślenia orbitowałem sobie dalej wokół Maelstroma a Thanatos pędził w moim kierunku mniej więcej z prędkością, z jaką rosyjski system polityczny pędzi w kierunku demokracji. Tak na oko jakieś 60m/s do 80 m/s w zależoności jak się odbijał/omijał modułki na POSie. Ale zręczny pilot carriera z niego był i wypełzł był z force fielda. W międzyczasie zaproszenie do floty dostał Isengrimus, który wybudził się ze snu zimowego i mi groził, że albo mu postawie flache albo jakiś kill ma mieć bo jak nie to mam przerąbane. Isengrimus jak na Minionka przystało wsiadł w banana. Korzystając z błyskawicznego tempa rozwijania się akcji mój brat przemieścił swoje chary na z góry upatrzone pozycje czyli na bramy do Elarel. Thanatos był już dośc daleko poza FFem i zastanawiałem się, czy nie warpnąc Kiro blisko niego aby brat mógł stacklować carriera ale liczyłem się z próbą ewakuacji się Thanatosa jeśli lokal zacznie spike'owac więc po prostu zabiłem maela i podbiłem do Thanatosa nadal z majestatyczną prędkością 360m/s. On leciał na mnie też więc wydarzenia nadal toczyły się błyskawicznie o ile zastosujemy skalę spiących szachistów. Kiedy byłem 10km od carriera założyłem mu scrambla i poprosiłem brata o wskoczenie od systemu i dowarpienie na mnie z opcją na dołożenie dodakowych scrambli. W międzyczasie obiekt po łacinie okreśłany mianem debilis zdecydował ,że skoro Hobgobliny II nie zabiły mi jeszcze Dominixa to sprawdzi jak zadziałają fightery. Szczerze mówiąc to nie zadziałały ale to szczegół techniczny. Kiedy wspomniany Thanatos był wystarczająco opunktowany i owebowany Kiro odpaliła cyno 20km od osobnika kosmicznie upośledzonego i wskoczył Isen bananem i mój alt w rewelacyjnym szipie. Niestety okazało się, że przebywanie w pobliżu takiego natężenia głupoty jaki przedstawiał włąściciel POS vel przez krtótki jeszcze czas pilot Thanatosa zaczęło promieniować na mnie i mój rewelacyjny szip miał rewelacyjne 17 strontu co tłumaczyło trudnośc w porywach do niemożliwości aktywowania siege. Na szczęscie Thanny wystarczająco pośliznął się na skórce od banana i pomniejszych minionkach czy jak to lokalni mówią subcapslach.
https://zkillboard.com/related/30003044/201603022200/I tu zaczyna się dno numer 2. Isen i Viper wyskoczyli z Elarel do Grooth a Isen nawet jumpnął się do Mya ale ja nadal byłem znudzony i stwierdziłem, że postrzelam do POSa bo skoro już tam jestem a w Grooth mogłem zatankowac bezcłowy stront na dreda to może dalej się ponudzę robiąc coś nudnego i już bez szans na kerbirską eskalację ale z błyskami i hukiem. Szpilka mała, na POSie były modułki, które mogły być coś warte. No to dalej strzelaliśmy, Isen wrócił w bardziej zagiętym bananie karłowatym bedącym całkiem niedawno jedyną opcją na szipa flotowego. Na około 30% shielda skonczył mi się rewelacyjny siege i stwierdziłem, że dokończę do RFa subcapslami, przecież to tylko mała szpilka. Ku naszemu zdziwieniu, zupełnie nieusprawiedliwionemu biorąc pod uwagę całokształt dotychczasowej działaności właściciela POSa, przy 24% nie było RFa, przy 23% też nie było a to dawało podstawy do wiary, że to nie CCP ma laga i się spóźnia z okresem eeee RFem tylko stront był na poziomie jak na moim rewelacyjnym szipie nieco wcześniej. Więc wrzuciliśmy dready spowrotem na POSa.
https://zkillboard.com/kill/52373028/A teraz kolej na dno numer 3. Na POSie było kilka modułków wliczając 2 SMA. Postanowiliśmy SMA zabic bo zaczęło do nas docierać, że bezgraniczny poziom głupoty może być bezgraniczny. A przynajmniej przekraczać poziomy wyobrażalne dla osobników zdolnych do samodzielnego zalogowania się do EVE bez pomocy psa lub kota.
https://zkillboard.com/kill/52373033/https://zkillboard.com/kill/52373043/Jak to bywa w takich historiach element od którego się wszystko zaczęło czyli małe raile został wyeliminowany kilka godzin później, kiedy znalazłem trochę czasu aby posprzątać wszystko do końca.