W modelowych warunkach i teorii mechanizm kreacji pieniądza przez kredyty;
(1) nie jest z założenia zły i szkodliwy.
(2) sam się ogranicza, tj nie rozkręca się w nieskończoność ani do krachu.
(3) generuje pieniądze które mają realną wartość.
Założenie jest takie, że ludzie biorą kredyty które są w stanie i planują spłacić. Kiedy już po ratach kredytów zostaje im w kieszeni akurat na własne potrzeby, nie biorą więcej kredytów. Banki oceniają ryzyko i dają kredyty ludziom którzy najprawdopodobniej je spłacą. Nie mogą więc dać 200 bilionów kredytów tylko dlatego że tak im pozwala polityka walutowa - tych 200 bilionów nie miałby kto wziąć bo ludzi nie byłoby stać na raty. Taki system może wygenerować tylko <dochód ludzi>/2 (zakładając że ludzie mogą przeznaczać maks około połowy dochodów na spłaty kredytów) * <czas spodziewanej stabilności> (czyli około 35 lat, na tyle dawali kredyty przed kryzysem).
Oczywiście - mieszkania drożeją kiedy banki dają więcej kredytów bo przeciętny 25-latek ma wzięty 35-letni kredyt i teraz ma z niego gotówkę. Ale drogie mieszkania oznaczają więcej pieniędzy dla sprzedających mieszkania więc więcej zarobią budowlańcy, posiadacze gruntów, developerzy, a to oznacza więcej ludzi chcących budować, a to oznacza większą podaż, większą konkurencję, a więc mniejsze (zatrzymanie wzrostu) cen. Ceny mieszkań i gruntów nie mogą więc iść w górę w nieskończoność.
Co więcej, jeśli grunty są drogie, to znaczy że babcia z domkiem siedzi na grubych milionach, co znaczy że dzieci dostaną gruby spadek, co znaczy że już nie potrzebują kredytu, co zmniejsza popyt na kredyty i liczbę pieniędzy tworzonych przez system kredytowy.
Problem nie leży w tym że ten system może generować pieniądze, bo ten mechanizm jest ok. Problem polega zwyczajnie na tym że ludzie, banki i państwa masowo podjęły duże długoterminowe ryzyko i przegrali.