Wygląda na to że główna strata BoBa w tej wojnie, prawdodpobnie nie do odrobienia, to podejście ludzi. Kiedyś było odpowiednio;
"Walczyć z BoBem? Bez sensu. Lepiej napadać kogoś z kim jest szansa wygrać."
"OMG, bob nas najedzie, spakujmy POSy i udawajmy walkę ale tak żeby zminimalizować straty. Szukamy sobie nowego regionu."
"Pamiętajcie, wbrew pozorom BoBy też umierają, macie do nich strzelać, paru zabijemy, pokażemy że nie jesteśmy dupami, a potem może im sie znudzi i polecą."
"Jesteśmy kolegami BoBa, jesteśmy niezniszczalni, jeśli zaatakują nas za duże siły, BoB będzie miał pretekst żeby ich skopać a my przeżyjemy, tralalala, mamy tereny nie mamy ryzyka, kopu kopu."
"Jesteśmy kolegami BoBa i przez to wszyscy na forach myślą że jesteśmy ciołkami co nie potrafią się sami bronić i potrzebują niezniszczalnych pleców. Och jak fantastycznie, że BoB nam nie pomaga, dzięki temu wspaniałomyślnemu posunięciu BoBa możemy odzyskać honor i udowodnić że potrafimy walczyć sami, choćbyśmy mieli paść, to z honorem! Chwała BoBowi."
A teraz jest inaczej;
"Walczyć z BoBem? Super, może jeszcze się załapiemy do kolejki do sławy i chwały dla tych co pokonają niepokonanych."
"BoB nas najeżdża. Może się uda wybronić, a jak nie, zróbmy tak żeby zadać im jak największe straty i dostać jak najmniejsze. Jak stracimy to się przyczaimy i może odbijemy swoje potem płynąc z prądem frontu koalicji."
"Nie, my nie jesteśmy kolegami BoBa, no może któraś nasza korporacja ma na blue którąś ich korporacją, ale nie nie, my jesteśmy niezależnym sojuszem, o, zobaczcie, tydzień temu zestrzeliliśmy jednego Bobka u siebie"
Potęga BoBa w dużym stopniu opierała się na PR. Kiedy kogoś atakowali, jego morale natychmiast leciało w dół a jego sprzymierzeńcy tajemniczo się wykruszali. Ogromna masa ludzi chciała się zapisać lub walczyć u boku gości którzy są tacy uber, że zawsze wygrywają. Opinia niezwyciężonego jest naprawdę potężną bronią, ale ma jedną wadę - sypie się jeśli przestaje się zawsze zwyciężać. A zmiana frontu M. to tylko objaw tego zjawiska.