jest prosta zasada stosowana od czasow kiedy ludzie biegali na golasa po drzewach...
do rozmow siadaja CEO, ustalaja co i jak, wiedzac kogo z jakimi umiejetnosciami czy aspiracjami maja w swoich korpach.
jak sobie ustala to zaczynaja realizowac kazdy u siebie, tak jak sie umowili ..., czyli mowi sie jakie sa cele, kto za co bedzie odpowiadal, jakie maja byc i kiedy rezultaty...i do dziela...
...jak ktos nie chce sie podporzadkowac to go sie wywala z corpa, niech sobie szuka miejsca gdzie indziej.
u nas takich osob, ktore zostaly wywalone z innych corpow, przewaznie nie przyjmuje do corpa, bo zawsze pytamy co inni sadze o nowym kandydacie - mozna tak zbudowac bardzo fajna i w miare zorganizowana grupe ludzi , do ktorych ma sie zaufanie, mozna na nich zawsze liczyc i co najwazniejsze nie trzeba do niczego zmuszac...bo chca tez cos robic ingame.
Najgorzej kiedy tolerujemy pyskaczy, ktorzy tylko pienia sie dla samej piany, bo szkoda nam zmniejszac liczbe osob w corpie...lub ze akurat sa w czym swietni, np pvp.
Nadal uwazam ze mozna stworzyc potezny polski alliance, przed ktorym "czapki z glow" - taki RA czy AAA kilka razy zastanowi sie czy zaatakowac czy moze zmienic napa na blue...
pamietam jak mieszkalem w akademiku, to chcielismy malowac murzynow i azjatow na bialo...z murzynami nie bylo problemow, za to z azjatami , a dokladnie z wietnamczykami , przejebane - jak zlapalismy jednego , to na drugi dzien mielismy ich cala chmare na glowach...i dalismy spokoj :angel: