To zalezy od srodowiska.
W jednym srodowisku wszyscy moga grac np w Warhammera przez cale lata i zaleznie od preferencji w tymze Warhammerze miescic wszystko, od gry taktycznej po tragedie romantyczna.
U mnie ludzie mieli na polkach po 50 systemow i zwykle gralo sie dosc ortodoksyjnie w kazdy z nich. Jak ktos chcial filmowego heroika, bral Seventh Sea albo Deadlands. Jak ktos chcial beztroską gamistyczną siekankę, brał D&D. Jak ktoś chciał względnie realistycznych ale nisko-kościstych przygód symulacjonistycznych, brał GURPSa albo Necroscope RPG. Jak ktos chcial oh angst oh depression, gralismy w starego Wraitha a jak chcial traumy to gralismy w Kulta, a dla glupawy w Toona i Paranoje itd itp.
Autorzy systemow maja jakas koncepcje jak w nie grac i ta koncepcja odbija sie na mechanice i konstruckji swiata. W szczegolnosci, odbija sie w postaci brakow w dziedzinach, ktore autorow nie interesowaly. Na ten przyklad, dla symulacjonisty, zarowno swiat DDków (gamistyczny) jak i Seventh Sea (dramatyczny) są ciężkie do adaptacji, dziurawe i głupawe. Grając w coś "ortodoksyjnie", cieszysz się samą esencją pracy twórczej autorów, w pełni ją wykorzystujesz, a jak się nie podoba/znudzi, to grasz w coś innego.
Starsze oraz większe (rynkowo) systemy, jak Warhammer czy Wampir, starają się być raczej uniwersalne i podpasować do każdego stylu gry. Mają wystarczającą sprzedać, żeby dla każdego wydać 30 dodatków - dla jednych z dodatkowymi mieczami, dla innych z informacjami o społeczeństwie i gospodarce.
Wiele nowszych i mniejszych (rynkowo) systemow (jak ten nieszczesny Seventh Sea, albo Earthdawn), ktore staraja sie raczej trafic w konkretna nisze i promowac konkretny styl gry nie starajac sie upychac wszystiego w jednym.