@Kitten: Jestem po dobrej stronie. Chronicznie nie lubie AAA, ale do RA ostatnio mam mniej uprzedzen. Zwyciestwo RA z moim owczesnym sojuszem KOS bylo uczciwe i imponujace. Nie moge powiedziec, ze wygrali dzieki logff fleetom, wykorzystaniu timezone, przekretom POS warsowym alboco.
LV, ktore zawsze popieralem natomiast, w miezyczasie wykonalo wobec sprzymiencow pare posuniec z pogranicza zdrady i chamstwa. RA w tym czasie potraktowalo te same grupy uczciwie i honorowo.
I owszem, dalej mam ochote walczyc po stronie dziedzictwa kulturowego Rzymu z dziedzictwem kulturowym Konstantynopola na poludniu galaktyki, ale nie mam tu do kogo sie przylaczyc.
Tymczasem BoB to zlo ostateczne z punktu widzenia ogolnej filozofii gry. Pozostalby zlem ostatecznym nawet gdyby zajmowal sie ukladaniem kwiatkow z giant containerow i zaopatrywaniem galaktyki w egzotyczne tancerki.
To poprostu wynika z ukladu sil. BoB jest najlepszy i wygrywa wszystkie wojny, w najgorszym wypadku wycofuje sie rakiem i mowi "znudzilismy sie" na miesiac zanim mieliby szanse na wyrazna kleske. Pozycja najlepszego sojuszu powinna byc otwarta i dyskusyjna lub zajeta przez Ekliptike. Kazdy sojusz i koalicja zyje w swiadomosci ze dzialaja bo/dopoki BoBowi sie nie chce (nie - nie oplaca, nie - nie da rady, nie - za duze ryzyko) ich zniszczyc. Dopoki tak jest, naturalnym celem strategicznym dla kazdego jest podkopanie potegi BoBa (chyba e robi cos z dala od BoBa, ale o to ciezko ostatnio)