Pokłosie to bardzo dobry film ....................... by był, gdyby nie to ukrzyżowanie młodego Stuhra na drzwiach od stodoły, na samym końcu. Jeszcze jakby chociaż go szpadlami w krzakach pod lasem jak na siku poszedł zatłukli. Nawet jakby mu coś wlali do herbaty, to by to wyglądało bardziej wiarygodnie
Jednak "Pokłosie" nie aspirowało do filmu - paradokumentu, który miał mówić jak było naprawdę. Sami autorzy zastrzegali, że korzystali z historii, które gdzieś tam kiedyś miały miejsce (poza tymi drzwiami od stodoły sic!), ale jest to łączenie w jakiś zlepek różnych historii, z rożnych miejsc, przez co zbudowana historia nie jest żadną "z życia wziętą". Na "Smoleńsk" nas zapraszają, żeby - jak twierdzą - zobaczyć jak było naprawdę (te duchy na końcu filmu to też były w rzeczywistości, skoro tak było naprawdę?).
Pismo z UM miasta stanowiące zaproszenie na pokaz "Pokłosia" dla ograniczonej widowni to jednak nie to samo, co odgórny nakaz ministerstwa do obejrzenia filmu.
Nakaz ministerstwa, który jest tylko hipotetyczny, bo go nie ma i na ten moment Zalewska twierdzi, że go nie będzie (chociaż ona lubi zmieniać zdanie). Mimo wszystko to zaproszenie i tak jest denne, bo kieruje je organ prowadzący szkoły, więc rodzi pewna sugestię.
Wykaz filmów, które "mogą się przydać" w edukacji młodzieży winien jednak spoczywać na MENie, przy czym o tym, czy dana klasa/szkoła na jakiś film pójdzie winno zależeć tylko od nauczycieli i rodziców, bez żadnych pozycji obowiązkowych.