Jak dla mnie odpowiedź na pytanie z tematu jest oczywista - TAK.
Rząd PiS rujne kraj podobnie jak kraj rujnował przed nim rząd PO-PSL i jak robiły to poprzednie rządy.
Jak sobie przeczytałem ten temat to zacząłem się zastanawiać nad rzeczami jakimi emocjonują się ludzie i nad siłą propagandy.
Mamy w Polsce od lat dwie główne partie polityczne, które praktycznie niczym się od siebie nie różnią. Każda z tych partii ma poparcie około 6mln osób (chociaż najwyraźniej PO ostatnio straciła połowę zwolenników na rzecz Kukiza i nowoczesnej). Daje to nam taką oto zabawną sytuację.
Partie te niczym się nie różnią a wg wielu osób trwa między nimi śmiertelna wojna [tu chciałem wstawić rysunek dwóch chuderlaków piorących się po pysiach, ale nie znalazłem odpowiedniej ilustracji]. Partie te mają +- 15% poparcia w narodzie (każda), a ich poglądy wszędzie przedstawiane są jako poglądy reprezentujące wszystkich Polaków podczas gdy całkowicie ignorowane są poglądy ludzi nie popierających ani PO, ani PiS. Co akurat jest zrozumiałem, bo kto by się przejmował tą niewielką, bo liczącą zaledwie 70% Polaków garstką ekstremistów.
Podobnie zabawna sytuacja jest z TK.
Mamy polityczną organizację mającą w apolityczny sposób pilnować przestrzegania komunistycznej konstytucji w kraju w którym o ile pamięć mnie nie myli propagowanie komunizmu jest sprzeczne z prawem. Przy czym ten trybunał feruje tak wspaniałe wyroki jak wyrok w sprawie OFE w którym stwierdził, że środki, które zostają zabrane przez ZUS (wliczając w to te, które zostały przekazane do OFE), są środkami publicznymi, a przy tym ignoruje niekonstytucyjność ordynacji wyborczej.
W tej chwili toczy się wielka dyskusja czy PiS niszczy TK czy nie. Czemu jednak te osoby, które tak teraz gardłują w tej sprawie milczały gdy PO uchwalało przepisy na to pozwalające?
W tym miejscu pozwolę sobie oddać głos osobie lepiej znająca ode mnie ten temat - Robertowi Gwiazdowskiemu
"Po przegranych wyborach prezydenckich, na kilkanaście tygodni przed spodziewaną porażką w wyborach parlamentarnych, Platforma wyciągnęła z sejmowej „zamrażarki” projekt ustawy wniesiony przez Prezydenta Komorowskiego dwa (!!!) lata wcześniej i przerobiła go na swoją modłę w trybie, który wicepremier Pawlak nazwał kiedyś „hazardowym” (od pośpiechu z jakim premier Tusk starał się „przykryć” skandal hazardowy, uchwalając nową ustawę). A chodziło o możliwość obsadzenia kilku stanowisk sędziowskich, których kadencja dopiero wygaśnie, przez Sejm w którym miała jeszcze większość i uniemożliwienie tego Sejmowi nowej kadencji! Dla tych kilku stanowisk i z chęci pokazania „kto tu rządzi”, Platforma podjęła ryzyko sparaliżowania Trybunału Konstytucyjnego! I to może się jej udać!
A to, że PiS wykorzysta okazję? Trzeba było mu jej nie dawać! To przecież politycy PiS są „nieodpowiedzialni” a w PO sami mądrzy ludzie – takie przynajmniej odnosiłem wrażenie, czytając czasem jakieś gazety lub czasopisma. Jak mogli zatem postąpić tak nieodpowiedzialnie? Chyba że w PO jest jednak paru agentów PiS. Podobnie jak w PiS-ie roi się zapewne od agentów PO – sadząc po przeciekach na temat składu rządu. Albo może to jednak nie są agenci, tylko inna kategoria – o której mówił Jan Pietrzak w Kabarecie pod Egidą."
Kolejną zabawną rzeczą w sprawie TK jest kwestia demokracji. Ludzie nie lubiący Pisu mówią, że to co PiS w sprawie TK robi to niszczenie demokracji w Polsce. Tyle tylko, że rolą TK teoretycznie jest pilnowanie przestrzegania konstytucji, czyli pilnowanie by demokratycznie wybrana władza nie mogła zrealizować niektórych swoich pomysłów. Innymi słowy niszczenie instytucji ograniczającej demokracje jest walką z demokracją. Czy tylko dla mnie to brzmi dziwnie?
Media?. W tej chwili jest wielka afera, że PiS wymienia ludzi w TV. Może ktoś, kto emocjonuje się tą kwestią przypomni mi w jakim czasie od wstąpienia przez komorowskiego na stołek prezydenta PO wymieniło całą radę radiofonii i telewizji? W miesiąc? Dwa?
Pis robi nerwowe ruchy
Skąd wniosek, że nerwowe?
na ulicach są demonstracje
Skoro płacą tym co przychodzą na demonstracje to i są demonstracje. Jak przestanie płynąć kasa to demonstracji nie będzie
PiS chce wywracać do góry nogami wszystko od razu, a potem się dziwi że UE ma problem do Polski i ratingi spadają.
Kojarzysz ustawę Wilczka z 1988? O ile pamięć mnie nie myli była to kartka A4, która wywróciła do góry nogami ustrój gospodarczy Polski w chwili wejścia w życie. Porównując tamto wydarzenie z obecnymi powiedziałbym raczej, że nie jest problemem to, że PiS chce wywrócić wszystko do góry nogami, tylko że chce sitwę PO zastąpić własną.
Tak podsumowując to nie rozumiem czym ludzie się emocjonują. No może poza tymi z PO czy PiSu bo dla nich to co się dzieje ma ogromne znaczenie gdyż decyduje o tym jak będą żyć przez następne kilka/kilkanaście/kilkadziesiąt lat. Jednak z punktu widzenia przeciętnego Polaka wg mnie naprawdę nie ma znaczenia, która z tych partii rządzi. Efekt taki sam. Coraz mniej kasy w portfelu i coraz mniej wolności osobistej.
Obecna sytuacja wygląda dla mnie mniej więcej tak. Do domu wpadło kilku złodziei. Sterroryzowali mieszkańców i zaczynają pakować do worków wszystko co im się podoba. W którymś momencie zaczynają się kłócić o łupy i bić pomiędzy sobą, a mieszkańcy zamiast wykorzystać okazję i przynajmniej zwiać zaczynają najpierw kłócić się między sobą, a potem bić o to, który złodziej powinien wynieść ich majątek.
W zasadzie całą tą histerię odnośnie wojny PO - PiS mógłbym podsumować jednym zdaniem. Dowodzi ona tego, że lekko licząc 90% Polaków mających prawa wyborcze to ofiary syndromu sztokholmskiego i nie mogą się z tego wyleczyć.
Oczywiście większość trapiących Polskę 'nierozwiązywalnych' problemów jest do rozwiązania od ręki. Tyle tylko, że wtedy ludzie z tak zwanych szczytów władzy utraciliby większość swoich wpływów więc zgodnie z prawami Murphy'ego póki co nie ma sensu na to liczyć.
Tak na koniec mała rzecz.
ma być stosowana zasada demokratycznego państwa prawa.
Zawsze to mnie ciekawiło czym jest "zasada demokratycznego państwa prawa". Zasada państwa prawa jest jasna i chyba dla każdego oczywista. Po co jednak dodawać tu demokratycznego? Zwłaszcza, że państwo gdzie rządzi dyktator też może być państwem prawa.
Tak na logikę jedynym powodem tego rozróżnienia jest to, że "zasada demokratycznego państwa prawa" jest czymś innym niż zasada państwa prawa. Nie jestem jakimś wybitnym językoznawcą, ale o ile wiem w języku polskim coś innego niż prawo to bezprawie, a zatem coś innego niż państwo prawa to państwo bezprawia. Oznaczałoby to jednak, że termin "zasada demokratycznego państwa prawa" oznacza w istocie - zasada demokratycznego państwa bezprawia. Ok. Czemu nie.
Tylko tu mam mały zgryz. W państwie prawa sytuacja łamania/przestrzegania prawa jest jasna. No a w państwie bezprawia? Czy łamanie prawa w państwie bezprawia jest faktycznie łamaniem prawa, czy może wręcz przeciwnie - jest jego przestrzeganiem.