1. Jakiś czas temu czytałem, że Piłsudski chciał iść na wojnę w sojuszu z niemcami (do czego nie doszło gdyż jego następcy robili wszystko odwrotnie niż on chciał) i że gdyby do tego doszło to niemcy z pomocą wojska Polskiego, doskonale przygotowanego do walki w realiach rosyjskich szybko by podbili Moskwę i później europę i Afrykę, a także być może obie Ameryki. W tej teorii Polska nie zostałaby praktycznie zniszczona podczas wojny i nie byłoby u nas strat w ludności cywilnej. Po wojnie Polska byłaby przez pierwsze kilka lat protektoratem niemieckim z terytorium od Wisły po Ural i od Bałtyku po morze Czarne, by po kilku/kilkunastu latach gdy niemcy pogrążyłyby się w walce o władze po śmierci hitlera wybić się na niepodległość jako mocarstwo.
Wiem, że teraz to tylko gdybanie i jedyna szansa na weryfikację to znalezienie wszechświata równoległego w którym to się wydarzyło (przy założeniu, że takie istnieją ), ale ciekawi mnie czy taka teoria to bajki dla marzących o Polsce imperialnej, czy też ma ona jakieś sensowne podstawy
To chyba jednak było "nieco" bardziej skomplikowane, bo sam Piłsudski miał wiele pomysłów czasem skrajnie różnych, no i równie ważne jest o jakim okresie mowa... np. w okresie Bitwy Warszawskiej jego pomysły skłaniały się ku dymisji i rezygnacji, gdzie zaledwie kilka (no, może kilkanaście miesięcy wcześniej) planował federację państw jako przeciwwagę dla USSR. W późniejszym okresie był zwolennikiem rozwiązania "kwestii niemieckiej" w formie wyprzedzającego ataku. Oczywiście "plan" (a raczej pomysł) był mało realny (zapewne mocarstwa nie pozwoliłyby na atak), ale IMHO słuszny. Jak zwykle bywa i co wielokrotnie widać - jednostki charyzmatyczne i wybitne są niezbędne by zmiany mogły zaistnieć, ale muszą również i istnieć sprzyjające okoliczności. Niekorzystne okoliczności "przyrody" dla II RP przed II WŚ obejmują przecież i takie "wydarzenia" jak Wielki Kryzys, jak brak odpowiedniej infrastruktury (porty, linie kolejowe, zakłady przemysłowe, etc.).
II RP dostała swoje propozycje, Beck je odrzucił... tak jak napisałeś - wg niektórych był to błąd, szczególnie jeśli weźmie się pod uwagę Zaolzie (przy czym tu również brak jednoznacznej oceny - my zostaliśmy w 1920 zmuszeni przez mocarstwa do przekazania tego obszaru Czechom) jako pewien casus. Niemniej jednak pewien problem istniał, bo II RP tylko w niecałych 70% była zamieszkana przez Polaków. Nie znam szczegółów, ale czytałem gdzieś na którymś z forów poświęconych II WŚ, że jednym z powodów odrzucania propozycji III Rzeszy (bo było ich więcej niż jedna), była właśnie kwestia Żydów.
2. Często gdy wypływa kwestia walki w obronie Polski słyszę stwierdzenia, że od wielu, wielu lat, nasze władze działają jak okupanci (i nie chodzi tu o stwierdzenie JKM o tym, że za hitlera podatki były ileś tam razy niższe niż obecnie) więc nie ma sensu iść na wojnę, bo co za różnica kto rządzi, a nawet lepiej jakby Polskę zdobyła taka Rosja, bo wtedy ludzie przestaliby mieć wątpliwości, że Polska jest faktycznie okupowana i może w końcu Polska wybiła by się na niepodległość. I tu moje pytanie - czy taka teza ma jakiekolwiek uzasadnienie na gruncie historycznym
Zawsze znajdą się jacyś niezadowoleni, nawet jakbyś im cukrował ile wlezie. Podobnie jak będą i populiści wykorzystujący ciemnogród do swoich celów.
Nawet nie miesięcy qlko, to była kwestia tygodni. Nikt nie zadaje pytania czemu Hitler zaatakował Rosję, skoro sam w Mein Kampf napisał, że przyczyną porażki Niemiec w I-szej wojnie była walka na 2 fronty. Bredzi się coś o "ziemiach na Wschodzie". Hitler miał podbite tyle ziemi w 1941, że starczyłoby mu na setke lat kolonizacji, gdyby chciał je zapełnić rodowitymi Niemcami.
Co do wątpliwości czy nasi zachodni "sojusznicy" nie mieli mocy. ludzi, sił i środków do zaatakowania Hitlera w 1939 roku to podpowiem. Prawie całe siły niemieckie były zaangażowane w Polsce. Nie mam dzisiaj siły, żeby szperać po google, ale dla wątpiących niech poszukają dziennika generała Haldera. Były szef sztabu OKH. Ładnie opisywał poczynania niemieckiej armii w latach 39-42. Dwa tygodnie po ataku na Polskę, Niemcy gonili resztką sił (paliwo, amunicja), ruski atak z 17-go września był niczym koło ratunkowe rzucone przez Stalina, Hitlerowi. Tak więc wystarczyło ruszyć dupy zza lini Maginota. No ale do tego potrzeba było jaj i woli politycznej (coś jak dzisiaj nasi "politycy" w sprawie nielegalnych imigrantów). Tak bardzo się przygotowywali do wojny, że kiedy w końcu Hitler kopnął żabojadów w dupska, zwinęli się w ile? 2 tygodnie?.
Nie wiem jak Ty liczysz te tygodnie, bo nawet w najbardziej optymistycznych założeniach ciężko nazywać kilkoma tygodniami okres od podpisania dyrektywy 21 (18 grudnia 1940), do czasu podpisania planu mobilizacyjnego MP-41 (Plan Burza - 16 maja 1941). Oczywiście jest szereg wątpliwości np. po co było Stalinowi aż 5mln żołnierzy i 20 tysięcy czołgów, dla porównania przed rozpoczęciem działań wg Planu Barbarossa skoncentrowano 4.7mln żołnierzy i ~3600 czołgów po stronie Niemieckiej.
Faktem pozostaje jednak, że wojska Stalina zostały zaskoczone, a i ich sprawność jedynie na papierze sięgała przy najbardziej optymistycznych założeniach 80% i znaczna część sprzętu została utracona nie w wyniku walki, a uszkodzeń i braków zaopatrzenia. No i na to nakłada się na dokładkę słabe wyszkolenie.