Obrona przeciwlotnicza oparta na rakietach przeciwlotniczych duzo Rosji nie da przeciw rakietom manewrującym. Do tego Rosja potrzebuje samolotów wczesnego ostrzegania i mysliwców. Obecnie obrona Rosji jest słabsza niż za czasów ZSRR. Mają nowsze systemy ale nie mają ani tyle radiolokatórów ani tyle zestawów rakietowych ile za czasó ZSRR. A to za czasów najmocniejszej obrony oplot wylądowała im awionetka na Placu Czerwonym. A taka rakieta manewrująca jest celem znacznie trudniejszym do wykrycia. Przeciw Rosji działa ich geografia. Fizycznie niemozliwe jest osłonięcie całego terytorium siecią radiolokatórów i przeciwlotniczych zestawów rakietowych. Najmocniejszy jest pas ochronny wokół Moskwy, większość terytorium jest słabo zabezpieczone. Liczba samolotów w Rosji maleje, sprawnych tym bardziej.
O tym jaki wpływ ma posiadanie tego typu broni świadczy choćby jak wyglądała sprawa rozmieszczenia rosyjskich samolotów na Białorusi. Wystarczyła informacja,że będziemy posiadać JASSM i te samoloty bedą rozlokowane nie na najlepiej do tego przygotowanym i przystosowanym lotnisku dośc blisko Polski tylko pod samą granicą rosyjsko-białoruską. I tak właśnie wygląda odstraszanie. Nawet niewielkie ilości pewnych środków rażenia powoduje, że przeciwnik musi robić rzeczy, które nie są dla niego optymalne. Ii Rosja będzie ponosiła koszty przygotowywania bazy w bardziej bezpiecznym miejscu pomimo tego, że akurat na tym kierunku mają całkiem dobrze rozbudowaną obronę przeciwlotniczą.
Same rakiety manewrujące nie są super lekiem na nasz problem z Rosją. Ale w połączeniu z dobrze wyposażoną (jeszcze tego nie osiągneliśmy ale idziemy w mniej więcej dobrym kierunku) armią, która potrafiłaby stawić opór i spowolnić Rosjan oraz potencjałem ofensywnym, ktory spowodowałby, że przeciwnik poczułby koszt prowadzenia wojny na swoim terytorium powoduje, że dla Rosji robi się to nieopłacalne i zbyt ryzykowne. Nie ma szans na błyskawiczne zwycięstwo a im dłużej to trwa tym gorzej dla Rosji bo zwiększy się liczba krajów, ktore poprą Polskę. W dodatku ludność w kraju poczuje też smak wojny, to już nie będzie bezbolesna dla samej Rosji interwencja. To już nie będą embarga, które propaganda i tak wytłumaczy spiskiem faszystów. Niedawno golądałem jakiś program publicystyczny i o dziwo jeden z gości z obecnej koalicji (nie znam gościa nawet i nigdy wcześniej o nim nie słyszałem) powiedział, że Polska nawet licząc na pomoc NATO powinna sama w sobie mieć potencjał, który spodowałby, że ta pomoc najlepiej nie byłaby potrzebna z powodu wystarczającego potencjału zniechęcania potencjalnego przeciwnika. Tak, że Rosja nawet używając propagandy, dezinformacji, próbując skłócić państwa UE i NATO nie byłaby w stanie osiągnąc sukcesu drogą militarną do czasu reakcji sojuszników oraz żeby to było dla samej Rosji nie do przyjęcia w sensie kosztów jakie musiałaby ponieść już od pierwszych momentów konfliktu.