Tak baj de łej:
http://www.tvn24.pl/sondaz-dla-faktow-tvn-tylko-27-proc-polakow-walczyloby-za-kraj,525137,s.htmlSzczerze mówiąc zasłyszałem kiedyś o zasadzie, jaka ponoć panuje w kryminologii, tzw. zasada 10-80-10. Nie weryfikowałem jej jakoś dogłębnie, ale przypadła mi do gustu. Według niej w każdej populacji znajduje się 10% ludzi, którzy nigdy nie popełnią z rozmysłem przestępstwa, 10% na pewno popełni, a 80% to oportuniści. W przełożeniu na toczącą się tutaj dyskusję interpretowałbym to tak: 10% z racji wychowania i wyznawanych wartości zdecyduje się na walkę zbrojną, 80% będzie się starać uciec/zabezpieczyć, bo ludzie po prostu chcą żyć, a 10% pewnie już wykupiło zawczasu kursy rosyjskiego i postara się sytuację wykorzystać na swoją korzyść. Kandydatów na drugiego Bieruta raczej nie zabraknie
. Z powyższego artykułu wynika albo, że mój osąd jest jednak nadto pesymistyczny, albo że sondaż ten należy traktować z przymrużeniem oka.
Generalnie zgadzam się z dwoma stwierdzeniami, jakie padły w tym topicu do tej pory:
1) Nie ma co panikować - Nie jestem żadnym wybitnym strategiem, ale przekonują mnie argumenty, że jednak Rosja nie zaatakuje nas bez uprzedniego przygotowania społeczeństwa za pomocą propagandy, że to my jesteśmy "ci źli". Na razie nic takiego się nie dzieje. Ok, na pewno nie jesteśmy stawiani w pozytywnym świetle przez media rosyjskie, ale też nie pojawia się tam (odpukać w niemalowane - na razie) nic, co mogło by usprawiedliwić agresję na nasz kraj.
2) Wojna to zło - Jeżeli tylko dojdzie do wojny, to nie ma tak naprawdę znaczenia co każdy z postujących w tym topicu zrobi, bądź też czego nie zrobi. Z czysto etycznego punktu widzenia jest to klasyczny konflikt wartości. Ktoś będzie ratował rodzinę i traktował tą sprawę priorytetowo, co jest absolutnie zrozumiałe bo ludzie jednak chcą po prostu przeżyć i chronić rodzinę. Kto inny będzie walczył za kraj, bo, jak napisałem wyżej, taki wybór nakazuje mu jego/jej hierarchia wartości i to też nie można określić jako coś złego. Nie mniej, jeżeli tylko dojdzie do wojny, i niech nawet będzie to wojna zwycięska, to i tak my, jako pole bitwy tej wojny, zostaniemy przez ten konflikt w dużej mierze "zaorani" tak, że choćby nie wiem jakie dotacje napłynęły z UE nie dźwigniemy się do etapu sprzed wojny przez wiele kolejnych lat. Czy ucieczka jest, przynajmniej moim skromnym zdaniem, dobrym rozwiązaniem? Nie, nie jest. Oto dlaczego:
To zdjęcie pokazuje kolejkę po pomoc humanitarną w Damaszku. Jeżeli faktycznie miała by wybuchnąć wojna z Polski uciekną setki tysięcy, jeżeli nie miliony ludzi. Już w chwili obecnej kraje UE nie radzą sobie z napływem uchodźców, który stanowi pokłosie Wiosny Arabskiej. A teraz wyobraźmy sobie, że musi poradzić sobie z minimum kilkuset tysiącami ludzi i to nadciągającymi w jednym, gwałtownym przypływie, o ile nie zostaną zamknięte granice. Wydaje mi się, że tutaj desperacja ludzka i tak zrobi swoje. Rzeczywistość tych, którzy uciekną będzie właśnie rzeczywistością tych biedaków ze zdjęcia stojących godzinami po pomoc, o ile akurat taka nadejdzie i o ile starczy jej dla wszystkich. Plus oczywiście inne niedostatki, choroby, oraz tym podobne "atrakcje" charakterystyczne dla przeludnionych obozów dla uchodźców. Nawet jeśli przejaskrawiam, choć jestem przekonany, że nie, to i tak nie należy się spodziewać niczego dobrego po takiej sytuacji. Oczywiście ktoś może stwierdzić, że lepszy taki sobie żywot niż ryzykować śmierć, ale też nie każdy się z tym zgodzi i jednak walka zbrojna jest pewnym wyjściem, które pozwala przynajmniej zachować godność.
Żadna z tych opcji nie jest oczywiście dobrym rozwiązaniem, bo takiego, w tej sytuacji, po prostu nie ma. Twierdzę też, że w związku z tym nie ma powodu, aby dyskredytować w tej sytuacji wyborów innych, ponieważ mówimy o sytuacji skrajnej i kierowaniu się przez ludzi różnymi przesłankami, co nie znaczy, że są one z gruntu złe. Myśleć w ten sposób, to być fanatykiem idei, mniejsza, czy ta idea to "kraj" czy "moja własna dupa". Ktoś powie, że nie można tych dwóch rzeczy łączyć - nieprawda! Odsyłam do Hobbesa - rolą państwa jest uchronić obywateli właśnie przed takim wyborem. Mamy być posłuszni państwu, póki nas chroni. A jak ma nas chronić? I tu przechodzę do meritum: Nie dopuszczając do wojny, która bez względu na wynik oznaczać będzie naszą stratę. Jak to zrobić? Ot pytanie, na które tęższe głowy niż wasze czy moje pewnie od dłuższego czasu starają się odpowiedzieć. Od odstraszenia przeciwnika poprzez dołączenia do największego sojuszu militarnego, poprzez uzbrojenie się w takim stopniu, aby agresja była nieopłacalna, po poddanie się, a nawet zmianę frontu. Wachlarz jest stosunkowo szeroki i życzę i wam i sobie, aby nasi włodarze, podjęli, koniec końców, decyzję słuszną.
Edyta: Link do newsa, z którego wziąłem zdjęcie -
http://www.theguardian.com/world/picture/2014/feb/26/yarmouk-refugee-camp-damascus-syria