długo by wymieniać te dobre
wyraźnie najlepszej SF nie mam
ale
nigdy nie zapomnę 2 książek
przeczytanej w podstawówce jeszcze Paradyzji
oraz kultowej dla mnie Limes Inferior Zajdla
mistrzowskie powieści. Jest jeszcze Cała prawda o planecie Ksi
Cylinder van Troffa już mi jakoś tak mocno nie zapadł w pamięć. Cholernie się dziwię, że Zajdel jest tak mało znany, mimo, że jego nazwiskiem firmowana jest najwazniejsza polska nagroda fantastyczna
Wszystkie powieści Lema wgniatają mnie w ziemie.
Do tego oczywiście oczywiście Strugaccy, oczywiście Asimov - Jakkolwiek nie byliby od siebie różni w swoich stylach (Asimov vs Strugaccy), tak niezmiennie wracam do ich książek. Bardzo polecam też Briana Aldissa ("non stop", "mroczne lata swietlne" i wiele innych). No i, byłbym zapomniał, "Gniazdo światów" Marka Huberatha
@Scary - Vonnegut jest świetny, ale nie traktuję go jako autora SF. Syreny z Tytana to IMO trochę pastisz gatunku, w innych jego powieściach elementy fantastyczne grają istotną rolę, ale nie mogę się oprzeć wrażeniu, że to tylko dekoracja.
Polecam też (nie wiem, czy tłumaczonego na polski) Iaina M. Banksa. Po raz pierwszy trafiłem na jego twórczość gdy fragment "Qpy Strahu" (Feersum Endjinn) był w którejś NF w latach 90-tych.