A ja, jako pracownik służby doręczeń Poczty Polskiej, z chęcią opiszę jak to wygląda z naszej strony.
Wszystkie sądy, komornicy, ZUSy, KRUSy i inne takie, wysyłają listy polecone do osób, które nigdy pod wskazanym adresem nie mieszkały albo już dawno nie mieszkają. Często jest tak, że odbiorca takiego listu gdy się wyprowadza, składa na poczcie polecenie dosyłanie listów na jego nowy adres. Ale nie możemy tego robić, bo przepisy owych instytucji zakazują tego. Jeszcze większą parodią dla mnie jest to, że komornik wysyła przesyłkę rejestrowaną pod adres, z którego on sam daną osobę wyeksmitował! Lub sąd wysyła list, do osoby przebywającej w więzieniu. Czy do 3 letniego dziecka. Czy to do przedstawiciela osoby niepełnoletniej, z adnotacją "do rąk własnych adresata", nie informując kto nim jest. Czy np. jak ostatnio miałem sytuację, polecony z sądu, na kolesia, który ma SĄDOWY zakaz zbliżania się do mieszkania ani jego domowników...
Wtedy... polecone takie leżą sobie na poczcie. Po 2 tygodniach zostają zwrócone do nadawcy z adnotacją: adresat nie podjął przesyłki z urzędu pocztowego. Ale oni mają to gdzieś, gdyż nawet po zwrocie listu, instytucje traktują je jako list odebrany, odbiorca poinformowany, a sprawa toczy się dalej.
I nie pomagają adnotacje listonosza, że: adresat wyprowadził się, adresat przebywa za granicą, odbiorca listu pod wskazanym adresem jest nieznany, gdyż i tak słane są kolejne listy. Albo na urząd pocztowy wpływa pismo, z nakazem wyjaśnienia przez naczelnik, skąd listonosz posiada taką wiedzę, i w ogóle szeroko pojęty "dywanik".
A już nie wspomnę jakie to adresy do doręczenia potrafi urząd x umieścić na liście...
Jak dla mnie po prostu, nie ma woli zmiany tego stanu rzeczy, gdyż często gęsto jest to na rękę instytucjom.
Pozdrawiam!