"Brytyjczyk wieszczy upadek USA"Facet chyba potrzebował skupienia uwagi na nim samym. Można by rzec, że ma silne parcie na szkło. Chyba chce zostać celebrytą
Wielka Brytania niech się lepiej martwi o swoje podwórko, ponieważ mają większe prawdopodobieństwo upadku niż USA. Źródełka w postaci koloni systematycznie wysychają a tym właśnie żyła Wielka (choć tylko z nazwy) Brytania.
"Huragan „Sandy” wydmuchał z gospodarki USA ponad 20 miliardów dolarów. W pozbawionym prądu Nowym Jorku była przez kilka dni sparaliżowana praca wszystkich najważniejszych instytucji i giełd, a do tego klęska żywiołowa nastąpiła prawie jednocześnie z wyborami prezydenckimi. W świecie powstały zupełnie uzasadnione obawy – czy to wszystko nie zwiększy globalnego kryzysu gospodarczego. Poza tym eksperci przyznają, że ten kryzys jest na tyle głęboki i rozpaczliwy, że można mówić o końcu systemu porządku światowego."Większej Bzdury w życiu nie czytałem a to dramatyczne podkreślenie, że klęska żywiołowa zbiegła się z wyborami... mistrzostwo świata. Tak, wybory i klęska żywiołowa, to już na prawdę musi być koniec. Boże, 20 miliardów i utrudnienia w działaniu giełd i instytucji. Budżet samej US Army to w 2012 roku jedyne 216 miliardów dolarów! Czy na prawdę ktoś myśli poważnie mówiąc, że 20 miliardów strat to jakiś problem dla tego kraju? Czy na prawdę ktoś jest na tyle naiwny, myśląc, że utrudnienia w działaniu giełdy i instytucji w NY, które mają swoje centra zapasowe są wstanie wpłynąć na losy gospodarki światowej? Jeżeli tak to dlaczego po zamachu na WTC (przypomnę: światowe centrum handlu) nic takiego się nie wydarzyło? Przecież to był znacznie większy cios niż wspomniany huragan.
Do trzeciego artykułu nawet nie zaglądałem szkoda prądu na takie brednie. Trzeba być chyba człowiekiem pokroju Macierewicza aby się takimi bzdurami nakręcać. Wybaczcie jeżeli kogoś uraziłem.
A CHRL ma raczej bardzo dobry PR niż realne osiągnięcia. To nadal mocno zacofana gospodarka ze słabymi uczelniami, nikłą kreatywnością, zastraszająco rosnącymi rozpiętościami społecznymi. Owszem, wzrost PKB wygląda imponująco, ale bierze się on głównie z taniej siły roboczej pracującej na rzecz zagranicznych koncernów oraz gigantycznych publicznych inwestycji (które są obciążone większym ryzykiem nietrafności niż prywatne). Rynek wewnętrzny nie jest wcale imponujący jak na 1,4 mld obywateli, w dodatku pojawiają się pierwsze oznaki przenoszenia produkcji z Chin do jeszcze tańszych krajów Azji Płd-Wsch.
W kraju nie do końca dzieje się dobrze - każdego roku są tysiące strajków, do opinii publicznej przeciekają też kompromitujące szczegóły afer z kręgów rządzących. Nie oznacza to oczywiście jakiegoś szykującego się przewrotu na miarę upadku ZSRR, ale stawia partię komunistyczną w najcięższej sytuacji od czasów reolty studenckiej w 1989 roku.
Świetny tekst - i to nie jest ironia. Zamieńmy tylko CHRL na PL a 1,4 mld obywateli na 38 mln i jak w mordę strzelił, kolega napisał o Polsce