Tu masz rację. Kombinacja biedy i islamu jest mieszanką wybuchową.
Dodatkowo - co jest nam coraz ciężej zrozumieć - tam mamy do czynienia z naprawdę "ciemnymi masami" (mówię to bez ironii). Są to ludzie oddzieleni od nas barierą odległości i języka. Większość z nich nigdy nie widziała Europejczyka, a z Amerykanów - co najwyżej żołnierzy. Nawet jeśli ktoś tam ma dostęp do internetu (o ile nie cenzurowany), to nie zna angielskiego na tyle żeby móc przeczytać coś niezależnego. W takiej sytuacji są to ludzie podatni na wszelkiego rodzaju farmazony głoszone przez przywódców religijnych.
Z drugiej strony - wspomniałeś Iran. Irańska młodzież z dużych miast jest zafascynowana Zachodem. Klasyczne połączenie nastoletniego bycia "na kontrze" i "owocu zakazanego" spowodowało, że sami szukali informacji jak ten Zachód naprawdę wygląda. I dziś masz w Teheranie ludzi, którzy już rozumieją w jakiej paranoi żyją i jak bezsensowna jest linia oficjalna ich kraju. Atak na Iran w tym momencie oznaczał by stratę jedynych potencjalnych sprzymierzeńców, których mamy po tamtej stronie barykady.
Lekcją z ostatnich 100 lat historii Europy jest to, że poznanie i zrozumienie prowadzi do wygaszenia konfliktów. 100 lat temu Francja i Anglia widziały w Niemcach "Hunów". Niemcy patrzyli na wschód tak, jak dziś my - Europejczycy - patrzymy na Bliski Wschód. Dziś żyjemy w Unii Europejskiej. Swoboda podróżowania, wymiany szkolne pozwoliły nam poznać ludzi z innych krajów. Większość z nas ma jakieś doświadczenia osobiste, które powodują, że jak ktoś dziś wygłasza teksty typu "Nie kupię nigdy niemieckiego samochodu, bo w 1939 roku Niemcy napadli na nasz kraj" to wzruszamy ramionami z politowaniem.
Elity islamskie doskonale to rozumieją i zdają sobie sprawę, że ich jedyną szansą utrzymania się przy władzy jest to, żeby ciemne masy pozostały ciemne.
Z drugiej strony, my też nie znamy arabskiego. My też bardzo mało wiemy o tym co tak naprawdę dzieje się po drugiej stronie barykady. To utrudnia nam nawiązywanie kontaktów i wspólne rozbrojenie tej bomby.