Nie wiedzieć czemu.
Dla mnie siatkówka ma np tę wadę, że jest to sport, w którym czas jest uzależniony od wyniku, a nie wynik od czasu. Chodzi mi o to, że wygrywa zdobywca 3 setów, a nie drużyna, która zdobędzie najwięcej punktów po określonym czasie. Wielokrotnie już naciąłem się na meczach, gdzie moja drużyna prowadziła już 2:0, wysoko w trzecim secie, żeby przegrać w tiebreaku. Czyli większość meczu spędzam w frustracji, że nasi nie umieją skończyć meczu. Po pewnym czasie odechciewa się oglądać i po prostu sprawdzam wyniki na koniec.
Podobny problem jest z tenisem.
Inna sprawa - piłka nożna jest najbardziej egalitarnym sportem zespołowym. I mnogość taktyk, reprezentacji, rozmaitych niezapomnianych historii (tak jak ręka Maradony, złoto Danii w 1992 roku, wyczyny Turków w 2008 roku, Irlandzki doping) tworzą efekt kuli śnieżnej, która niweluje wady związane z tym sportem.
Ja Ci Jonas minusów nie wrzucam, dla mnie to tylko pixele
Ale w siatkówce jednak jesteśmy potęgą i to od lat:
http://www.fivb.org/en/volleyball/VB_Ranking_M_2012-01.aspPrzy czym to jest bardziej miarodajny ranking, niż ten piłkarski, gdzie jesteśmy zaniżeni o jakieś 20-30 miejsc.
Nite, bez urazy, ale pod względem wydolnościowym siatkarze piłkarzom do pięt nie dorosną. Oni grają sport, w którym obciążenia trwają króciutko i ograniczają się do skoków lub max kilkumetrowych przesunięć na boisku. Owszem, obciąża to szczególnie ścięgna i stawy kolanowe, ale nijak się ma do robienia przez piłkarzy 10-15 kilometrów przez 90 minut, z czego większość to są dystanse pokonywane sprintem lub w walce z rywalem
Natomiast szczypiorniści to dopiero sport, tam jest masa walki bezpośredniej, najcięższej z punktu widzenia wydolności. Jeżeli chodzi o poziom zaangażowania naszych piłkarzy - nie mów, że na tych trzech meczach im nie zależało. Nie wyszło, ale walczyli na tyle na ile sił starczyło.
Cześć Herka