Takiej nauczycielce co to wszystko czyta z podrecznika, a jeszcze lepiej wlasnego zeszytu (mielismy taka w "Renomowanem Warszawskiem Licełum") latwo wykrecic trolla. Pamietam, ze kiedys podczas "odpowiedzi ustnej" (czyt. recytacji notatek z jej zeszytu, wymaganych co do slowa) cos tam palnalem o jakims faraonie, ktorego w rzeczywistosci nie bylo. No to dawaj, zrobilem "referat" na temat tego faraona, z powolaniem sie na zrodla, zdjecia z British Museum, jego wplywie na jakas tam wersje hieroglifow, ogolnie niezle jaja. Babka oczywiscie nie zweryfikowala zadnego z tych zrodel, i przez cztery lata mielismy polewke jak z ust kolegow z mlodszych klas padalo haslo "Meket-Re Drugi", bo "pani profesor" zapisala to sobie do swojego zeszytu i uczyla tego ludzi...