Jeżeli ktoś podejmuje się takiej działalności gospodarczej, to wchodzi na rynek i konkuruje z nadawcami tradycyjnymi. Boisko powinno być równe dla wszystkich. Jeżeli jedni są koncesjonowani i w jakiś sposób regulowani, to niestety inni też - bronił rządowej ustawy w TOK FM mec. Igor Ostrowski, z zespołu doradców strategicznych premiera.
Słuchałem tej audycji. Mam mieszane uczucia, aczkolwiek wrażenie, że za chwilę na YouTube pokazywać się będzie masowo tablica:
Brak zgody na publikację treści w Twoim kraju jest w tym wypadku potwornie silne.
Wg mnie ustawa "zrównuje" maluczkich do molochów typu TVP, bez rozróżniania co kto robi i dlaczego, a dodatkowo daje kolejne narzędzia tzw. koncernom medialnym do walki z "pospolitym ruszeniem" ambitnych twórców. Ktoś kto przygotowuje treść do emisji (powiedzmy nagrywa sobie wykonanie jakiegoś popularnego utworu chronionego prawem autorskim) i nieodpłatnie ją udostępnia na YouTube i nie występuje o koncesję jest w takiej sytuacji w szarej strefie tej ustawy - kary KRRiT nie może mu nałożyć, bo przecież nie ma przychodu z działalności, jest twórcą, więc podlega również innym przepisom. Koncerny medialne będą pewnie chciały go ścigać z tytułu praw autorskich, co on może bronić na zasadach interpretacji i wykonywania na potrzeby własne...
Kolejny bubel nam szykują w dodatku pod szyldem dostosowywania się do prawa unijnego. Najśmieszniejsze, że mecenas sam przyznał, że ustawa jest sprzeczna z dyrektywą (SIC !).