Eve Online > Events & Competitions

Baz'ooka V - komiks+text

<< < (19/28) > >>

lukez:
rozumiem,
dzięki :)

ps
napisałem dopiero 3 teskty (próbne), ale jeżeli ktoś to będzie czytał, to na tym się nie skończy :)

hakatu:
Moje na ten miesiąc. Nic nie pisałem, bo nie mam na razie kiedy. Jakiś starszy szorcik. Mam już kilka pomysłów, więc w przyszłym miesiącu może coś aktualnego będzie ;)

Samotny wojownik

   Ciężkie, drewniane drzwi oddzielały gwarne i ciepłe wnętrze od jesiennej szarugi. Powietrze przesycone było zapachem gotowanej kapusty i smażonego mięsa. Przybysz w szarym płaszczu rozejrzał się po sali w poszukiwaniu wolnego miejsca. Znalazłszy takowe, rozsiadł się za stołem. Zamówiwszy u karczmarza dzban piwa i miskę gulaszu przyjrzał się osobom siedzącym wokół niego. Kilku najemników, jakiś urzędnik i paru czeladników. Posiliwszy się, rozsiadł się wygodniej i odpoczywając popijał z dzbana. Wtem usłyszał jak grupka młodzieży prosi jakiegoś starca, aby opowiedział im historię. Starzec wkrótce uległ i zasiadłszy przed ogniem w otoczeniu słuchaczy powoli nabił fajkę. Przybysz zaciekawiony przysunął się bliżej. Każda gawęda zawsze miała w sobie coś prawdziwego. Poza tym, miał czas. Zamówiwszy kolejny dzban piwa, obserwował jak staruszek odpala fajkę od drzazgi, a następnie zaciąga się kilka razy. Wypuściwszy kłąb dymu, zapatrzył się chwilę w ogień, po czym rozpoczął.

   - Gdy byłem jeszcze młody, wielokrotnie podróżowałem. Nie tylko po naszym królestwie, ale także po ziemiach sąsiednich. W trakcie jednej z tych podróży, zmęczony wielogodzinnym marszem, zatrzymałem się na popas. Rozbiwszy obozowisko nad urwiskiem nieopodal strumienia, zająłem się przygotowywaniem strawy. Zjadłszy, siadłem pod drzewem i zacząłem ostrzyć swój miecz. Czynność ta uspokajała mnie i dawała zajęcie dłoniom. Pozwalała pomyśleć. Wtem, u podnóża urwiska dostrzegłem wędrowca. Odziany był w szary płaszcz z kapturem. Wyprostowany, dumnym krokiem szedł przed siebie. Sprawiał wrażenie osoby pewnie zdążającej do celu swej podróży. Do dzisiaj nie wiem kim był, ani gdzie szedł. Gdy dotarł do zagajnika, który był kawałek dalej, został otoczony przez pięciu zbrojnych, którzy musieli się w nim ukrywać. - Starzec na chwilę zamilkł i upił kilka łyków z podanego mu kufla. - Wędrowiec stał pomiędzy nimi, a do mnie dobiegły słowa – Oddawaj sakiewkę i broń, a nic ci się nie stanie. - Siedząc tam, mogłem się im dokładnie przyjrzeć. Wysocy, silni, wprawieni w zbrodniczym rzemiośle. Może dałbym wtedy radę dwóm, trzem. Ale nie pięciu. - Gawędziarz długo patrzył w ogień. Wspominał. Gdy znów się odezwał, każdy był ciekaw, co też przydarzyło się tajemniczej postaci. - Wędrowiec powoli odwrócił się w stronę trójki rzezimieszków, zostawiając dwóch pozostałych po swych bokach. Przez chwilę widziałem jego oczy. Stalowe, przenikliwe. Nigdy ich nie zapomnę. Nie wiem czy coś wtedy mówił, czy nie. Nie słyszałem. Stał tak z opuszczoną głową. Nagle ujrzałem jak jeden z trójki pada na ziemię trzymając bełt tkwiący w jego szyi. Wędrowiec stał z wyciągniętą ręką w której trzymał małą kuszę. Nie zauważyłem kiedy, ani jak ją wyjął. Nie zauważył jej też żaden ze zbójów. Wtedy dobiegły do mnie słowa - Samotny kruk wzbił się nad wzgórze. Rozpostarłszy skrzydła powoli szybował. - Wędrowiec szybkim ruchem rozpostarł ramiona, a jego płaszcz załopotał jakby był właśnie skrzydłami ptaka. Powolnemu opuszczaniu rąk, towarzyszył upadek dwójki zbirów, którzy stali po jego bokach. Wyglądało to tak, jakby ciągnął ich jakąś tajemniczą siłą. Wtedy znów usłyszałem słowa – Kruk wiedział, że musi wrócić do gniazda. Leciał więc bez względu na pogodę. Wiele ptaków próbowało go zatrzymać, wielu ludzi – złapać. - Kruk, gdyż tak zacząłem go nazywać, odstawił prawą stopę do tyłu i upuścił ramiona wzdłuż ciała. Wtedy jeden z dwójki ocalałych rabusiów rzucił się na niego z uniesionym mieczem. Szary wojownik zręcznie uniknął ataku odsuwając się lekko w lewo. Rabuś upadł na kolana, po czym przewrócił na bok. Kruk stał w prawej dłoni trzymając długie, zakrzywione ostrze, które powoli pokrywało się szkarłatem ściekającej po nim krwi. W tym momencie ostatni ocalały rozbójnik zaatakował. Wędrowiec znów wykonał lekki ruch. Jego ciało przesunęło się zaledwie o kilka centymetrów.   Rabuś, który znalazł się za jego plecami, chwilę stał z opuszczoną bronię, po czym wypuścił ją z dłoni. Ugięły się pod nim nogi. Od padającego do przodu ciała oddzieliła się odcięta przez szarego wojownik głowa i potoczyła kilka metrów po trawie. Kruk przez chwilę stał pośród trupów, po czym odwrócił się i wznowił przerwany marsz. Gdy zniknął za kolejnym wzniesieniem, ostrożnie poszedłem obejrzeć pobojowisko. Pierwszemu zabitemu z tchawicy wystawały lotki stalowego bełtu. Obu trupom po bokach wbito długi sztylet w prawe oko. - Staruszek pykał przez chwilę z fajki wspominając. Wędrowiec musiał nimi rzucić w momencie gdy podniósł ramiona, uświadomili sobie słuchacze kręcąc z niedowierzeniem głowami. - Pozostała dwójka, która podjęła walkę zginęła jeszcze bardziej brutalnie. - Podjął przerwaną opowieść gawędziarz. Pierwszy miał rozciętą tętnicę na szyi, a drugiemu odrąbano głowę. Przepełniony trwogą, prędko spakowałem obozowisko i odszedłem w stronę przeciwną do szarego wędrowcy. Wiele lat później pytałem ludzi, czy nie widzieli kogoś podobnego, jednak nikt nie wiedział o kim mówię. Kilka lat temu jednak, spotkałem pewnego barda, który opowiedział mi historię o czterech odzianych w szare płaszcze wojownikach, którzy zwyciężyli armię pewnego władyki. Pamiętajcie więc młodzi przyjaciele, nie zatrzymujcie wędrowca, gdy ten chce wrócić do domu. - Zakończył swą gawędę mężczyzna. Słuchacze powoli się rozeszli dyskutując o opowieści. Przybysz podszedł to starca gdy ten wstawał. Ich oczy spotkały się.
   - Kruk. - Mężczyzna cofnął się o kilka kroków z przerażeniem na twarzy.
   - Cichaj.... - Odpowiedział przybysz. - Interesującą historię dziś opowiedziałeś, a w moich stronach, gawędziarzowi płaci się za opowieść. - Co mówiąc podał osłupiałemu starcowi małą sakiewkę. Chwilę stali w milczeniu patrząc na siebie, po czym przybysz narzucił szary kaptur i nachylił się nad mężczyzną. - Może cię ucieszy wiadomość, że Kruk powrócił do gniazda i rad będzie, jeśli jego historii nie będzie się opowiadać. - Wyszeptał prawie niesłyszalnie, po czym odwrócił się i wyszedł z karczmy. Oniemiały gawędziarz stał jeszcze przez chwilę patrząc na zamknięte drzwi. Dobrze pamiętał stalowe oczy. Zacisnąwszy dłoń na sakiewce siadł ponownie na stołku i zapatrzył się w ogień.

MightyBaz:

--- Cytat: Aenyeweddien w Październik 07, 2009, 14:41:11 ---Rewelka...

Gdzie teraz publikujesz bo chcialabym i inne poczytac

a opowiadania Baza sa poza konkursem

--- Koniec cytatu ---
O0 dzięki

Mooneye:
Bazz, a gdzie ciąg dalszy przygód Jonasza? Opowiadanie ciekawe i warte kontynuacji.

MightyBaz:
coż, straciłem zapał, gdy dowiedziałem się, że opublikowane w nawet niewilekiej części opki są dyskwalifikowane przez wydawców...

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

[*] Poprzednia strona

Idź do wersji pełnej