Śmietnisko > Off Topic

Idziemy do woja

<< < (9/83) > >>

ManganMan:

--- Cytat: MuadDib w Marzec 14, 2015, 14:16:24 ---Szkolna 1 jest na celnosc i skupienie takze idea i cel tego strzelania kompletnie inna niz sadzisz.
Poza tym nie twierdzę ze momentalnie wszyscy i wszedzie przestali pic...mowie o tendencji...
Pewnie trafiles do jakies dziury czy innego "zielonego garnizonu"-wspolczuje.

--- Koniec cytatu ---

Heh, mimo że właściwie całe życie mieszkałem w takim "zielonym garnizonie" bez ziomków do grania w EVE/Full Thrust/coś innego zajebistego, to od kilku lat słyszałem (osobiście) że strzelają, a nie piją na służbie, zwłaszcza że w tejże jednostce się lata (i zagraniczni dygnitarze się zjawiają)...

U mnie nigdy nie były organizowane strzelania. Co najwyżej mieszkańcy garnizonu szli na ćwiczenia z alarmów, rodem z PO.

A chlania?  Kiedyś parę piwek wraz z rodzinami i na grillu i nikt z tego nie robił wielkiego halo. Po zmianie dowództwa te czasy się skończyły.

I tak: mam "E", więc prócz tego co wymieniłem powyżej, życia w woju (ani w straży i w 997) nie zaznałem i nie zaznam już na zawsze.

MuadDib:
Nie chcialem urazic.
Nie generalizuje, garnizon,garnizonowi nierowny.

Jan Morgenstern:
2 razy brałem udział w szkoleniu młodego rocznika. Do tego mam za sobą szkolenie kilku roczników żołnierzy na Goździku.

Nauka strzelania z broni długiej nie jest trudna, za to nauka strzelania z pistoletu jest już dużo trudniejsza. Nikt z tych rezerwistów nie bedzie robił super wojowników bo nie taki będzie cel tych szkoleń. Armia na czas W potrzebuje od groma ludzi w logistyce, itp. Nawet jesli to ma być Obrona Terytorialna to po kilku cyklach szkolenia już mamy coś na kształt osoby, która sobie coś tam poradzi i po wcieleniu do wojska i po dodatkowym szkoleniu oraz zgrywajniu na poziomie plutonu/kompani/batalionu będzie coś sobą prezentować. Jesli to będą osoby, które chcą w tym brać udział to będa miały motywację aby się w tym kierunku rozwijać. 2 tygodnie to wystarczający czas, aby kogoś nauczyc podstaw strzelania czy taktyki na szczeblu indywidualnego żólnierza czy drużyny. Nie bedzie to poziom armii zawodowej ale jest już wstęp. Pamiętajcie, że taki rezerwista będzie w systemie przez "dziesiąt" lat i takich szkoleń pewnie bedzie więcej. Nowego to on się wiele nie nauczy ale konieczne to jest do podtrzymania jakiegoś stanu wyszkolenia. On nie musi wszystkiego ciągle pamiętać ale te proste rzeczy jesli będzie potrzeba powołania bardzo szybko sobie człowiek przypomina i nie trzeba tego uczyć od nowa.  Góra kilka dni i można przejśc do bardziej skomplikowanych rzeczy. Poza tym takie szkolenia to nie tylko kwestia rezerwistów ale sprawdzanie i rozwijanie systemu mobilizacyjnego.
Jeśli ktoś ma jakieś bardzo powazne wątpliwości to polecam zapoznanie się ze działaniem amerykańskich Zielonych Beretów. To są świetnie wyszkoleni profesjonaliści, którzy na wypadek konfliktu organizują coś na kształt obrony terytorialnej (lub partyzantki) w oparciu o miejscową, nieprzeszkoloną ludność. W tym celu znają lokalne języki, zwyczaje. U nas nie ma potrzeby korzystania z Zielonych Beretów ponieważ mamy własny "szkielet" takich związków. W kraju jest mnóstwo zapaleńców, któzy chętnie skorzystają z okazji treningu w wojsku i uzupełnią ten "szkielet" zawodowych. Harcerze, ludzie ze Strzelca, pewnie nawet część miłośników AGS. jesli myślicie, że to nie działa to popatrzcie na Ukrainę - tam tacy ochotnicy obecnie walczą. Z tym, że u nas wreszcie ktoś się obudził i przygotowuje to zanim konflikt wybuchł. Nie wierzę, że to od razu będzie w idealnej formie bo tak nie będzie. Część ośrodków sobie poradzi, cżęść nie do końca ale obronność państwa to proces w ciągłym rozwoju. Tworzy się procedury, one ewoluują, czasem się nie sprawdzają, czasem okazują się skuteczne. W dodatku jest to mocno zależne od samego społeczeństwa. Nasi przynajmniej poszli po rozum do głowy i nie robią łapanki na rezerwistów. Te szkolenia nie są na masową skalę i ludzi, którzy chcieliby w tym brać udział będzie dość.

Chrzestny:

--- Cytat: Dux w Marzec 13, 2015, 18:17:44 ---Tyle możliwości, a Ty się chłopie tak męczysz? Może masochistą jesteś?

--- Koniec cytatu ---

Hehe, masochistą nie jestem.
Jeżeli jest mi tu dobrze w moim małym świecie- rodzina, praca to nie mam powodu do wyjazdu. To, że uważam ten kraj za porąbany jest powiązane z mentalnością niektórych rodaków i polityką. Jeżeli nie miałbym pracy, mieszkania i brak perspektyw na powyższe to próbowałbym gdzie indziej. Ale dopóki nie dzieje się nic co wpływa znacząco negatywnie na moje i mojej rodziny życie to nie widzę powodów do wyjazdu.
Jeżeli ktoś poruszy temat emerytur i opieki zdrowotnej to nie liczę na powyższe bez wkładu własnych środków. Taka prawda, ale można sobie z tym poradzić odkładając pieniądze i inwestując w prywatne ośrodki.


--- Cytat: sztosz w Marzec 14, 2015, 12:23:43 ---To są chyba jedne z najmądrzejszych słów jakie padły w tym wątku.

--- Koniec cytatu ---
I tu Was popieram.

Wracając do tematu, nie chcę być zmuszany przez jakikolwiek Rząd do walki za jakikolwiek kraj gdyż się z tym nie utożsamiam. Uważam, że zawsze jest wyjście np. wyjeżdżając z zagrożonego terenu. Za bardzo sobie cenie życie, żeby je oddawać dla porąbanych ideii. I tak jak ktoś już wcześniej napisał, nie interesuje mnie flaga pod jaką będę żył tylko żebym mógł w spokoju żyć.

A to, że chcą zrobić z rezerwy wojsko to mam sceptyczne uczucie. Jak takie osoby mają poradzić sobie w walce. To nie poligon gdzie strzelasz do tarcz i masz w dupie bo jest małe prawdopodobieństwo otrzymania kulki w łeb. Siła fizyczna, wytrzymałość, psychika odporna na warunki wojenne to są cechy prawdziwego żołnierza. Jeżeli chce się zrobić z cywili wojsko to zrobi się z nich tylko mięso armatnie licząc z rachunku prawdopodobieństwa, że im więcej wojska tym więcej się uda zabić przeciwników.

Pozdrawiam

SokoleOko:
To jest bardzo trudny temat.

Z jednej strony, to bardzo pozytywne, że są organizacje ochotnicze, które mogą być być fundamentem budowy rezerw naszego wojska. Wojsko zawodowe ma zaś bardzo dużo personelu z doświadczeniem bojowym z Iraku i Afganistanu - sprzęt można kupić, ale doświadczenia już nie.

Z drugiej, bardziej osobistej, perspektywa wygląda już mniej różowo. Nie bylem w wojsku, bo wzięcie mnie w kamasze, gdy już miałem pracę i karierę ,oznaczałoby dla mnie katastrofę. Grałem w leśny paintball na niezłym poziomie (wicemistrzostwo drużynowe Polski) i mam pojęcie jak wygląda "przeżywalność" piechura w lesie, zwłaszcza pozbawionego nowoczesnego wyposażona (ochrona, środki obserwacji terenu).

Poza tym, z jakiej racji mam poświęcić swoje życie w obronie Polski? Co takiego ta Polska dla mnie zrobiła, żebym miał zapłacić najwyższą cenę i przekreślić własne istnienie dla tej sprawy? Za wykształcenie zapłaciłem sam, z punktu widzenia "pracownika firmy" Polska jest Afryką: gówniane płace (na każdym szczeblu, w odniesieniu do Zachodu), umowy śmieciowe i w konsekwencji brak emerytury, niziutka kwota wolna od podatku, a nad tym wszystkim jeszcze politycy różnych maści mający nas wszystkich w dupie (5 mln podpisów pod obywatelskimi projektami ustaw poszło do kosza).

Mieszkam około 300 metrów od miejsca, w które w pierwszej minucie otwartej wojny z Rosją walnie Iskander... oby z głowicą konwencjonalną, ale nie masowego rażenia. Rozwój sytuacji na Wschodzie śledzę z ogromnym zaniepokojeniem - z jednej strony widać, że bez solidnego "bitchslapa" Rosja się po prostu nie zatrzyma, z drugiej wystarczy zastanowić się co oznacza dla nas wojna - wystarczy, że zostaną zniszczone choćby mosty na rzekach i zakłady przemysłowe, a cofniemy się do stanu sprzed 1989 roku. Bezrobocie, spadek płac (w skutek pikującego kursu złotówki), dno przez kolejne min. 10 lat. Nawet jeśli wygramy będziemy wspominać lata 2004-2015 jako "mlekiem i miodem płynące".

Zatem - jeśli tylko coś się zacznie, pakuję rodzinę w samochód i ruszam na Zachód. Lepiej budować życie od zera z dala od Rosji niż zginąć za biało-czerwoną.

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

[*] Poprzednia strona

Idź do wersji pełnej