Postaram się wytłumaczyć Ci to na przykładzie regularnych bitek między PL a Testami w NOL, które trwały w ostatnich tygodniach. Do momentu rozpoczęcia wojny z Goonami co drugi trzeci dzień oba sojusze zbierały tam po kilkudziesiacoosobowe gangi z Talwarach w roli głównej i napieprzali sie dla przyjemnosci samego napieprzania sie. Raz wygrywali Tesci:
https://www.pandemic-legion.com/killboard/view_battle.php?start_time=2013-05-16%2001:06:00&end_time=2013-05-16%2023:54:00&system=NOL-M9
raz PL:
https://www.pandemic-legion.com/killboard/view_battle.php?start_time=2013-05-23%2000:00:00&end_time=2013-05-23%2022:58:00&system=NOL-M9
Oczywiście chęć wygranej była, gdzieś tam w tle, ale ważniejsza była sama chęć postrzelania się. Dla zwykłej zabawy. I o to chodzi. Obie strony miały fun.
Tak samo było z Tribalami. Wsiedli w Talwary z myślą pierzemy sie z pierwszym gangiem, który napotkamy. Wy mieliscie prawie 100 shit kill (nie są to kille, którymi można sie pochwalic), a oni bitkę na której ISKowo wyszli na swoje (z punktu widzenia indywidulnego pilota jego eff poszło w górę). Obie strony są zadowolone, bo zamiast latać 2 godziny bez celu doszło do PvP.
Jak byłem młodszy boksowałem. Podczas oficjalnej walki na ringu człowiek zawsze dawał z siebie wszystko i liczyła się wygrana, ale zawsze na pierwszym miejscu był szacunek dla przeciwnika. Ale w klubie podczas walk treningowych na pierwszym miejscu zawsze stawiałem fun. Tak samo jest obecnie z bieganiem. Nie biegam dla chęci wygrania, tylko dla samej przyjemności biegania. Może to kwestia jakieś dojrzałości, bo jakoś nie czuje, że muszą sobie coś udowadniać w świecie e-piskeli. Podejrzewam, ze podobnie rozumuje zdecydowana większość graczy w EvE. I stąd duża popularnośc flot talwarowych.
Mam nadzieje, że to jakoś wyjasniłem
To co napisałeś jest spójne i logiczne, zgoda.
Niemniej, F1 pusher w tym gangu Talwarów wdupił shipa i przegrał bitkę. Nic z czego można się cieszyć.
W liceum i później grałem w paintball, jako jeden z pierwszych w Polsce. Najpierw grało się rekreacyjnie, potem na turniejach, ale jednak mimo wszystko zawsze na maksa, tak żeby wygrać (oczywiście w ramach fair play).
Wiele lat później zacząłem przygodę e-sportową i trafiłem do amerykańskiego multigamingu, który był zorganizowany jak wojsko i połowę składu stanowili byli lub aktualni wojskowi. Rewelacyjna szkoła organizacji i dowodzenia. Byłem tam chyba pierwszym Polakiem, który doszedł do funkcji oficera - bo znów, jak się na coś poświęca kupę czasu, to warto być w tym dobrym. Ba, zdobyte tam doświadczenie procentuje do dziś, także w real life.
Tymczasem - trzymając się Twojej analogii - fajnie byłoby być bokserem, który tylko dostaje po mordzie? Nie - wchodzisz na ring po to, żeby wygrać.
Dla mnie takie gadanie, że "była bitka, był fun, nieważne że straciliśmy więcej" przypomina mi teksty kibiców po kolejnym failu polskiej reprezentacji piłkarzy - "przegraliśmy, ale do przerwy nie straciliśmy gola!" czy "moralne zwycięstwo".
"Wygrywać" można w obszarze zawodowym, rodzinnym, naukowym, artystycznym itd. Ale nie podczas oglądania telewizora lub grania na komputerze. Wyłącz kompa, wyjdź z domu. Całkiem ciekawie jest za drzwiami. A ile wyzwań i pola do prawdziwej rywalizacji.
E-sport jest uznanym sposobem rywalizacji. Chcesz powiedzieć, że szachy, poker czy brydż to nie rywalizacja?
Eve nie jest akurat e-sportowe (sport = balans teamów, równe szanse), ale jest rywalizacją.