Ech... O tym jakie jest rzeczywiste, a nie tylko marzycielsko propagandowe zapotrzebowanie na joysticki świadczy ilość produkowanych joyscicków, oraz symulatorów i ich nakłady w porównaniu do ogółu gier. Jeżeli podobny procent przeniesiemy w świat EVE, to symulacją pobawi się garstka newbie w Rookie shipach i fregatach na misjach lev 1. Po dojściu do BC i misji lev 3 nastąpi masowe przejście na oddalony widok kamery i strategiczne kontrolowanie pola walki.
EVE jest o kilka długości zbyt skomplikowana i kosztowna w przypadku przegranej aby lecieć do przodu mając żałosne pole widzenia i dziesiątki wrogów za plecami wesoło wołając TraTaTaTa!
To jest dobre przy wolniutkich i prymitywnych samolotach z pierwszej wojny światowej. Już IIWŚ i IŁ Sturmowik - jedna z najlepiej zbalansowanych gier symulacyjnych dawał koszmarnie w kość po włączeniu pełnej symulacji od startu do lądowania.
Natomiast symulacje współczesnych myśliwców i dużych samolotów pasażerskich są po prostu niestrawne dla kogokolwiek poza garstką fanów lotnictwa. Swego czasu bawiłem się MIGiem 29 i aby w ogóle w to grać studiowałem kilkusetstronicową bumagę pilotażu (samolotu z gry!!!!!!!!), tylko po to aby nauczyć się startować, lądować, nie spadać i manewrować unikając rakiet; a i tak chodziło jedynie o pojedyńcze walki 1 vs 1, lub jakiś martwy cel. Walki w tłumie, to niemal całkowita automatyka, lot namiar, cel, pal, uciekaj pókiś żywy. Patrzysz tylko w liczby na licznikach, bo reszta ekranu nie ma znaczenia i jest tylko zbędna plamą.
EVE nie jest pierwszą grą w kosmosie, ale jest jedyną obejmującą tak szerokie spektrum zależności w systemie walki. Mało jest gier w różnym stopniu sterowalnych zręcznościowo z otwartym światem, a nie questami ja we FreeSpace, czy Dark Horizon. Jest np Frontier, Starlancer, Freelancer i X1 do 3,5. Jeszcze Vendetta Online.
Zręcznościowe sterowanie zawsze kończy się na myśliwcu i ogranicza do najprymitywniejszych funkcji jak szybkość i spust. We Freelancerze po przejściu na ciut cięższe jednostki każdy przełącza się na widok z tyłu i autopilota aby robić coś sensownego np kontrolowanie wież. W X i Vendetta tak samo.
Z gier online czasem gram w Vendettę. Są cięższe statki, ba nawet można kogoś obsadzić na wieżach. Co z tego jak wszystko co duże musi brać na klatę, manewrowość ogranicza się do dobicia do punktu ucieczki zostawiając za sobą miny, a możliwość obsadzenia kilku osób to pusta fanaberia, bo i tak nikogo nie obchodzi.
Drastycznie przeceniasz Albi zdolność ludzi do współpracy. W realu to przymus buduje współpracę, czasem strach, ale w EVE nikt Ci nie powierzy swoich zabawek. W grach online piekielnie trudno o rozsądnie działające party, a Ty proponujesz abym dał moją kasę wpakowaną w ship jakiemuś działowemu z łapanki i nawigatorowi oderwanemu od posa, czy koparki. Wolałbym shutlem latać, nie mówiąc o tym czy w ogóle znalazłby się chętny na drugorzędne funkcje i jak by się na nich sprawował. Jedyny zabawny moment tego pomysłu, to pobudka w klonowni i to co załoga będzie miała sobie do powiedzenia zanim wszystkich zbanują