Podpadli mi glownie ...
W 1 zdaniu sie nie zmiesci
Jakis czas temu, w jednym z systemow Huzzah, w nieprzyzwoitych godzinach, pojawily sie ruskie POSy. Dowodztwo powiedzialo "spoko spoko, to tyklo 1, oj, 2, ojej, 3 ruskie POSy, poradzimy sobie.".
Minal miesiac walk obronnych i patrzenia jak umiera moralnie i ekonomicznie w sumie fajny alliance napierany przez ruskie ktore w 5 osob robia sobie miliard dziennie wylacznie dzieki magicznej mocy timezona. Ktore praktycznie wogole nie walcza oprocz przypadkow czarodziejskiego materializowania calych flot w ciagu minuty.
W koncu Huzzah padlo i sie rozlazlo, wiec zapisuje sie do jednej z ex-Huzzah korporacji ktora bedzie mieszkac jak najdalej od tego badziewia na drugim koncu poludnia.
Budujemy domki, rozpakowujemy walizy i gadamy sobie z sojusznikami. A tu co?
RA zbudowalo sobie 6 POSow, oj, sorry, juz 8, w najdalszym naszym systemie (zaopatrzenie - dupa. Wsparcie glownej floty sojusz - dupa. Jakastam daleka prowincja, ciezko im pomoc bo daleko). W sumie to jesli wprowadzi sie takiego POSa w reinforced to wychodzi on z niego kiedy Europejczycy pracuja a Amerykanie spia, otoczony chmurka z 30 dredow i nieprzeliczonych carrierow. Ale luzik, poradzimy sobie.
Walka z RA wyglada tak;
Dzien pierwszy - zadnego nie ma ani u nas ani u nich.
Dzien drugi - wciaz zadnego.
Dzien trzeci - nadal ani jeden sie nie pojawil.
Dzien czwarty - oj, 20 dredow wypopsowalo budujacy sie POS korporacji ktorej dyrektorzy akurat mieli przerwe. Leci flota ratowniczo-mscicielska.
1 godzina - nic sie nie dzieje
2 godzina - nic sie nie dzieje
20 godzina - dalej k* nic sie nie dzieje.
Od tego momentu ich nie lubie.