Problem z medalem jest taki że przyznawany jest na podstawie wpisów w kartotekę, a nie na podstawie egzaminu końcowego. Z wpisami w kartotekę jest problem taki że przyznawane są one po szkoleniu, na którym zaliczenie może sprowadzić się do tego elementu który kadet akurat ogarnął (wyrywkowy egzamin), lub szczęścia w zadaniu praktycznym.
To już zależy jak kartoteka jest traktowana. U mnie nikt bez zaliczenia pełnego wpisu nie dostanie i kropka. Teoria wyrywkowa nie jest, bo każdy ma te same pytania z całego zakresu, a w teorii element szczęścia nie ma specjalnej racji bytu. Może to dlatego prowadzę szkolenie o najniższym odsetku zdawalności za pierwszym razem.
Do tego jest jeszcze taki drobny niuans że na świeżo ktoś to potrafi zdać śpiewająco, a już następnego dnia zapomni 90% materiału i wyjdzie to przypadkiem.
No to niestety fakt, bo wynika to poniekąd z zakresu omawianego materiału. Skupienie ilości wiedzy, którą losowy gracz nabywa w ciągu paru miesięcy luzackiego latania w paru godzinach wykładów i praktyki musi się odbić na poziomie przyswojenia tejże wiedzy. Wydaje mi się jednak, że jeżeli kadet chce się nauczyć, to się nauczy, przynajmniej tych podstawowych podstaw, a jeżeli wchodzi do UA tylko dlatego, że ktoś mu kazał... no to już się kończy jak zawsze z nauką pod przymusem.
Co nie zmienia jednak mojego zdania w głównym wątku tego topica - wolę aby młodzi piloci zaczynali karierę w grze od UA i później szli za głosem serca/głowy/portfela (niepotrzebne skreślić) niż z marszu wpadali do korporacji "od wszystkiego", gdzie ich kariera skończy się po paru dniach/tygodniach lub kilku głupich wtopach (tak nie musi być, ale to scenariusz bardzo prawdopodobny). A przez to taki gracz zamiast zasilać inne korporacja idzie do WoWa czy innego WoWa. Ale żeby nie wywoływać dalszych flejmów, to jest moja opinia i nikt nie musi się z nią zgadzać, a polemiki prowadził w tym zakresie nie będę.