Autor Wątek: Kajaki kajakiem kajakami - spływ jednym słowem.  (Przeczytany 3061 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Okropniak

  • Użyszkodnik
  • *
  • Wiadomości: 440
    • Zobacz profil
  • Imię postaci: Okropniak
  • Korporacja: Zabijaki i Pijaki
  • Sojusz: YARRR and CO
Kajaki kajakiem kajakami - spływ jednym słowem.
« dnia: Lipiec 20, 2010, 12:58:01 »
Uwaga ludziaki! :)
paru pijaków z eve organizuje spływ 23 sierpnia.
Jest pare miejsc wolnych - jak ktoś ma chęć wyrwać się weekendowo z kieratu pracy, z nienawiści w eve i zamienić to na spływ (dosyć szybki  wybraliśmy) z wyścigami i ogólnym piciem - to zgłaszać się do Niewidek w eve.
Najlepiej łapać go wieczorem.

Z pozdrowieniami,
Okro

Drakkainnen

  • Gość
Odp: Kajaki kajakiem kajakami - spływ jednym słowem.
« Odpowiedź #1 dnia: Lipiec 21, 2010, 00:06:29 »
Poprawka... zgłaszać się do NIEWIDKA, a nie Niewidek  :P

Okropniak

  • Użyszkodnik
  • *
  • Wiadomości: 440
    • Zobacz profil
  • Imię postaci: Okropniak
  • Korporacja: Zabijaki i Pijaki
  • Sojusz: YARRR and CO
Odp: Kajaki kajakiem kajakami - spływ jednym słowem.
« Odpowiedź #2 dnia: Sierpień 20, 2010, 11:59:24 »
Dobra - zgloszen ogolu raczej nie bylo - ale obywatelski obowiazek spelnilem i dalem znac "naszym" ;p

Wyjazd dzis - tak wiec jak ktos czystym fuksem ma poniedzialek wolny i nie ma co robic szukac kontaktu do niewidka - nekac pijaki w EVE o kontakt do niego bo chyba jest jeszcze cos wolne (1 albo 2 miejsca- nie pamieatam)

no - obysmy sie tylko nie potopili ! :D

Okropniak

  • Użyszkodnik
  • *
  • Wiadomości: 440
    • Zobacz profil
  • Imię postaci: Okropniak
  • Korporacja: Zabijaki i Pijaki
  • Sojusz: YARRR and CO
Odp: Kajaki kajakiem kajakami - spływ jednym słowem.
« Odpowiedź #3 dnia: Sierpień 24, 2010, 12:26:24 »
Znowu ja :)
Trochę się ostatnio gotuje na forum - znowu się e-peny napinają to coś dla rozluźnienia skrobnę.

Spływ - o dziwo udał się świetnie. O dziwo bo 7/8 luda było z gatunku totalnych nerdów co to ich kilofem od kompa ledwie ledwie dało się oderwać :)
Spora część ludzi tuliła się namiętnie do kamizelek z racji umiejętności unoszenia się na wodzie porównywalnych ze średniej klasy siekierą, kolejni badali parametry świeżo otrzymanych shipów odbijając się od trzcin to po jednej, to po drugiej stronie rzeczki - sama rzeka była zaskakująco szeroka (głęboka też, ale o tym dalej). Odkrywali też uroki teamworku będąc zmuszonym do pracy w jednym kajaku z drugą osobą... dla niektórych okazało się to nad wyraz trudne i co chwilę radośnie lądowali na brzegu.
Oczywiście towarzyszyły temu wszystkiemu radosne okrzyki takie jak:
"I jak kurwa wiosłujesz",
"Uwaga!! Z drogi kurwa!!"

Ogólnie start był zabawny - a pozostałości poprzedniej imprezy wietrzały z głów w tempie ekspresowym. (niektórzy rozpijali przywiezione zapasy do 4 nad ranem).
Po wstępnym zaznajomieniu się z zasadami działania i opanowaniu sposobu poruszania się nasi piloci napotkali następny problem... problemy raczej - o nazwie Niewidka i Nugatar.
Powyżej opisani postanowili zaznajomić całą resztę o podstawach PVP  - nie można traktować przeciwnika wiosłem, wiosłem się odpycha kajak przeciwnika, albo blokuje się swoim kajakiem wraże postacie tak by wylądowały w trzcinach...
Generalnie nasi PVP postanowili nauczać przez praktykę - i tak kilka kajakow z mocno zdziwionymi pasażerami lądowało w trzcinach :)
Część podjęła walkę, część obserwowała "zawody" - nikt do wody nie wleciał, i w tym radosnym nastroju zatrzymując się co czas jakiś na rozprostowanie nóg i obalenie kolejnej butelczyny dotelepaliśmy się do kempingu... i równie szybko co zadokowaliśmy zrobiliśmy wydok - kemping komercyjny - 25pln od łba za możliwość rozbicia się obok matek z dziećmi i innym tałatajstwem :/
Niestety - high-sec ma swoje minusy - brykneliśmy więc rozbić się w null, jakiś 1km dalej w lesie :)
Dalej - wiadomo, gadanie, chlanie i gorące powitanie od stacjonujących tam sił frakcji Komarowej :/ - broniliśmy się jak kto mógł i umiał - anty-bzz i inne środki były w ciągłej akcji.

Co by nie mówić - polegliśmy w miarę szybko - koło 23.00 wszyscy prócz dwu drących non stop ryje na temat wyższości drake nad czymś tam - już spali.
Rzecz jasna tym dwóm nad ranem wszyscy solennie obiecali przymusowe wodowanie jak jeszcze raz im się zbierze na dywagacje w nocy :)

Kolejny dzień był już o niebo ciekawszy - zaczął się w miarę wesoło gdy znajomi po przymusowym dokowaniu w trzcinach (tia - znowu Niewid i Nugatar), uznali że to chyba już suchy ląd i jeden stanął na burcie w celu wykonania manewru lądowania... okazało się że stałość lądu była mocno wirtualna i rzeczony "stojący-na-burcie" znalazł się w wodzie razem z mocno zdziwionym drugim pilotem :D
Co tam się działo - długo by mówić - generalnie było sporo ratowania cap-boosterków (puszki) i wyciąganie wody z kajaka gąbką, oraz rozczulający tekst drugiego pilota wpakowanego znienacka do wody - do pierwszego pilota: "I hate you Kenny!".. w sumie to były jedyne słowa które tenże wypowiedział :)

Zatrzymaliśmy się niedługo potem na bardziej sprzyjającej dokowaniu łączce na dłuższy postój - głównie w celu wysuszenia naszych "ofiar" losu. Niestety nie zaopatrzyli się oni w worki żeglarskie i wszystko - łącznie z mapą było w stanie większej lub mniejszej płynności :)
Na brzegu po posileniu się zaczęła się część rozrywkowa wspomagana procentami rzecz jasna, polegająca w głównej mierze na skokach "na bombę" - rzeczka zaskakiwała niesamowicie - 50cm od brzegu kryło już niewidka z kapeluszem włącznie (sprawdzone, chciał wyskoczyć kajak przyciągnąć do brzegu i zniknął nam z horyzontu).
Towarzystwo skaczące po jakimś czasie uznało że jest fajnie, ale trzeba zachęcić bardziej tych co jeszcze nie spróbowali tej frajdy i... zaczęli szukać ofiary do wrzucenia.
Traf chciał że wałęsając się przy brzegu a będąc w drugiej grupie zostałem stargetowany przez Niewidka - który po krótkich podchodach i krótkim czajeniu się ruszył na mnie z impetem i... został zwodowany typowym "rzutem przez ramie" :)
Akurat był mi podszedł :D
Niestety chwilę później zebrał gang z Nugatarem i Michałem na czele i po paro-metrowej walce przy braku możliwości ucieczki uznałem że lepiej mi będzie samemu wskoczyć :/
Woda była zajebista :) - aczkolwiek jak na szybko płynącą rzekę przystało - zimna jak cholera :D

Po wysuszeniu się i dogonieni scoutów (nie patrząc na resztę floty polecieli za daleko - i czekali wkurwieni mocno na nas prawie 2h) - ruszyliśmy dalej.
Niestety nie udało się dotrzeć do jeziorka które mieliśmy w planie - błyski i grzmoty na horyzoncie skłoniły nas do wybrania celu który był bliżej i była do niego znana droga.
Ostatni namiot został rozstawiony na 3min przed ulewą :)
Potem tradycyjnie - gadanie - suszenie się, okopywanie namiotów jak ktoś potrzebował - wiśniówka która okazała się jednym z lepszych napojów rozgrzewkowo-rozrywkowych - i chmary komarów które atakowały wszystko i wszędzie.
Niestety przy okazji omawiania kolejnych ataków przeprowadzanych przez komarze-stado wyszło że jestem jednym z najmniej "pokłutych" - i zaraz niecnie oszkalowano moją osobę - że niby mnie nie tną bo zdychają po tym.
A potem ktoś rzucił że jak który przeżyje to mutuje w większego bydlaka i się robi z niego "okromar", i że jak taki dziabnie to zostaje już tylko rana szyta....

Ogólnie było fajnie.
Z racji słabej głowy odpadłem szybko - po czym budzi mnie w środku nocy jakiś takiś i się drze żebym wyłaził na ognisko... jasne - leje jak z cebra - ognisko było na środku polany - a ja w ciepłym śpiworze ---- już biegnę.
Nad ranem okazało się że nie żartowali - oni w którejś przerwie między opadami rozpalili taki ogień że już nic go nie ruszało :)
No a potem wiadomo - rano dopijanie tego co zostało - zdawanie sprzętu - i powrót na chatę.

Polecam - tym bardziej że każdy z biorących udział deklarował się już na następny spływ tak więc nie jest to tylko moja subiektywna opinia :)
Co do samych kosztów:

wypożyczenie kajaka: wyszło na głowę 40pln
przejazd - w cztery osoby jak się udało to koło 50pln (zależy kto skąd i z kim startował)
Napoje i puszki - do 200pln - zależy jakie kto miał wymagania - ktoś tam zmieścił się w 50pln z kratą piwa wliczoną.

Następny wylot - coś już się kroi w zimę- snowboard, tutaj koszty mogą być większe ale i ubaw będzie zgoła odmienny :)
Planujemy też wypad majowy i wakacyjny - tak jak ten opisany powyżej - kajakowy :)
Kto będzie chciał się przykleić do yarrowego spędu - zapraszamy.
Info oczywiście damy parę mieś wcześniej :)

(oczywiście działo się duuużo wiecej - ale dałem mocno skrótową wersję coby nie zanudzać)