Ja tak się zastanawiam czemu Ci co twierdzą, że ten kraj im nic nie dał nie myślą np o pobranej nauce w tym kraju, jednak jakimś szczęśliwym i w miarę spokojnym życiu. Nie mamy sytuacji jak w Rosji czy na Ukrainie.
Pobrałem naukę, spłacam podatkami, nie wyjechałem za granicę zaraz po otrzymaniu dyplomu.
Na system emerytalny też niestety płacę, niestety, bo wiem, że ja nie doczekam się emerytury, nie będzie komu pracować na mnie. Poza wolnością ten kraj nie oferuje zbyt wiele. Urząd Skarbowy zabija przedsiębiorczość (czasem popychając ludzi do samobójstwa), ZUS marnuje pieniądze ubezpieczonych budując kolejne pałace i świętując, rząd marnotrawi masę pieniędzy. Posłowie wybrani przez durny naród otwarcie kradną (totalnie bez konsekwencji). Nepotyzm przybiera po prostu absurdalne rozmiary.
Ja też kiedyś tak miałem jak wy. Honor, ojczyzna, obowiązek. Brzmi dumnie, patetycznie, a później zorientowałem się, że naiwnie (nie zamierzam nikogo obrażać, moja opinia i moje wnioski). Moja pokrętna logika doprowadziła mnie do jednej myśli: "Warto bronić SWOJEGO INTERESU".
Obrona państwa przeżartego korupcją i nepotyzmem, państwa niezdolnego do zabezpieczenia mojej starości (mimo comiesięcznych potężnych składek z mojej strony), państwa niezdolnego do zagwarantowania mi sprawnej podstawowej opieki medycznej ZA KTÓRĄ KURWA PŁACĘ, obrona takiego państwa zwyczajnie nie leży w moim interesie. No bo co, położę do tej gry własną głowę, żeby za 50 lat usłyszeć, że mam zdychać w ubóstwie?
Pojawił się jeszcze argument, że w 39 przelewali za kraj krew moi przodkowie, czy to nie wstyd i hańba tego nie szanować. Uważam że wstydem i hańbą byłoby popełnić ten sam błąd co oni. Bo historia pokazuje, że lepiej siedzieć cicho i współpracować, za 50 lat historię się w podręcznikach wygładzi. Za to obywateli będzie o kilka milionów więcej, a miast zrównanych z ziemią/zdewastowanych przez okupanta mniej.