Najzabawniejszy topic na Centrali od niewiemjużsamkiedy
Ale doleję oliwy do ognia, a co
Wszystkim pro eko poleciłbym fizykę i elektrotechnikę.
Jak się trochę postudiuje i poczyta nagle okazuje się, że to co niby jest pro eko wcale nie jest, bo:
- wyprodukowanie zużywa więcej materiału
- zajmuje więcej czasu
- potrzeba więcej energii, itp. itd.
Najlepszy przykład, który mnie osobiście rozwala - ekologiczne papierowe torby rozwalające się w rękach, których w praktyce nie da się donieść do domu. Niesamowicie ekologiczne jest to, że nie da się pójść do marketu pieszo, tylko za każdym razem trzeba wsiąść w samochód i dostarczyć trochę produktów spalania ropy/benzyny do atmosfery bo inaczej się zakupów do domu nie przyniesie.
A Ty kiedy zamierzasz zacząć studia ?
Nie wiem z jakich papierowych toreb Ty korzystasz, ale np. z Lidla (wg moich doświadczeń) się nie rozrywają. Na lenistwo nie ma niestety lekarstwa, ale zamiast brać samochód możesz pojechać komunikacją miejską, a zakupy możesz robić mniejsze, a częściej.
Domyślam się, że niewyprodukowanie zużywa mniej materiału (chociaż zawsze sądziłem, że niewyprodukowanie w ogóle nie zużywa materiału), zajmuje mniej czasu (no tak nudzić się też trzeba mieć czas), a o energii nie ma co wspominać (myślenie jak tu nie wyprodukować coś przecież też wymaga energii).
To jest duży problem - waga paliwa jakim dysponujemy w stosunku do jego wydajności. Tworzy się zamknięta pętla z której nie da się uciec. Im więcej paliwa zabierzesz tym więcej musisz mieć paliwa, żeby pokonać grawitację i wystartować z planety, im więcej paliwa zabrałeś tym więcej ważysz, im więcej ważysz tym potrzebujesz więcej paliwa....
Sam lot przez przestrzeń do jest pikuś.
E tam pętla - wystarczy winda kosmiczna. Osiągalna przy obecnym poziomie technologicznym (wymyślone materiały), ale nieosiągalna z powodów ekonomicznych.
A skoro uznajemy, ze zlodowacenia wystepuja cyklicznie bez udzialu czlowieka to znaczy, ze klimat cyklicznie bez udzialu czlowieka sie ociepla i ochladza, czyli ze mamy na przemian ere globalnego ocieplenia z era globalnego ochlodzenia. Bez udzialu czlowieka.
Bez udziału człowieka to nic i wszystko mamy, ale czy to dowód na jakąkolwiek teorię ? Zauważ, że nikt dotąd nie powiedział DLACZEGO zmiany są cykliczne, ale mechanizm zmian doskonale znamy i rozumiemy. Człowiek dodaje tu swoje "grosze" i wcale nie ułatwia sobie życia. Jako gatunek istniejemy od 200 000 lat. Jako cywilizacja ~10 000 lat. Zastanów się dlaczego cywilizacja istnieje tak krótko i jej początki datują się na około 2000 lat po ostatnim zlodowaceniu. Pomyśl ile na przestrzeni ostatnich 200 000 lat było zlodowaceń i co ile występowały.
Skoro wiec tak to skad zalozenie, ze czlowiek ma cokolwiek wspolnego z obecnym globalnym ociepleniem?
Czyli twierdzisz, że jest globalne ocieplenie ? Sądziłem, że zaprzeczasz, a obserwowane zmiany są tylko naturalnymi anomaliami klimatycznymi.
Mozliwe, ze chodzilo o islandie, a moze jednak o grenlandie. Nie jestem wstanie tego zweryfikowac. Moglem cos poplatac, a mogly byc to tez przeklamania w materialach ktore czytalem.
Wystarczy poczytać inne materiały niż czytasz.
Jednak skoro krzyzacy mogli uprawiac winnice, a teraz nie mozna tam ich uprawiac znaczy cos sie zmienilo. No i tu pytanie, czy to wynik dzialalnosci czlowieka, czy moze jednak natury?
Małe sprostowanie - nie uprawia się winnic, a wino wbrew temu co twierdzi SokoleOko:
Dziś wino tam nie rośnie.
... wbrew temu co twierdzi - wino w ogóle nie rośnie, bo je się produkuje. W winnicach uprawia się winorośl, z której produkuje się wino. Winorośl oczywiście rośnie i obecnie w okolicach Elbląga, a nawet dalej na Północ (nawet i w Szwecji), ale rosną odmiany, które dają wina słabej jakości, a przez to nieopłacalne ekonomicznie. Ponadto niewiele dzisiaj możemy powiedzieć na temat jakości wina produkowanego przez Krzyżaków, bo nie wiemy jaką jakość miały wina do których było odnoszone (większość, jeśli nie wszystkie odmiany będące wówczas w uprawie wymarły). Tym bardziej, że na jakość wina ma znaczący wpływ również i proces kupażowania.
Tylko skad zalozenie, ze jest to wynik dzialalnosci czlowieka? Jak niedawno wybuchl wylkan bodajze na islandii co samoloty nie mogly latac, a do nas nie dotarl bodajze prezydent usa na jakas uroczystosc mowilo sie, ze ten 1 wybuch wyemitowal tyle gazow cieplarnianych co ludzkosc przez ostatnie 100 lat. Wiec moze po prostu 'badacze' biora naturalna aktywnosc planety za skutki dzialania czlowieka?
Ta "jakaś" uroczystość, to pogrzeb prezydenta Kaczyńskiego. A wybuchł Eyjafjallajökull
Masz jakiś dowód na emisję gazów cieplarnianych ? Wiesz, że poza gazami wulkany zwykły emitować pyły ? Wiesz jaki jest efekt zapylenia atmosfery i tzw. zima powulkaniczna ? Wiesz jaki wpływ na atmosferę i powstawanie chmur mają tlenki siarki i azotu ? Wiesz jakie albedo ma śnieg pokryty wulkanicznym pyłem ?
Doczytaj i wróć do dyskusji.
Idac dalej tropem wulkanow. Jakby wybuchl 1 z wielu istniejacych superwulkanow (wg przewidywan minal juz czas na amerykanski yellowstone) mielibysmy na calej planecie nuklearna zime. Jak to sie ma do dzialalnosci czlowieka i jego walki z klimatem?
Chyba niedoczytałeś:
(...) eksplozjach superwulkanu, jakie miały miejsce 2,1 mln, 1,3 mln oraz 640 tys. lat temu
A jeśli czerpiesz swoją wiedzę w temacie z filmu na Discovery, to radzę sprawdzać informacje jakie tam są przedstawiane. O ile bowiem ciekawe w formie, to Discovery jest rzadko bezstronne w przekazie. Wybuch 640 tys. lat temu był również największym, więc osobiście proponowałbym zakładać większy okres spoczynku (sięmusisięnazbieraćsię). Dodatkowo "hotspot" Yellowstone przemieszcza się w kierunku pobliskich gór i ma nieco więcej materiału do przepalenia.
Ok czlowiek emituje rozne gazy do atmosfery. Ale czy przypadkiem nie jest tak, ze emisja czlowieka jest niezauwazalna dla planety? Innymi slowami, jest to dla planety tak samo dokuczliwe jak dla czlowieka pchla ktora jedzie sobie na nim na wycieczke? I ze czlowiek walczacy z globalnym ociepleniem nie jest przypadkiem jak ta pchla ktora zastanawia sie, czy jej waga nie zabije czlowieka na ktorym podrozuje?
A sprawdziłeś o ile zwiększyła się ilość CO2 w atmosferze względem najdawniejszych notowanych wartości ?
Stężenie dwutlenku węgla w atmosferze ziemskiej w roku 2011 wyniosło średnio ok. 392 ppm i jak pokazuje krzywa Keelinga, wzrasta systematycznie od roku 1959, kiedy rozpoczęto pomiary (wynosiło wówczas ok. 316 ppm).
Jak łatwo policzyć na przestrzeni 52 lat ilość CO2 wzrosła o 76 ppm, co stanowi ~24% stanu z 1959. Znajdź proszę na przestrzeni ostatnich 50 lat źródło inne niż działalność człowieka (celowo pomijam 2010 i 2011).
Teraz wezmy topniejace lodowce. Jak sam powiedziales kiedys greenlania miala znacznie wiecej obszarow wolnych od lodu. Znaczy w miedzyczasie tego lodu przybylo. Jak wiec stopnieje wrocimy do stanu takiego jak wtedy.Znow historykiem nie jestem, ale jakos nie obilo mi sie o uszy by w ciagu ostatich 1-2 tysiecy lat byly jakies olbrzymie zmiany w lini brzegowej. Jak patrzylem na mapy sprzed kilkuset lat to w zadzie pokazywaly ten sam zarys ladu (tyle, ze malo dokladnie) co obecnie. No a przeciez skoro wtedy bylo znacznie mniej lodu to w miedzyczasie masy ladu powinny byc raz zatopione, a raz nie.
Skoro mało dokładne, to nie mogą służyć miarodajnym pomiarom zmian nieprawdaż ?
Teraz tez sie od lat mowi o topniejacych lodowcach i mowi o katastrofie, podniesieniu sie poziomu morz o kilka metrow itp a jak do tej pory jakos nic sie nie zmienilo. Dlaczego?
Eh... fizyki się uczył ? Po pierwsze - większa temperatura = większe parowanie, po drugie lód ma większą objętość niż woda.
Badania temperatury sa prowadzone od niedawna. Do tego ludzkosc obecnie nie jest wstanie przewidziec pogody na 1-2 tyg wczesniej wiec przewidywanie jej z wyprzedzeniem kilkuset lat to jak wrozenie z fusow.
Tak mniej więcej od 1860. Rozumiem, że dla Ciebie to "niedawno", ale jeśli znasz pojęcie średniej to powinieneś rozumieć, że nikt nie zamierza przewidywać pogody z wyprzedzeniem setek lat, ale ekstrapoluje się dotychczasowe wyniki pomiarów (i średnią globalną - przewidywaną temperaturę) na najbliższe kilkadziesiąt lat i próbuje określić jaki to będzie miało wpływ na poziom wód.
Zreszta wez zobacz inne przewidywania. Przed era samochodow przewidywano, ze miasta utona w stertach zwierzecych odchodow. Pozniej, ze ziemia nie wyzywi 1mld ludzi, potem 2mld itp. Jakos w odchodach nie giniemy, a na ziemi zyje ile ludzi? 7mld?
No i jakoś tak skoro było mniej ludzi to i mniej ich wówczas pierdziało, a smród był większy. Czy to jest dowód na to, że pierdy śmierdziały bardziej ?
Poza tym co do mierzenia temperatur. Kiedys stacje pomiarowe byly daleko poza miastami. Obecnie wiekszosc jest w obrebie miast, ktore sa cieplejsze. wiec czy to nie falszuje obrazu sytuacji?
Ale rozumiesz, że prowadzi się pomiary również w tych samych miejscach gdzie się je prowadziło dziesiątki lat temu ?
Ale rozumiesz, że jeśli dziesiątki lat temu obszary miejskie zajmowały mniej miejsca, a teraz zajmują więcej i skoro są cieplejsze, to w skali globalnej musi być cieplej ?
Nawet jednak gdybysmy uznali ich prawdziwosc to dzialania cypelka znanego jako EU nic nie zmienia. Musieliby takie dzialania podjac wszyscy.
I dlatego EU uważa, że należy "świecić" przykładem.
IMO UE myli sie zarowno w dlugiej i krotkiej perspektywie. Jako, ze nie udowodniono, ze dzialalnosc czlowieka ma faktyczny wplyw na cokolwiek i ze walka UE ze zmianami klimatu moze zmienic cokolwiek (tak BTW jakos sie pomija kwestie, ze na poczatku byla to walka z globalnym ociepleniem, a z czasem jak okazalo sie, ze ciezko obronic ta teze zmieniono to na walke ze zmianami klimatu)
A udowodniono tezę przeciwną ? Parę linijek swojej wypowiedzi powyżej twierdziłeś, że ocieplenie jest faktem:
A skoro uznajemy, ze zlodowacenia wystepuja cyklicznie bez udzialu czlowieka to znaczy, ze klimat cyklicznie bez udzialu czlowieka sie ociepla i ochladza, czyli ze mamy na przemian ere globalnego ocieplenia z era globalnego ochlodzenia. Bez udzialu czlowieka.
Możesz się zdecydować, czy jest, czy nie jest faktem ?
UE zamiast walczyc z natura powinna pojsc w kierunku dostosowania sie do zmian. Czyli nie probujemy zmienic planety tak by pasowala do naszych obecnych wyobrazen, ale zmienic nasz sposob zycia tak by ludzie mogli przezyc w zmieniajacych sie warunkach
Co jest tańsze zapobiegać, czy leczyć ?
Temperature mierzymy od ilu lat? 100? Niech bedzie 150.
Od 1860
Ok Dolewamy oliwy do ognia, ale czy jak naplujesz do oceanu to cos to zmieni?
Wiec skad zalozenie, ze nasz dolewanie oliwy jest wiecej warte?
Jak ukradnę Ci 1 PLN, to coś zmieni ? A jak ukradnę 10 PLN ? Zapewne nawet te 10 jest poniżej 1% Twojego dochodu, a ilość CO2 zmieniła się na przestrzeni ostatnich 50 lat o ponad 20% !
No i znow zalozenie, ze czlowiek cokolwiek zmieni. Poza tym wraca tu moje podstawowe pytanie. Skoro ocieplenie jest nieuniknione to po co z nim walczyc? Nie lepiej przygotowac sie na zmiene warunkow i kombinowac jak czlowiek ma sie odnalezc w nowej rzeczywistosci?
Nikt z nim nie zamierza walczyć, ale chyba lepiej jest nie pogarszać sytuacji. Jak Ci się woda w czasie powodzi wlewa na posesję, to przecież nie otwierasz szerzej drzwi twierdząc, że to przecież nieuniknione.