71
Off Topic / Odp: Idziemy do woja
« dnia: Marzec 14, 2015, 15:42:00 »
2 razy brałem udział w szkoleniu młodego rocznika. Do tego mam za sobą szkolenie kilku roczników żołnierzy na Goździku.
Nauka strzelania z broni długiej nie jest trudna, za to nauka strzelania z pistoletu jest już dużo trudniejsza. Nikt z tych rezerwistów nie bedzie robił super wojowników bo nie taki będzie cel tych szkoleń. Armia na czas W potrzebuje od groma ludzi w logistyce, itp. Nawet jesli to ma być Obrona Terytorialna to po kilku cyklach szkolenia już mamy coś na kształt osoby, która sobie coś tam poradzi i po wcieleniu do wojska i po dodatkowym szkoleniu oraz zgrywajniu na poziomie plutonu/kompani/batalionu będzie coś sobą prezentować. Jesli to będą osoby, które chcą w tym brać udział to będa miały motywację aby się w tym kierunku rozwijać. 2 tygodnie to wystarczający czas, aby kogoś nauczyc podstaw strzelania czy taktyki na szczeblu indywidualnego żólnierza czy drużyny. Nie bedzie to poziom armii zawodowej ale jest już wstęp. Pamiętajcie, że taki rezerwista będzie w systemie przez "dziesiąt" lat i takich szkoleń pewnie bedzie więcej. Nowego to on się wiele nie nauczy ale konieczne to jest do podtrzymania jakiegoś stanu wyszkolenia. On nie musi wszystkiego ciągle pamiętać ale te proste rzeczy jesli będzie potrzeba powołania bardzo szybko sobie człowiek przypomina i nie trzeba tego uczyć od nowa. Góra kilka dni i można przejśc do bardziej skomplikowanych rzeczy. Poza tym takie szkolenia to nie tylko kwestia rezerwistów ale sprawdzanie i rozwijanie systemu mobilizacyjnego.
Jeśli ktoś ma jakieś bardzo powazne wątpliwości to polecam zapoznanie się ze działaniem amerykańskich Zielonych Beretów. To są świetnie wyszkoleni profesjonaliści, którzy na wypadek konfliktu organizują coś na kształt obrony terytorialnej (lub partyzantki) w oparciu o miejscową, nieprzeszkoloną ludność. W tym celu znają lokalne języki, zwyczaje. U nas nie ma potrzeby korzystania z Zielonych Beretów ponieważ mamy własny "szkielet" takich związków. W kraju jest mnóstwo zapaleńców, któzy chętnie skorzystają z okazji treningu w wojsku i uzupełnią ten "szkielet" zawodowych. Harcerze, ludzie ze Strzelca, pewnie nawet część miłośników AGS. jesli myślicie, że to nie działa to popatrzcie na Ukrainę - tam tacy ochotnicy obecnie walczą. Z tym, że u nas wreszcie ktoś się obudził i przygotowuje to zanim konflikt wybuchł. Nie wierzę, że to od razu będzie w idealnej formie bo tak nie będzie. Część ośrodków sobie poradzi, cżęść nie do końca ale obronność państwa to proces w ciągłym rozwoju. Tworzy się procedury, one ewoluują, czasem się nie sprawdzają, czasem okazują się skuteczne. W dodatku jest to mocno zależne od samego społeczeństwa. Nasi przynajmniej poszli po rozum do głowy i nie robią łapanki na rezerwistów. Te szkolenia nie są na masową skalę i ludzi, którzy chcieliby w tym brać udział będzie dość.
Nauka strzelania z broni długiej nie jest trudna, za to nauka strzelania z pistoletu jest już dużo trudniejsza. Nikt z tych rezerwistów nie bedzie robił super wojowników bo nie taki będzie cel tych szkoleń. Armia na czas W potrzebuje od groma ludzi w logistyce, itp. Nawet jesli to ma być Obrona Terytorialna to po kilku cyklach szkolenia już mamy coś na kształt osoby, która sobie coś tam poradzi i po wcieleniu do wojska i po dodatkowym szkoleniu oraz zgrywajniu na poziomie plutonu/kompani/batalionu będzie coś sobą prezentować. Jesli to będą osoby, które chcą w tym brać udział to będa miały motywację aby się w tym kierunku rozwijać. 2 tygodnie to wystarczający czas, aby kogoś nauczyc podstaw strzelania czy taktyki na szczeblu indywidualnego żólnierza czy drużyny. Nie bedzie to poziom armii zawodowej ale jest już wstęp. Pamiętajcie, że taki rezerwista będzie w systemie przez "dziesiąt" lat i takich szkoleń pewnie bedzie więcej. Nowego to on się wiele nie nauczy ale konieczne to jest do podtrzymania jakiegoś stanu wyszkolenia. On nie musi wszystkiego ciągle pamiętać ale te proste rzeczy jesli będzie potrzeba powołania bardzo szybko sobie człowiek przypomina i nie trzeba tego uczyć od nowa. Góra kilka dni i można przejśc do bardziej skomplikowanych rzeczy. Poza tym takie szkolenia to nie tylko kwestia rezerwistów ale sprawdzanie i rozwijanie systemu mobilizacyjnego.
Jeśli ktoś ma jakieś bardzo powazne wątpliwości to polecam zapoznanie się ze działaniem amerykańskich Zielonych Beretów. To są świetnie wyszkoleni profesjonaliści, którzy na wypadek konfliktu organizują coś na kształt obrony terytorialnej (lub partyzantki) w oparciu o miejscową, nieprzeszkoloną ludność. W tym celu znają lokalne języki, zwyczaje. U nas nie ma potrzeby korzystania z Zielonych Beretów ponieważ mamy własny "szkielet" takich związków. W kraju jest mnóstwo zapaleńców, któzy chętnie skorzystają z okazji treningu w wojsku i uzupełnią ten "szkielet" zawodowych. Harcerze, ludzie ze Strzelca, pewnie nawet część miłośników AGS. jesli myślicie, że to nie działa to popatrzcie na Ukrainę - tam tacy ochotnicy obecnie walczą. Z tym, że u nas wreszcie ktoś się obudził i przygotowuje to zanim konflikt wybuchł. Nie wierzę, że to od razu będzie w idealnej formie bo tak nie będzie. Część ośrodków sobie poradzi, cżęść nie do końca ale obronność państwa to proces w ciągłym rozwoju. Tworzy się procedury, one ewoluują, czasem się nie sprawdzają, czasem okazują się skuteczne. W dodatku jest to mocno zależne od samego społeczeństwa. Nasi przynajmniej poszli po rozum do głowy i nie robią łapanki na rezerwistów. Te szkolenia nie są na masową skalę i ludzi, którzy chcieliby w tym brać udział będzie dość.