Widać 15 lat mieszkania w Wawie to za krótko by znać miejsca gdzie można kupić rzeczy porządne. Co ciekawe w rodzinnym mieście nie mam tego problemu. Przy okazji nie wierzę, że za ~5 lat będę znać w Warszawie więcej miejsc gdzie można kupić coś porządnego (mniej więcej za tyle dorównam okresowi życia w rodzinnym mieście). Co śmieszne... w 10x mniejszym okresie czasu poznałem porównywalną ilość miejsc we Wrocławiu względem Warszawy, więc chyba coś jest na rzeczy...
Miejsca, gdzie mozna kupic rzeczy pozadne powoili wymieraja. Ja np kupuje takie produkty jak jajka, mieso, ryby warzywa i owoce tylko na bazarze, i tylko na wybranych stoiskach, najczesciej tych samych od lat. Najczesciej jest tam sporo drozej niz w supermarkecie (gdzie tez bywam, ale po inne produkty), ale kontakt wzrokowy ze sprzedawca mi to rekompensuje. Jak ostatnio poszedlem po miecho, to moja ulubiona Pani Rzeznik nic mi nie sprzedala, kazala przyjsc za 2 dni, mimo ze miala pelne polki. Powiedziala, ze to mieso ktore ma dzisiaj nadaje sie bardziej dla zwierzat niz dla ludzi. Wrocilem do domu bez miesa, ale wole taka sytuacje, niz gdybym mial wyjsc z usmiechem i pelnym plecakiem ze sklepu, w ktorym wyszczerzona pani sprzedawczyni pakuje mi do torby co tylko chce, a potem dzieciaka boli brzuch. Z moja Pania Rzeznik czesto ucinam sobie pogawedki na temat dzieci, i to ona polecila mi dobry drobiowy, dzie mniej boje sie kupowac indyka na rosol. Sprzedawca jest bardzo mily gej (w miesnym!!!), i mimo ze troche boje sie drobiu, to u niego kupuje z mniejszym strachem, mimo ze tez jest sporo drozej niz w Tesco. Smak golonki z indyka w rosole mi to rekompensuje. Moj Rybny Raj znajduje sie tez w centrum Warszawy, i gniezdzi sie na kilku ustawionych na sobie drewnianych skrzynkach - ladach, gdzie dziwny mlodzienieniec w dziwnej czapce sprzedaje swieze filety prosto z wybrzeza, tez sporo drozej niz w sieciowkach. Ale tylko on ma swieze tuszki sledziowe, Baltyckiego dorsza i czasem lososia, i tylko on wzbudza moje zaufanie mimo dziwnych odzywek i wysokich cen. Moj stary tlusty kot, ktory leczy sie na zoladek i malo co wprawia go w entuzjazm, a juz napewno nie jedzenie (nawet Whiskaks z wolowina), na widok swiezych ryb od niego przezywa druga mlodosc i mimo starczego niedowladu wskakuje mi na blat i bodzie w lokiec. Do "moich" stoisk na bazarze najczesciej sa dlugie kolejki, mimo ze do tych obok nie - to mnie utwierdza w przekonaniu, ze dokonalem dobrego wyboru bardziej, niz intuicja. Ostatnio jak nie moglem sie ruszyc z domu i tlumaczylem zonie, jak trafic do poszczegolnych, to powiedzialem "poznasz je po tym, ze jest kolejka" - i trafila bezblednie
Wytlumaczylem jej, ze rolnik od ktorego kupuje jajka (po 70 groszy) jest bardzo mily i zawsze pijany, i ma tylko jajka - i tez trafila bezblednie
A cala ta dbalosc o produkty zywnosciowe zaczela sie od urodzenia dziecka, ktorego nie chcielismy truc supermarketowym zarciem.