Naginaniem mechaniki wielkie NC nie jest, ale w istocie jest niedobre dla gry.
Osobiście bym wolał by NC się podzieliło na połówki i wzajemnie roamowało z okazjonalnymi walkami o sporne terytoria. To by było dobre dla globalnej wartości rozrywkowej 0.0.
Z drugiej strony - NC to reakcja na warunki środowiska a nie czyjś pomysł bo tak. Pradawna północ składała się z żyjących spokojnie sojuszów ludzi którzy wyobrażali sobie Eve jako dziki zachód - jedziemy, zdobywamy bogactwo, walczymy z bandytami, latamy sobie wesoło, tu trochę budowania tam trochę pvp. Nikt tam nie chciał wielkiego powerbloku i wystawiania gigantycznych flot.
I to południe, z BoBem na czele, tak długo najeżdżało i gnębiło północ że drogą eliminacji i wymuszonej ewolucji wytworzył się tam jedyny twór zdolny obronić się przed silnymi, dobrze zorganizowanymi centralnymi sojuszami z charyzmatycznymi przywódcami i dobrymi FC: wielkie obronne przymierze jako tako zorganizowanych, w miarę skutecznie walczących dużych sojuszów. Wszelkie alternatywne rozwiązania - od radosnych ideowych super-kerbirów, poprzez sojusze najemników i małe niezależne sojusze pvp - zostały wyrżnięte przez południowców lub wchłonięte w ramach obrony.
Co do prawdziwych mężczyzn:
Na północy żyją:
-ludzie którzy chcą żyć sobie jako wolni i swobodni osadnicy, sami walczyć o swoje prawa i robić co się żywnie podoba.
Na południu żyją:
-dzielni niezależni mordercy (owszem)
-pracowite bezwolne mróweczki centralistycznych sojuszów które robią co im się każe w zamian za prawo i łaskę do noszenia mundurka elity.
-rentiersi
Bardziej życiowo: komu ograniczenia czasu i sposobu gry (np granie w pracy) nie pozwalają być hardcorem, ten na południu ma ciężej ze znalezieniem miejsca do życia.