Pałacie jakąś chorą nienawiścią do Molle jakby ten chciał podbić całe Eve, a tak nie jest. Takich aliansów jak IT (lub sojuszy aliansów) jest przecież więcej.
W odróżnieniu od północy po IT nie widać ambicji aby utworzyć na południu wielki napland, wręcz przeciwnie. Fakt, że chcą pomóc Initom, którzy są ich sojusznikami jest chyba normalny, bo tak samo C0ven czy SW pomaga AAA. Wy od razu robicie z tego dramę, że wielki wstrętny Molle rzuca się na małych, biednych żuczków.
Ja to widzę tak:
Jakoś nie widziałem jeszcze żeby taki bohaterski, mały żuczek rzucił się na coś większego, tylko piszczy jak się duży nim zainteresuje albo kiedy przychodzi z pomocą jego wrogowi.
Pomoc dla wroga niestety nadeszła.
Teraz mały żuczek liczy na pomoc od hordy innych żuczków oraz wieeeelkich żuków z północnej strony łąki. Tak więc inne małe żuczki zlatują się gromadnie, a stare wieeeelkie żuki ruszają powoli z daleka żeby skorzystać z okazji i przyłączyć się do małych żuczków.
Jak już będą w zajebistej przewadze, a najlepiej niech walka odbywa się na dwa fronty, to mały żuczek podniesie sztandar epickiego zwycięstwa, kiedy to uciśniony walczył i pokonał wstrętnego oprawcę zagrażającego całej łące.
I tak w koło Macieju.
Ciekawi mnie też pewna prawidłowość - o każdym przywódcy dużego sojuszu, który jest aktywny i walczy to tu i tam mówi się że jest arogancki i poniesie kare. Prawda jest taka, że żaden taki gość nie będzie się płaszczył przed małym sojuszem z przyczyn oczywistych, a na "aroganckich" przywódców małych sojuszy po prostu nikt nie zwraca uwagi.
Powinniście się cieszyć, że nie mieszkacie na kerbirskiej północy bo pvp znalibyście tylko opowiadań kolegów, a do najbliższego hosta było by 30j.