Dopiero wstalem, wczoraj caly wieczor latania do pozna.
Wiec teraz trzeba szybko kawe, bulke z szynka cos zapalic i juz pisze, jak bylo
SE i Coven oraja ostro, od samego rana bylo xowanie do flot, najpierw jakies skirmishe z brickami, potem bicie cynojammera, o czym juz pisalem, potem sie okazalo, ze SYS-ki go zdjely i postawily nowy, wiec znowu szybka akcja, potem kampa dolotowki, latanie w ta i z powrotem za znikajacymi hostami, w wolnych chwilach robilem bookmarki we wrogim terenie, znowu jakis zwiad, skirmish, gry na undoku z brickami, ale generalnie czuc, ze to wszystko cisza przed burza - na 18 zapowiedziana jest duza, kombinowana flota, SYS-ki tez sie zbieraja w hhq, skauci podaja lokal ponad 100.
Wiec nadchodzi moment starcia, pojawiaja sie komendy od skrzydlowych, aby wchodzic do floty, kazdy na swoje miejsce, zgodnie z ustalona wczesniej rola. We flocie 148 osob, glownie fleet BS, troche supportu, ja w rapierze. Skauci melduja, ze do Sysk w sile ok 200 sztuk dolaczyla flota Lingunea Romana w sile ok 40. W sluchawkach kompletna cisza, czasem tylko slychac sucha komende FC - wskakujemy do srodka. Cgwile trwa, zanim zaladowal mi sie grid, to pewnie dlatego, ze overiwew wydluzylo sie w sposob kompletnie uniemozliwiajacy odnalezienie primary. Na lokalu ponad 400 osob. Olalem primary i postanowilem przezyc. Ciezko okreslic, ktoredy wyleciec z zabomblowanej ze wszystkich stron na mur beton bramy, jezeli ma sie 4fps na sekunde. Moja tarcza skokowo - co kratke - zaczela zjezdzac w dol, wiec domyslilem sie, ze niektorzy z 200 hostow strzelaja wlasnie do mnie. Super. Kliknalem na oslep w przestrzen, i zaczalem sie modlic. Na domiar zlego niechcacy (missklick) przepalilem MWD, co w tym lagu grozilo zjaraniem kompletnym wszystkich modulow, nerwowo staralem sie naprawic blad, ale ciezko sie gra z 4fps/s. Shield caly czas spadal, wiec zwebowalem natretnego vagabonda, i keidy na 1/3 tarczy uslyszalem, ze jestem w warpie, uwierzylem, ze pierwsza runde walki z lagiem wygralem. Wyladowalem na planecie, gra odzyskala plynnosc. Postanowilem wrocic. Warpnalem kulturalnie na 70, zeby wylapac jakas mniejsza szarancze, ale znowu dostalem takiego laga, ze nie mialem nawet pewnosci, czy nadal trzymam cloak. Okienko z hostami nadal trzeba bylo scrollowac, i bitwa nadal trwala w najlepsze, w zwiazku z czym zrobilem rzecz najrozsadniejsza - ucieklem. gdzie pieprz rosnie. Polecialem na druga brame, rowniez zabaniowana, ktoredy probowaly sie wydostawac jajka SYSkow. Jak prawdziwy support ship, dalem z siebie wszystko, zabijajac chyba ze 4 sztuki, potem warpnal do mnie zablakany Rokh Covenu, i wspolnie zabilismy jeszcze Drake i Hurka, ktore najwidoczniej spoznione, probowaly dolaczyc sie do bitwy. Potem warpnal na mnie wrogi gang, i zabili mnie. Bylo wetdy juz praktycznie po bitwie, ktora przegralismy, a ja sie troszke zagapilem na tylach wroga, i znachalilem na na jeszcze jeden kill cepa. Raz na wozie, raz nawozem.
Potem jeszce troszke polatalismy po raciarniach SYS-k, zabijajac kilka statkow i jakiegos tam indyka, do bazy wrocilem pozno w nocy, ledwo patrzac na oczy. Dzialania zbrojne na dzis maja rozpoczac sie juz o 10 rano, i trwac caly dzien. Lokal w systemie wypadowym Coven oscyluje w godzinach szczytu w okolicach 80-90 blue, widzialem wczoraj pierwsze posilki z BSI na lokalu, a takze ZUO z Azbuga na czele rozrabialo gangiem t1 Bckow, tlukac SYSkow na dolotowkach.
Wasz korespondent Romek.