To moze taki background:
Kiedys stacja znalazla sie w rekach terrorystow zwiazanych z Seven albo moze
nawet z Guristas. Korporacja kontrolujaca stacje i lokalne wladze zwlekaly z
akcja calymi dniami, a jesli juz - wykonywali jakies ruchy nader niesmiale i
niemrawe. Oficjalnie dlatego, ze zamontowali bomby na glownym systemie
wentylacji i grodziach, na nacisniecie guzika mogli zabic wszystkich ludzi
bez skafandrow na stacji - czyli miazdzaca wiekszosc. Inni mowili, ze to
dlatego, ze terrorysci przejeli klonownie a tam obudzila sie i wpadla w ich
rece jakas wielce wazna szycha.
Po dwoch tygodniach zwolennicy tej teorii doszli do wniosku ze maja dosc i
zorganizowali partyzantke. Poniewaz byli zwyklymi szarymi ludzmi, mieli gdzies
wielkie szychy wziete na zakladnikow, i wogole wszystkich mieszkancow gornych
poziomow ktore zajmowali, atakowali bez wiekszych oporow. Wlasne rodziny
domowym sposobem zahermetyzowali i zostawili z zapasami tlenu, rzarcia i
komunikatorami, wiec w razie ewentualnego rozwalenia polowy stacji, ich zony
i dzieci spokojnie mogly sobie czekac na pomoc.
Walki trwały kilka dni i zakonczyly sie wyzwoleniem stacji, choc przy naprawde
sporych stratach wsrod korporacyjnych wazniakow uzywanych uparcie jako zywe
tarcze, najpierw przez jedna, potem przez obie strony. Kiedy ostatecznie
stacje zaczela przejmowac policja, wiekszosc partyzantow trafila pod sad.
Tylko niektorzy zdazyli uciec i zostali z otwartymi rekami przyjeci do tych
samych Guristasow, z ktorymi tak dzielnie wczesniej walczyli - w koncu
przeciez udowodnili swoja wartosc bojowa i determinacje.
Wsrod partyzantow jednym z aktywniejszych rzeznikow byl Wstaw Imie. Jednak juz
na jednym z pierwszych starc znalazl sie pechowo w poblizu epicentrum wybuchu
granatu. Wyszedl z tego oczywiscie zywy, ale popekaly mu bebenki w uszach i
nic nie slyszal. Chcac dalej walczyc ukrywal to, prowadzac nie raz i nie dwa
do sytuacji rownie komicznych co niebezpiecznych. Zwykle staral sie poprostu
isc za oddzialem i strzelac tam gdzie reszta. Potem jednak w ogniu walki nie
uslyszal "ODWROT!" i zostal za barykada. Kiedy sie zoeirntowal bylo juz za
pozno, schowal sie a potem spedzil dlugie kilkadziesiat godzin na "terytorium
wroga". Po drodze powrotnej na dol, do swoich, zabral ze soba i oslanial jakas
przypadkowa rodzinke z wyzszych sfer. Potem jeszcze na krotko wrocil na front,
ale tuz przed koncem walk koledzy wreszcie sie zorientowali ze cos jest nie
tak i odeslali go do domu.
Pozniej, kiedy policja przejmowala stacje, po pierwszej umiarkowanie
skutecznej lapance wszystkich ludzi z bronia, kilkakrotnie uzyli podstepu -
syntetycznym glosem identycznym z dowodca "partyzantki" wolali rzeczy w stylu
"Koledzy, uciekajcie, zamykaja sektor!" po czym obserwowali kamery i zgarniali
wszystkich, ktorzy okazywali wiecej zdenerowowania niz dezorientacji, i
oczywiscie tych, ktorzy uciekali. <Wstaw Imie> calkowicie je zignorowal, bo ich
nie slyszal.
Kiedy przesluchiwali zlapanych jencow, terrorysci opisali go jako faceta ktory
owszem, strzelal do nich, ale wyraznie ignorowal rozkazy dowodcow partyzantki.
Uratowana rodzinka opisala go oczywiscie jako mitycznego niemal herosa. Koniec
koncow wladze uznaly ze dzialal niezaleznie i ze szlachetnych pobudek, nie ma
nic wspolnego z zadna z nielagalnie walczacych grup i ich zbrodniami i
idealnie nada sie do promocji obywatelskiej postawy mieszkancow stacji.
Dostal order za heroizm, i gratyfikacje finansowa w postaci duzej powierzchni
uzytkowej w stacji. Na tej powierzchni zalozyl bar pod peknietym bebenkiem,
a kiedy zrobil sobie operacje i znowu slyszal - pod zalatanym