Autor Wątek: Tułaczy los...  (Przeczytany 5540 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Mooneye

  • Użyszkodnik
  • Wiadomości: 30
    • Zobacz profil
  • Imię postaci: Mooneye
  • Korporacja: Shocky Industres Ltd.
  • Sojusz: The Alternative 4
Tułaczy los...
« dnia: Lipiec 28, 2014, 14:17:17 »
Moje uszanowanie i tak wedle starej tradycji zacznę od małego story... 

Na krańcach świata, wśród zmagań blasku i mroku. Pradawne cienie tańczą i szepcą zapomniane wersy. Tam ludzkie dusze krzyczą w zatraceniu, samotne i zbłąkane w swej tułaczce istnienia….     
fragment psalmów nieznanego mnicha



System Hemouner w królestwie Khanid… i to całkiem niedawno temu...


   Pył i kurz zawsze władał tym zakątkiem, królowały od niepamiętnych czasów. Popękana ziemia wypalona od żaru, jedynie muskana przez suche deszcze. Ale czego się tu spodziewać po tak małym księżycu, krążącym na orbicie jeszcze bardziej zapomnianej planety.           
Placówka wydobywcza vanadium dawno temu przeżywała swoje złote lata. Reszki kruszcu, resztki nadziei, wśród już tak nielicznych górników. Zniszczone budynki kopalni, administracji oraz bungalowy mieszkalne, dawno temu utraciły swój blask. Czas oraz klimat zdarły z nich wszelkie farby i kolory. DIRT czy Brud, tak zwała się ta skromna kolonia, a raczej to co po niej zostało...

- Powiadasz, że odlatujesz? Dlaczego Siergiej?! - spytał młody mężczyzna o szpakowatym wyglądzie i olbrzymim zagiętym nosie .
- Bo mam już dość tego syfu. Czas przestać się okłamywać Lui i pora spojrzeć prawdzie w oczy - odrzekł barczysty człowiek. Twarz miał owalną i całą brudną, a poza tym pokrytą jedynie gęstą czarną brodą. Głos miła silny i dudnił on po całym pomieszczeniu małego magazynu. - Zobacz tylko co zgromadziłem, same śmieci. I teraz tkwię wśród tego... a nie tak miało wyglądać moje życie.
- Ale te nowe pomiary są obiecujące. Zaczekaj jeszcze...  - szybko dodał krzywonosy Lui.
- Nie chrzan mi stary, to samo mówiłeś miesiąc temu. A co znaleźliśmy, znów te cholerne bez wartościowe skały. A venadoim tylko tyle aby móc wykupić paliwo i wynieść się z tej dziury   - nerwowo wręcz krzyczał Siergiej w wyrazistym akcentem. - Podjąłem decyzję, wynoszę się stąd, a Ty przestań mnie namawiać i lepiej pomóż mi przejrzeć te graty.
- Skoro tego pragniesz - burknął kompan, podrygując lekko ramionami. - Idę sprawdzić tam na  lewo. 
Inwentaryzacja do przyjemnych nie należała. Ale każda tu skrzynia nawet najdrobniejsza konserwa miała swoją wartość. Obaj mężczyźni znali ten fakt, a życie nauczyło ich szanować swój dobytek, szczególnie że los ich tylko tak skromnie obdarował szczęściem.
- Siergiej... chodźże tutaj!- wtem zadudniło.
- Czego się tak wydzierasz Lui! Zaraz mi tu łeb pęknie. Co chcesz? - wycedził barytonowy głos brodacza.             
- Jest tu coś ale nie mam siłę tego wyciągnąć. Ruszył byś tu swoja szeroką klatę i mi pomógł.
- Żadnego z Ciebie pożytku chłopie. Miętkiś w tych swoich żabojadzich łapkach, a i twoje analizy są równie do bani - rzekł Siergiej, zbliżając się pewnym krokiem do swojego rozmówcy. - Coś ty tam znalazł?
- No to - wskazała chuda dłoń podsiwiałego młokosa.
- Szto eto?! - wydukał zaskoczony Siergiej. - Pierwszy raz to widzę na oczy.
- A co ja mam powiedzieć. Przecież to twoja dziupla i śmieci. Przywalone to było pod tą stertą płutna - recytował krzywonos, chrząkajac i kaszląc. - Zakurzone to cholerstwo, zresztą jak wszytko w około. Ale czekaj, tu jest jakiś napis, mocno zamazany: SHCK Corpo... i urwane, a potem …on mod… co to jest do czorta?!
- Bladego pojęcia nie mam. Przesuń się, zaraz to wyciągnę.
Chwilę potem, po paru szarpaninach i wielu bluzgach dwóch górników podziwiało tajemniczy obiekt. Ni to skrzynia, ni to pudło, czarna tuba niczym się nie wyróżniająca.   
- Może to jakaś rakieta? - wycedził piskliwie Lui.
- Sam jesteś rakieta, jak się nażresz kantyniarskiego szajsu u tego szurniętego Matara - zaśmiał się Siergiej. - Nie bądź chłopie durak, ja się militarnych zabawek nie tykam. A poza tym tuby rakietowe wyglądają znacznie inaczej. Wiem bo mój kuzyn je produkuje. Zobacz lepiej z tamtej strony czy nie ma innych emblematów albo jakiegoś opisu towarowego.
- Tu jest jakaś klapka - odparł chudzielec.   
- No to zobacz co pod nią.
- A jak wybuchnie?! Ja tam wolałbym nie sprawdzać - wypiszczał Lui.
- Jakiś ty cykor chłopie. Jest ostrzeżenie, że zrobi bum czy coś podobnego? Nie ma to sprawdzaj!
- Dobrze... już dobrze, otwieram.
- I… ? 
- Cholera coś tu pika na ekraniku! Miałem racje, że to chyba jakaś bomba. - zakwiczał spanikowany górnik. - Jest tu też taka konsolka, mam złe przeczucia…
- Odsuń się gamoniu, te twoje przeczucia jak i wiedza techniczna dają sporo do życzenia - warknął podzłoszczony osiłek. Zaraz też zajął miejsce kolegi i zaczął osobiście sondować odkrytą skrytkę. - Przecież to nie żaden licznik baranie, tylko oscyloskop. Nie wiem co prawda co on tu za wartości podaje, ale wyglądają mi na stabilne cykle. Lui zobacz tutaj, bo ja mam za grube paluchy, sprawdź te opcje “open”.
- Ale Siergiej, wyświetlacz wygląda na uszkodzony, pokazuje tylko open w… albo open l… co wybrać?
- Pierwsze lepsze, coś się w końcu musi otworzyć.
- A jak to jednak ukryta bomba? - uparcie drążył Lui
- Ty to masz obsesje normalnie, duś i nie marudź! - odrzekł czarnobrody.
Lui Dupont zawsze był tchórzem, bał się prawe własnego cienia. Przez co może już wcześnie za młodu osiwiał. Od pewnego czasu trzymał się zdecydowanego Siergieja Bykowa, wręcz nawet potrzebował osoby która po prostu każe mu co ma robić. Tan górniczy tandem może nie był idealny ale sprawdzał się i dotychczas funkcjonował. Zatem i teraz szpakowaty Lui posłuchał swojego charyzmatycznego kolegi i wdusił “open…”, oczywiście zamykając zaraz oczy i nerwowo zaciskając zęby. Coś zasyczało ale nic nie wybuchło, co też i lekko uspokoiło młodego Galantyjczyka.
Bykowa zaś wychowały surowe warunki życia w Caldari, był Civire i bał się mało czego…. no może poza swoją matuszką. Gdy syknęło i ekspresowo otworzyła się klapa poszycia tuby, nawet powieka mu nie drgnęła.                           
Dwa ciekawe spojrzenia skupiły się na nowej niespodziance i to co zobaczyli przez niewielkie okienko wprowadzilo ich w niemałe zaskoczenie. Pierwszy zaskowyczał Ganatyjczyk.
- Przecież to człowek! Masz tu trupa w magazynie!
- Faktycznie, a dokładnie faceta. Ale czy trup? Tego nie wiemy - odparła Siergiej swym opanowanym głosem. - Chyba powoli domyślam się co to za pudło. To komora hibernacyjna ale jakim cudem znalazła się w mym dobytku. Amnezja totalna…
- To co robimy? - zapytała dalej poddanerwowany Lui. 
- Po pierwsze, gość mi na trupa nie wygląda co mogą też potwierdzać te wykresy pod klapką. To zapewne czujniki życia uśpionego pasażera - oznajmił Caldaryjczyk i zaraz kontynuował. - Po drugie jeśli to nawet zimny sztywniak, coś trzeba z tym fantem zrobić. To nie zakład pogrzebowy.
- Nooo… a może on przenosi jakąś ciężką chorobę, stąd go zamrozili?
- Ja nie wytrzymam! Ty to masz totalną paranoję, wszystko czarnowróżysz! - skwitował dosadnie czarnobrody. - W takim przypadku kapsuła miałaby odpowiednie oznakowania. I nie jakieś tam małe z boczku, ale wielkie znaki zachowania bezpieczeństwa. Widzisz tu jakieś?!
- Nooo... nie widzę - odpowiedział szeptem Lui, całkiem już skołowany od własnych myśli.
- Zatem zduś te swoje urojenia i przestań mnie denerwować. Zaraz normalnie ciebie samego zamienię z tym spioszkiem… zacznij w końcu logicznie myśleć i pomóż mi rozwiązać ten problem.
Galantyjczyk czuł się glupio i nieswojo w takich chwilach. Zazwyczaj omijał zagrożenia albo chował się przed nimi. Nigdy nie był człowiekiem czynu i zapewne takim się już nie stanie. Targał nim wstyd i zażenowanie do samego siebie. Często nienawidził tego kim był, a szczególnie w tym momencie. Wciekły i zagubiony…. nawet nie kontrolował tego co zrobił.
Tuba znów zaswierczała, znacznie dosadniej. A nawet zanuciła krótka melodię: “Awakening procedure... activated!”   
-Job Twoju mać! - krzyknął Siergiej Bykow. - Coś ty kretynie wdusił...     
       
     Facet jednak smacznie spał. Wybudziło go w niecały kwadrans po tym geście odwagi siwowłosego Lui. Oczywiście najpierw zdezorientowany, potem wkurzony stanem sytuacji złamał nos biednego Dupont’a. Trudno mu się dziwić, wyszło na to że chrapał w tej tubie przez dobre dwa lata! Bykow musiał go w końcu uspokoić swoim lewym szybkim uciszającym ciosem. Po drugim przebudzeniu był już spokojniejszy... no i nie wyglądał na chorego, narzekał tylko na swoje migreny i ciągle  łykał ze swej dziwnej menażki. Był to Amarr, blady i jeszcze bardziej siwy niż krzywonosy Lui. Można było wręcz rzec, że to jakiś wynaturzony albinos. Nosił się tylko w starym starganym ciemnoszarym habicie, ale na mnicha to on górnikom nie pasował. Spędził na księżycu trzeciej planety Hemouner jeszcze trzy doby. Głównie przesiadując w kantynie tego dzikiego Minmatara. Chyba dobrze się tam czuł. Czwartego dnia przyleciała po niego młoda Achurianka.
Tydzień po tych tych wydarzeniach Siergiej Bykow, który dalej siedział na tym zapyziałym odludziu, otrzymał paczkę. Całkiem ciekawą: 5-litrowy kanister jakiegoś mocarnego samogonu, kartę bankowa z przyzwoitą suma ISKów oraz krótką notkę: “W sumie to dzięki, mogliście mnie przecież w ogóle nie obudzić. Mooneye”.


A zatem wzięło mnie na powrót , stąd też witam ponownie na gwiezdnych szlakach.  ;)
« Ostatnia zmiana: Lipiec 29, 2014, 07:42:12 wysłana przez Mooneye »

sneer

  • Użyszkodnik
  • Wiadomości: 767
  • retired
    • Zobacz profil
  • Imię postaci: Sneer Quen
  • Korporacja: Outbreak
  • Sojusz: Outbreak.
Odp: Tułaczy los...
« Odpowiedź #1 dnia: Lipiec 28, 2014, 14:38:49 »
jestes pewien ze da sie to czytać w tym kolorze czcionki ?
Sneer Quen

SokoleOko

  • Użyszkodnik
  • *
  • Wiadomości: 6 099
    • Zobacz profil
  • Imię postaci: SokoleOko
  • Korporacja: V0LTA
  • Sojusz: Triumvirate.
Odp: Tułaczy los...
« Odpowiedź #2 dnia: Lipiec 28, 2014, 14:51:38 »
Litości, "oczy mnie wypadły"...


No sov, no blues, no prisoners taken, no fucks given...

Mooneye

  • Użyszkodnik
  • Wiadomości: 30
    • Zobacz profil
  • Imię postaci: Mooneye
  • Korporacja: Shocky Industres Ltd.
  • Sojusz: The Alternative 4
Odp: Tułaczy los...
« Odpowiedź #3 dnia: Lipiec 28, 2014, 14:57:52 »
Spoczko, poprawione... teraz chyba powinno być mniej "gałowyłupiaste"  8)

SokoleOko

  • Użyszkodnik
  • *
  • Wiadomości: 6 099
    • Zobacz profil
  • Imię postaci: SokoleOko
  • Korporacja: V0LTA
  • Sojusz: Triumvirate.
Odp: Tułaczy los...
« Odpowiedź #4 dnia: Lipiec 28, 2014, 15:58:24 »
Spoczko, poprawione... teraz chyba powinno być mniej "gałowyłupiaste"  8)

No teraz widać... ortografy ("łeB", "pożytek"...) :)


No sov, no blues, no prisoners taken, no fucks given...