"Snowball Earth" jest po pierwsze hipotezą, po drugie mówimy o okresie 2 mld lat temu (jest jeszcze teoria mówiąca o 500 mln lat - 1 mld lat temu). Trochę za daleko wstecz by stwierdzić "i dziś było to naturalne".
Teoria ewolucji to tez tylko teoria. Podobnie jak teoria wielkiego wybuchu i cala masa rzeczy. Poza tym nawet jezeli przyjmiemy, ze ziemia nigdy nie byla sniezka, to chyba nikt obecnie nie kwestionuje zlodowacen. A skoro uznajemy, ze zlodowacenia wystepuja cyklicznie bez udzialu czlowieka to znaczy, ze klimat cyklicznie bez udzialu czlowieka sie ociepla i ochladza, czyli ze mamy na przemian ere globalnego ocieplenia z era globalnego ochlodzenia. Bez udzialu czlowieka.
Skoro wiec tak to skad zalozenie, ze czlowiek ma cokolwiek wspolnego z obecnym globalnym ociepleniem?
To chodziło Islandię. Greenlandia miała więcej obszarów wolnych od lodu. Z drugiej strony, ważnym elementem krzyżackiej gospodarki były... winnice, a "wina elbląskie" miały swoją markę. Dziś wino tam nie rośnie.
Mozliwe, ze chodzilo o islandie, a moze jednak o grenlandie. Nie jestem wstanie tego zweryfikowac. Moglem cos poplatac, a mogly byc to tez przeklamania w materialach ktore czytalem.
Jednak skoro krzyzacy mogli uprawiac winnice, a teraz nie mozna tam ich uprawiac znaczy cos sie zmienilo. No i tu pytanie, czy to wynik dzialalnosci czlowieka, czy moze jednak natury?
W całej sprawie nie chodzi o "wyeliminowanie CO2 z atmosfery" i powrót do epoki lodowcowej. Chodzi o zatrzymanie lawinowego wzrostu stężenia CO2, które jest efektem działalności człowieka i wzmacnia naturalny trend ocieplania się klimatu, który trwa mniej więcej od 200 lat.
Tylko skad zalozenie, ze jest to wynik dzialalnosci czlowieka? Jak niedawno wybuchl wylkan bodajze na islandii co samoloty nie mogly latac, a do nas nie dotarl bodajze prezydent usa na jakas uroczystosc mowilo sie, ze ten 1 wybuch wyemitowal tyle gazow cieplarnianych co ludzkosc przez ostatnie 100 lat. Wiec moze po prostu 'badacze' biora naturalna aktywnosc planety za skutki dzialania czlowieka?
Idac dalej tropem wulkanow. Jakby wybuchl 1 z wielu istniejacych superwulkanow (wg przewidywan minal juz czas na amerykanski yellowstone) mielibysmy na calej planecie nuklearna zime. Jak to sie ma do dzialalnosci czlowieka i jego walki z klimatem?
Oczywiście, że w historii Ziemi były okresy z większym stężeniem CO2 w atmosferze niż teraz. Tyle, że wtedy nie było tu ludzi! Co więcej, bardziej istotny od samego stężenia CO2 jest "efekt kuli śniegowej". Wraz ze wzrostem temperatury, topnieją lodowce. Powierzchnia, która dotąd idealnie odbijała promieniowanie słoneczne teraz zaczyna je absorbować, przyczyniając się do dalszego wzrostu temperatury. Ten wzrost z kolei powoduje topnienie wiecznej zmarzliny na Syberii, pod którą uwięzione są bąble metanu (pozostałość po tych zielonych łąkach, na których pasły się mamuty). Metan jest gazem cieplarnianym i jego uwolnienie spowoduje dalszy wzrost temperatury.
No i znow wroce tu do zrodla watpliwosci. Skoro takie rzeczy dzialy sie w przeszlosci bez udzialu czlowieka i to w znacznie wiekszej skali skad zalozenie, ze teraz jest to efekt dzialania czlowieka, a nie natury? Ok czlowiek emituje rozne gazy do atmosfery. Ale czy przypadkiem nie jest tak, ze emisja czlowieka jest niezauwazalna dla planety? Innymi slowami, jest to dla planety tak samo dokuczliwe jak dla czlowieka pchla ktora jedzie sobie na nim na wycieczke? I ze czlowiek walczacy z globalnym ociepleniem nie jest przypadkiem jak ta pchla ktora zastanawia sie, czy jej waga nie zabije czlowieka na ktorym podrozuje?
Teraz wezmy topniejace lodowce. Jak sam powiedziales kiedys greenlania miala znacznie wiecej obszarow wolnych od lodu. Znaczy w miedzyczasie tego lodu przybylo. Jak wiec stopnieje wrocimy do stanu takiego jak wtedy.Znow historykiem nie jestem, ale jakos nie obilo mi sie o uszy by w ciagu ostatich 1-2 tysiecy lat byly jakies olbrzymie zmiany w lini brzegowej. Jak patrzylem na mapy sprzed kilkuset lat to w zadzie pokazywaly ten sam zarys ladu (tyle, ze malo dokladnie) co obecnie. No a przeciez skoro wtedy bylo znacznie mniej lodu to w miedzyczasie masy ladu powinny byc raz zatopione, a raz nie.
Teraz tez sie od lat mowi o topniejacych lodowcach i mowi o katastrofie, podniesieniu sie poziomu morz o kilka metrow itp a jak do tej pory jakos nic sie nie zmienilo. Dlaczego?
Jak wzrost temperatury przekłada się na nasze życie?
Ale ja przeciez nie kwestionuje tego, ze zmiana klimatu przeklada sie na nasze zycie. Przeklada sie jak najbardziej.
Kwestionuje to, ze czlowiek jest przyczyna tego typu zmian i ze jego dzialania cokolwiek zmieniaja
Czy to wszystko jest w 100% udowodnione? Nie. Wiemy, że jest korelacja między średnią temperaturą a stężeniem CO2 w atmosferze. Nie do końca wiadomo jednak co jest przyczyna a co skutkiem. Niemniej, obserwujemy wzrost temperatury (9 najcieplejszych lat w ostatnich 100 latach miało miejsce... w ciągu ostatnich 12 lat) i znamy mechanizm "kuli śniegowej".
Badania temperatury sa prowadzone od niedawna. Do tego ludzkosc obecnie nie jest wstanie przewidziec pogody na 1-2 tyg wczesniej wiec przewidywanie jej z wyprzedzeniem kilkuset lat to jak wrozenie z fusow.
Zreszta wez zobacz inne przewidywania. Przed era samochodow przewidywano, ze miasta utona w stertach zwierzecych odchodow. Pozniej, ze ziemia nie wyzywi 1mld ludzi, potem 2mld itp. Jakos w odchodach nie giniemy, a na ziemi zyje ile ludzi? 7mld?
Poza tym co do mierzenia temperatur. Kiedys stacje pomiarowe byly daleko poza miastami. Obecnie wiekszosc jest w obrebie miast, ktore sa cieplejsze. wiec czy to nie falszuje obrazu sytuacji?
Oznacza to, że nie można siedzieć z założonymi rękami, bo dosłownie za kilkanaście lat sytuacji już nie opanujemy nawet gdybyśmy chcieli.
Takie cos bazuje na zalozeniu, ze to czlowiek jest przyczyna problemu i ze czlowiek moze wygrac z natura. IMO oba te zalozenia sa bledne i dzialania czlowieka maja wplyw co najwyzej marginalny.
Nawet jednak gdybysmy uznali ich prawdziwosc to dzialania cypelka znanego jako EU nic nie zmienia. Musieliby takie dzialania podjac wszyscy.
UE ma rację w długiej perspektywie. Niestety, w krótkiej oznacza to nakładanie sobie kagańca, podczas gdy reszta świata ma to w dupie. I tu jest pies pogrzebany - trzeba wziąć resztę za mordę, bo inaczej pociągną nas na dno.
IMO UE myli sie zarowno w dlugiej i krotkiej perspektywie. Jako, ze nie udowodniono, ze dzialalnosc czlowieka ma faktyczny wplyw na cokolwiek i ze walka UE ze zmianami klimatu moze zmienic cokolwiek (tak BTW jakos sie pomija kwestie, ze na poczatku byla to walka z globalnym ociepleniem, a z czasem jak okazalo sie, ze ciezko obronic ta teze zmieniono to na walke ze zmianami klimatu) UE zamiast walczyc z natura powinna pojsc w kierunku dostosowania sie do zmian. Czyli nie probujemy zmienic planety tak by pasowala do naszych obecnych wyobrazen, ale zmienic nasz sposob zycia tak by ludzie mogli przezyc w zmieniajacych sie warunkach
To nie jest teoria spiskowa, też wcześniej pisałem, ale sie powtórzę
Puszek no prosze Cie. Przeciez nabijam sie.
Wiem, ze chodzi o kase, a rzeklomy wplyw czlowieka na klimat jest tylko pretekstem do jej wyciagania.
Po prostu interesuje mnie jak mozna obronic teze o koniecznosci walki ze zmianami klimatu w zgodzie z oficjalna propaganda
- ostatni raz (i chyba jedyny) nasza planeta była w fazie śnieżki 600 mln lat temu....
Nie bede cytowac calosci bo sie z tym zgadzam. Wroce tylko do jednego. Skoro tyle dzialo sie bez czlowieka, to skad zalozenie, ze obecnie jest to wynik dzialalnosci czlowieka, a nie powtorka z historii?
Ostanie okres ocieplania rozpoczął się na przełomie XVIII/XIX wieku. Problem polega na tym, że wyszliśmy poza granicę cyklu. W ramach tych optimów i małych epok lodowych średnie temperatury wahały sie w granicach 1-2 stopni. Teraz mamy już 4 stopniu powyżej tego, co w ostatnim dołku, ale to dopiero początek ocieplania się klimatu w ramach cyklu (ale trzeba przyznać, że nadal są one niższe niż przed ostatnim zlodowaceniem). Nie dość, że będzie coraz cieplej samo z siebie to jeszcze sami dolewamy oliwy do ognia.
Temperature mierzymy od ilu lat? 100? Niech bedzie 150. Nie uwazasz wiec, ze wyrokowanie co do stopnia jaka panowala kilkaset czy kilka tysiecy lat temu jest co najmniej naduzyciem?
Poza tym natura nie dziala na zasadzie powtarzania tego samego w taki sam sposob. Teraz niby roznica jest wieksza niz byla kiedys, ale klimat sie nie zmienil jakos wybitnie w ciagu ostatniego tysiaca lat. Wachania byly znacznie wieksze gdy czlowieka nie bylo i beda wieksze jak czlowiek zniknie z powierzchni. Czy wiec zalozenie, ze to co sie dzieje teraz nie jest przypadkiem megalomanii?
Ok Dolewamy oliwy do ognia, ale czy jak naplujesz do oceanu to cos to zmieni?
Wiec skad zalozenie, ze nasz dolewanie oliwy jest wiecej warte?
Poza tym ja nie kwestionuje koniecznosci walkie z zanieczyszczeniami, ale pomine to zeby nie powtarszac po Puszku. Kwestionuje natomiast wplyw czlowieka na klimat i twierdzenie, ze jakakolwiek dzialalnosc czlowieka moze zapobiec jego zmianie. IMO nawet jakby teraz cala ludzkosc opuscila planete to klimat i tak sie zmieni tak samo
Nie bede cytowal tego co napisales wczesniej wiec powiem tylko, ze sie z tamtym zgadzam
- podczas okresu szczytowego ostatniego dużego cyklu klimatycznego (gdzieś w eocenie) ma większości planety klimat był tropikalny lub subtropikalny, a poziom mórz był wyższy o nawet 100 metrów
No i znow wracamy do czlowieka. Skoro takie cos wydarzylo sie bez udzialu czlowieka skad zalozenie, ze to co dzieje sie teraz jest wynikiem dzialania czlowieka i ze czlowiek moze na cos takiego wplynac w jakikolwiek sposob
- reasumując: ocieplenie klimatu nasz czeka. Nie teraz, ale za kilka-kilkadziesiąt milionów lat. Nie za bardzo rozumiem tego, dlaczego mamy sami sobie na głowę zrzucać problem, z którym sobie nie poradzimy. no bo jesli teraz sami ocieplimy klimat, to co sie z nim stanie, jak on sam z siebie dodatkowo ociepli? Nadejdzie era Ziemii-Sahary?
No i znow zalozenie, ze czlowiek cokolwiek zmieni. Poza tym wraca tu moje podstawowe pytanie. Skoro ocieplenie jest nieuniknione to po co z nim walczyc? Nie lepiej przygotowac sie na zmiene warunkow i kombinowac jak czlowiek ma sie odnalezc w nowej rzeczywistosci?