Słuchaj, po N. Armstrongu chętniej wystawiłbym świeczkę w oknie (albo statusie na facebooku) niż po "JP2", jego śmierć to przypomnienie o końcu pewnej pięknej epoki w dziejach ludzkości, gdzie idealizm i rywalizacja (niekoniecznie z właściwych pobudek) doprowadziły do niesamowitego osiągnięcia technologicznego - ci ludzie naprawdę, do cholery, stali na innym globie i można było wierzyć, że wkraczamy w nowy wiek odkryć. To wszystko się skończyło jeszcze zanim się urodziłem i nie miałem nigdy szansy doświadczyć dreszczu bycia częścią gatunku, który osiąga tak wspaniałe rzeczy.
Ogólna znieczulica wywołana codziennym obcowaniem osobiście, telefonicznie, przez mass media i przez internet z nieprawdopodobnymi debilami powoduje, że nie jestem w stanie opisać swoich prawdziwych uczuć w związku z tym na forum internetowym, zostają mi głupie żarty i opadające ręce.